środa, 29 maja 2024

Od Xevy, CD. Asmoday

 - Nie możesz tak robić, Xevo - odpadła Perir, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na towarzyszkę.
Siedziała na podłodze na pięterku domu Teneriski. Od kiedy piegowata pomogła jej się zejść z ukochaną, widywały się od czasu do czasu. Perir określiłaby ją mianem dobrej koleżanki, może nawet przyjaciółki. Xeva była bardzo specyficzną osobą, ale, o dziwo, dogadywały się dobrze mimo różnicy charakterów - szara wilczyca była spokojna, ułożona i wiodła standardowe, można wręcz powiedzieć, że nudne życie, a Xeva... cóż, była Xevą. Może to prawda, że przeciwieństwa się przyciągają.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pył unoszący się w powietrzu nieco przysłaniał jej widok, ale wciąż mogła dostrzec rozgrzebane łóżko, trzcinowe plecionki leżące bez ładu i składu na komodzie oraz zarysy niewielkiego drzewka w doniczce stojącego w kącie. Nie to jednak przyciągało jej największą uwagę - pod brązowymi plamami... czegoś, nawet nie chciała wiedzieć czego (chociaż metaliczny zapach unoszący się w pokoju podpowiadał, co mogło dawać takie plamy) krył się tajemniczy symbol narysowany białą kredą. 
Kiedyś zapytała o to przyjaciółkę, a ta odpowiedziała, że narysowane figury geometryczne służą do przeprowadzania rytuałów związanych z jej wiarą. Perir nie do końca wiedziała, czy rozumie, ale wychodziła z założenia, że sprawy Xevy to sprawy Xevy i póki nie robi ona nikomu innemu krzywdy, to nie ma się czym przejmować. 
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie, burza śnieżna mnie zaskoczyła - burknęła Xeva, zanim chwyciła magią młotek. Trzęsące się w powietrzu narzędzie powoli podleciało do gwoździ utrzymujących deski, którymi zabite było wybite okno. Teneriska przygryzła język, próbując umiejscowić główkę gwoździa między zębami młotka. Perir patrzyła z uniesionymi brwiami na starania przyjaciółki. 
- Aha! - krzyknęła piegowata, podskoczyła i zawiesiła się na trzonku narzędzia. Stanęła na parapecie, jedna łapa chwilowo jej się ześlizgnęła, po czym opierając się przednimi kończynami o ścianę, zaczęła odginać gwóźdź w swoją stronę.
- Wiesz, wydaje mi się, że wilki nie powinny... Umieć tak robić - westchnęła skrzydlata. - Daj, pomogę ci
- Nhie! - wybełkotała różowooka. Ugryzła rączkę mocniej, a po chwili rozległ się brzęk metalu o podłogę. - Ja sobie sama poradzę.
- Dobrze, dobrze - odparła szara, unosząc przednią łapę, obok której potoczył się gwóźdź. - Tylko nie połam sobie zębów.
Podciągnęła róg szaty, który ześlizgnął się z jej grzbietu i leżał w kurzu. Otrzepała go starannie.
- Wiesz, że ten wilk mógł zrobić ci krzywdę?
- Tak, ale co zrobić miałam? Zamarznąć mogłam, to lepiej ryzykować było - odparła bezwiednie Xeva. Odłamała z trzaskiem deskę zakrywającą okno. - A tak to okna mogę przynajmniej wymienić.
Perir podrapała się za uchem.
- Nie wiem, jakoś brzmi to podejrzanie - odparła Torus. - Szczególnie że wie, gdzie mieszkasz.
- Ty za dużo się martwisz Perir - uśmiechnęła się piegowata. - Dobrze będzie, mnie się nic nie stanie.
Zapadła chwila milczenia.  Teneriska z uporem walczyła z zabitym oknem. Zawiał przeraźliwie zimny wiatr. Skrzydlata nastroszyła pióra i opatuliła się szczelniej szatą. 
- Może ja wstawię tę szybkę, co? - zapytała, patrząc, jak szkło drży na podłodze, gdy druga wadera próbowała podnieść je magią. 
- Chyba tak... - odpowiedziała po chwili. - Chyba to pomysł dobry.
Odpuściła. 
- To ja je trzymam, a ty przymocuj - nakazała szara, bez wysiłku unosząc szybę. 
- Na Teneris! -wrzasnęła nagle Xeva. Torus podskoczyła i na milisekundę puściła magię. Okno poszybowało w dół, ale wilczyca w ostatniej chwili je złapała i umieściła powoli na podłodze.
- Xeva, do cholery! - krzyknęła gniewnie. - Prawie je rozbi...
- To on! - różowooka odwróciła się z uśmiechem na pysku. - Stoi przed bramą!
Zanim Perir zdążyła podejść do dziury w ścianie, usłyszała skrzypienie starych zawiasów, a potem kroki na żwirowej ścieżce prowadzącej do drzwi zaniedbanego mieszkania.

<Asmoday?>
Słowa:563

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics