Zaklejanie dziury budżetowej nigdy nie jest łatwe. Aarved nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie szukał minerałów dla zarobku, ale czego się nie robi, aby spać spokojnie w nocy.
Dlatego, po zobaczeniu tego konkretnego ogłoszenia, zdecydował się spędzić jedno ze swoich wolnych popołudni na przekopywaniu gór żwiru i ziemi u podnóży łańcuchu górskiego Królestwa. Próbował nie frustrować się faktem, że spędził lata na treningach wojskowych, a teraz siedzi na zlodowaciałym wypizdowiu i szuka skałek, które może zdoła opchnąć kupcowi na targu. Soli do ran dosypywała mu świadomość tego, że Lordan parę dni temu powrócił z kolejnej udanej misji. Nawet jego dowódcy nie spodziewali się, że uda mu się schwytać wodza szajki, która zajmowała wszystkie tablice ogłoszeniowe w Centrum od kilku miesięcy - a jednak młody Lorent dostarczył im go na srebrnym talerzu.
Nieważne jednak, jak uporczywie próbował odpędzać od siebie te irytujące myśli, w końcu przyłapał się na tym, że kopie coraz bardziej agresywnie, coraz bardziej frustrują go wysypujące się na jego łapy zwykły, szary gruz i coraz bardziej zaczyna tracić motywację odnośnie tego poszukiwania.
W końcu oderwał się od przerzucania gruzu i, zdyszany, usiadł na śniegu obok swojej torby, płaszcza i trzech skałek, które przykuły jego uwagę. Jedna z nich była idealnie okrągła, przypominająca perłę, jednak brakowało jej tego idealnego, lekko różowego koloru. Zamiast tego była prawie że przezroczysta, a w jej wnętrzu dało się dostrzec białe nitki.
Obok niej, lekko przykryta futrem renifera, leżała rozłupana geoda, której fioletowe wnętrze jaśniało i błyszczało światłem, które tańczyło między ściętymi ścianami skomplikowanych kryształów jej wnętrza.
Ostatnim znaleziskiem, które osobiście najbardziej podobało się Aarvedowi, był odbity w skale smoczy pazur pokryty wielokolorowymi minerałami. Basior zastanawiał się, jak długo ta skamielina ukrywała się przed oczami świata, aby osiągnąć takie piękno. Gdyby nie zależało mu na zebraniu pieniędzy, chętnie postawiłby go na swojej półce.
Odpoczął chwilę i wstał, otrzepał się i zgarnął swój ekwipunek. Narzucił opokę na grzbiet i ruszył w drogę powrotną
~*~
Dotarł do Centrum wieczorem. Zapadł już zmrok, a magiczne kryształy ulicznych lamp już zdążyły zabłysnąć. Basior wszedł na rynek i szybko dostrzegł basiora, który odpowiadał opisowi niejakiego Antoniego zamieszczonemu w ogłoszeniu. Długouchy wilk składał powoli swój kram, ładując towary do kartonowych pudeł, których część została już spakowana na niewielki wózek.
- Witam, czy mam przyjemność rozmawiać z panem Antonim z rodu Khangan? - zagadnął wojownik. Basior kiwnął powoli głową, najwyraźniej nieco zaniepokojony tym, że o tej godzinie przychodzi do niego zamaskowany nieznajomy. Aarved zmieszał się lekko i ściągnął materiał z pyska.
- Nazywam się Aarved, jestem wojownikiem. Przychodzę w sprawie ogłoszenia, które wywiesił pan na centralnej tablicy ogłoszeń. Może mi pan powiedzieć, czy te kamienie są coś warte?
Wyłożył swoje znaleziska na jeszcze niezłożoną ladę stoiska.
- Ach, oczywiście. Przepraszam, nie spodziewałem się klientów o tak później godzinie. Już patrzę.
I przysunął do siebie kamienie. Podnosił każdy z nich do światła, najdłużej przypatrując się smoczemu pazurowi.
- Cóż, są to dosyć popularne minerały. Geoda jest dosyć niewielka, a kryształy w niej zawarte nie są niczym niezwykłym, nie mają żadnych dodatkowych właściwości magicznych lub leczniczych. To - Pokazał na niewielką kulkę. - Nazywamy śnieżną perłą, głównie te kamienie służą do wyrobu taniej biżuterii. Najbardziej ciekawe, i zarazem cenne, jest to znalezisko - Podniósł ponownie do światła pazur. - Niestety to nie jest prawdziwy szpon smoka, a jedynie pozostałość po zwłokach albadura. Jednakże te kryształy, które uformowały się na jego powierzchni są bardzo ładne.
Umilknął. Aarved stał w milczeniu z kamienną twarzą. Nie spodziewał się, że jego odkrycia będą godne wystawy w muzeum, ale miał nadzieję, że przynajmniej wysiłek mu się opłaci.
- Jestem w stanie zaoferować panu tyle - rzekł kupiec, nurkując pod blatem. Zaczął odliczać łuski, kładąc je na blacie. - Pięćdziesiąt. Zgoda?
Wojownik zawahał się na chwilę, ale w końcu kiwnął głową. Zgarnął walutę do sakiewki.
- Dziękuję - odparł i po szybkim pożegnaniu ruszył w długą drogę do domu.
Nagroda: 30 KŁ + 1 punkt do słuchu/wzroku/węchu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz