Leniwie otworzyłem oczy. Światło porannego słońca wlewało się przez okno. Ziewnąłem i wstałem. Ułożyłem skóry na moim łóżku i podszedłem do komody z futrami. Otworzyłem ją i wyjąłem futro z niedźwiedzia. Narzuciłem je na grzbiet. Wziąłem sakiewkę z monetami i wyszedłem uśmiechnięty z domu. Wilk wiedziały, że to ja idę. Dzwonki przy moich łapach dzwoniły przy każdym kroku a szpony stukały o zmarznięty kamień. Większość mieszkańców witała się ze mną uśmiechem, lub uniesieniem skrzydła. Jednak niektórzy tylko odwracali wzrok lub wywracali oczami. Było to trochę smutne, że nie cieszyli się z życia, jednak nie mogłem nic zrobić. W końcu doszedłem tam gdzie chciałem. Targ. Dopiero teraz zastanowiłem się, na co mam ochotę. Może… Rybę! Tak, to dobry plan. Szybko namierzyłem stoisko z rybami i podszedłem tam.
- Dzień Dobry! - Uśmiechnąłem się a sprzedawca odwzajemnił uśmiech.
- Dzień dobry, co podać? - Zapytał po czym spojrzał na mnie wyczekująco.
- Jedną sztukę Antara proszę - Powiedziałem. Sprzedawca wziął rybę i zapakował ją w papier. Podał cenę a ja zapłaciłem. Wziąłem ją i pożegnałem się. Szybkimi radosnym krokiem wróciłem do domu. Wytarłem łapy o wycieraczkę. Poszedłem do sypialni i zdjąłem futro, a następnie poszedłem na górę. Stanąłem przed szafką, oznaczoną literą ,,K”. Wziąłem książkę, pod tytułem ,,Jabłonki i Zdrady” autorstwa Jennego Kylo. Zszedłem na dół i usiadłem przed kominkiem, w fotelu. Wziąłem trochę drewna i rozpaliłem w kominku. Po chwili zrobiło się ciepło i jeszcze bardziej przytulnie. w Rybę położyłem na stoliku i odwinąłem papier. Nie była duża, ale idealna abym się najadł. Usadowiłem się w fotelu, w wygodnej pozycji i otworzyłem książke. Bardzo lubiłem Jennego Kylo, pisał w bardzo ciekawy sposób. W jego książkach było również dużo tajemnic i zwrotów akcji. Czytałem ją i co jakiś czas jadłem rybę. Zanim się obejrzałem, już jej nie było. Zmiąłem papier i wrzuciłem go do kominka. W mgnieniu oka się spalił. Znowu pochłonęła mnie lektura, jednak nie mogłem cały dzień czytać! Niechętnie odłożyłem książkę na stolik i przeciągnąłem się. Wstałem i wyszedłem na spacer. Nie miałem obranego kierunku. Po prostu szedłem przed siebie. Zagłębiłem się w swoich przemyśleniach na temat ,,Jabłonki i Zdrady”. Kto zabił? Zostanie złapany? Czy ona umrze? Nie patrząc przed siebie, niechcący na kogoś wpadłem.
- Oj! Przepraszam, nie zauważyłem Cię - Powiedziałem i uśmiechnąłem się. Miałem nadzieję, że ten Ktoś nie będzie zły za ten mały wypadek.
<Ktoś?>
Słowa: 380 = 24 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz