Pandora był zamknięty we własnym umyśle, nie wiedząc, co się dzieje w rzeczywistości. Czuł dotyk na swoim łbie i coś zimnego, śmierdziało jak krew, ale nie otworzył oczu i nie sprawdził. Wróg próbował przejąć kontrolę nad jego umysłem, na początku szło mu to bardzo dobrze (co dla Pandory oznaczało coś zupełnie odwrotnego), ale kiedy ktoś pomazał mu łeb, bodajże, krwią, zaczęło się. Można to nazwać halucynacjami, chociaż były prawdziwsze od fikcji. Znajdował się w pustce, wszystko wokół było czarne. Pandora stał na środku nicości, a ból głowy zniknął. Na jego miejscu pojawił się strach, który starał się go pożreć od zewnątrz. Słyszał zbliżające się kroki, ale niczego nie widział. Futro mu się zjeżyło, pojawiły się pierwsze krople potu. Co tu robić?
- Przeklęte Dziecię – usłyszał z boku, ale gdy spojrzał w tamtą stronę, niczego nie zobaczył. - Zwiastun Śmierci, Zaraza – głos się powtarzał, a postać nie wyłaniała się z mroku. Zasypywała Pandorę słowami, z jakimi się spotkał w przeszłości, chociaż o tym nie wiedział, bo jak szczenie może pamiętać to, co się stało podczas pierwszych dni jego życia? - Szczenie, które przyniesie plagi – kontynuował. Nagle łapy Pandory stał się jak z waty, upadł na ziemię i leżał przez chwilę, wysłuchując kolejnych określeń.
- Wadera – usłyszał inny głos, który powtarzał to samo słowo. Dopiero za piątym razem, kiedy to jedno słowo zagłuszyło pozostałe, samiec się podniósł i ruszył w stronę drugiego głosu. Wyrocznia mówiła o waderze, nie o nim. To musiał być błąd, kłamstwo… albo jakimś cudem oszukał przeznaczenie, ale czy zwykłe szczenie dokonałoby czegoś takiego? Nie, na pewno nie, jeśli już, to ktoś z zewnątrz, ktoś inny.
- Tylko kto? - zapytał samego siebie.
Nagle w coś uderzył. Gdy się dokładniej przyjrzał, okazało się, że to lustro. Po drugiej stronie wyłoniła się nowa postać; przypominała Pandorę, ale to była samica.
- Mowa była o mnie – odezwała się delikatnym głosem. - Więc skąd się ty wziąłeś? - basior nie potrafił odpowiedzieć, nawet nie zdążył, a wadera zamieniła się w bestię, którą pokonał. Patrzyła na niego, nie poruszała się, a strach Pandory znikał, jakby wiedział, że nic mu nie grozi.
Chociaż nie znał odpowiedzi na temat tej przepowiedni i swojego pochodzenia, nie miał pojęcia, jakim cudem proroctwo się dokonało i wszyscy umarli, ale wiedział, że nie ważne co się stało lub stanie, nie pozwoli, by ktokolwiek mu wmówił coś, czego nie zrobił i nikt nie zapanuje nad jego umysłem. Rozprostował skrzydła i kiedy znajdował się parę metrów nad powierzchnią, odsunął się kawałek od szyby i ruszył na nią. Rozbił ją łbem, wpadł na potwora i wgryzł mu się w paszczę.
Otworzył oczy. Nie miał pojęcia gdzie się znajdował, ale obok niego leżała Spero, a przed nimi siedziała Ash.
<Spero?>
Słowa: 438