Przewróciła stronę, a jej oczom ukazał się rysunek wyleśnika kędzierzawego - małej rośliny o przypominających pompony małych kwiatach. Przyglądała się jej uważnie; miała wrażenie, że dosłownie przed chwilą już ją widziała. Wróciła się kilka kartek, zachodząc w głowę, skąd wzięło się to uczucie deja vu. Może mózg jej się przegrzał? Nie byłoby to dziwne, w końcu spędziła w tej bibliotece całe popołudnie.. Nie, jest!
Pokruszka pospolita, niemalże identyczna, ale większa i z dwoma białymi liniami na spodzie krępych liści. Nic dziwnego, że pomyliła ją z wyleśnikiem... Zanotowała w myślach, że wyleśnik nie jest pokruszką i na odwrót, po czym włożyła atlas do i tak wypchanej już torby. ,,Powinnam być z siebie dumna, jak tak dalej pójdzie, to stanę się najlepszym odkrywcą na północy! Tylko... jak ja to uniosę?". Włożyła na siebie pas z pękającymi w szwach sakwami, nieumiejętnie manipulując swoją słabą telekinezą. Gdy w końcu ucięła nitkę Mocy, jej łapy ugięły się pod ciężarem kilku opasłych tomów. Samica jęknęła, ale dzielnie się wyprostowała. Już miała wychodzić z korytarza, gdy...
- A to co?! Po zamknięciu tu siedzi, książki wykrada?!
- N... Nie, nie, ja tylko...
- A co ty tam masz? - Chwila szarpaniny, stęknięcie i teatralny wdech. - No pięknie! Chodź no tu, gówniarzu. Będziesz się tłumaczył strażnikom za buszowanie po regałach po godzinach!
- Nie, proszę, ja...
Kłótnia trwała dalej. W dodatku, na nieszczęście Xevy, zarówno wściekły głos bibliotekarki jak i spanikowane jąkanie złapanego chłystka zaczęły się niebezpiecznie zbliżać. Teneriska cofnęła się szybko i przycisnęła się do tylnej ściany, jej serce zaczęło tłuc o jej mostek. Ciemne sylwetki przesunęły się na tle grubych książek oświetlonych jedynie kilkoma świecami z czytelni. W pewnym momencie waderę i parę obcych wilków dzieliło zaledwie kilka metrów. Zamknęła oczy. Była pewna, że bibliotekarka zaraz wyczuje jej zapach. Błagała w myślach Rakazuth o pomoc. Już szykowała się na wrzaski rozjuszonej wilczycy...
Ale nie nadeszły.
Co więcej, oba głosy zaczęły się oddalać.
Odetchnęła. Momentalnie jej umysł się przełączył. Trzeba szybko działać... Ale jak? Zaczęła się uważnie rozglądać po pomieszczeniu, czując, jak jej ukochana adrenalina zaczyna wygrywać szybki rytm jej sercem. Może powinna schować się za stołami w czytelni? Nie, na pewno ją odkryje... A regały? Mogłaby się na nie wspiąć i przeczekać noc na ich szczycie. Nie uśmiechało jej się to, bo brzmiało niezwykle nudno, ale chyba nie miała lepszej opcji - ujawnienie się i proszenie o łaskę nawet nie wchodziło w grę.
Zadarła głowę, szykując się do wykonania swojego planu, gdy nagle je ujrzała.
Okno. Duże okno. Okno, przez które mógł przejść wilk.
W jej głowie zapaliła się żarówka. Nie marnując więcej czasu, upewniła się, że nie słyszy już sprzeczki, po czym zebrała w sobie Moc. Musiała się spieszyć, w końcu Tarcze świeciły jaśniej nić księżyc w pełni. Ciemność przeciął jasny błysk, a nad głową wadery pojawił się błękitny okrąg. Wadera wspięła się na tylne łapy, po czym z trudem - bo dodatkowe kilogramy wcale nie ułatwiały jej zadania - podciągnęła resztę ciała. Momentalnie pojawiła się nad nią kolejna niebieska platforma, a gdy tylko ostatnia opuszka oderwała się od pierwszego zestawu run, zgasł on z cichym sykiem.
Xeva kontynuowała swoją podróż ku szczytowi. Przednie łapy w górę, podciąganie, tylne łapy w górę, powtórz. Powtórz szybciej! Szybciej! To palenie w łapach, nie przypomina ci czegoś? Tak, właśnie o tym mówię. Ta góra o mało cię nie pokonała, pamiętasz? Pamiętasz Xevo, ile miałaś wtedy miesięcy? Nie tęsknisz za wędrownym życiem?
,,Nie tęsknię", odpowiedziała swoim myślom Xeva, zagryzając zęby. Jej ogromne uszy łapały każdy najmniejszy szelest, który powodował kolejny wyrzut adrenaliny. Nasłuchiwały tak uważnie, że udawało im się usłyszeć nawet nieprawdziwe dźwięki.
Dotarła do połowy, ale czuła, że nie wytrzyma tego tempa. Normalnie dałaby radę tej potwornej ilości półek, ale z opasłymi atlasami... Była szybka, była zwinna, ale niekoniecznie silna. Serce waliło jej tak szybko, że waderze wydawało się hałasować na cały budynek. Nogi odmawiały posłuszeństwa, kręgosłup uginał się boleśnie pod dodatkowym ciężarem. Wilczyca czuła każde pojedyncze włókno jej mięśni, które zdawało się wyć w płomieniach podsycanych przez każdy ruch. Pysk wypełniła ślina utrudniająca oddychanie.
Xeva to kochała.
Jakaś jej część chciała nawet usłyszeć kroki bibliotekarki, aby poczuć kolejny rzut adrenaliny. W końcu bez ryzyka nie ma zabawy. A Teneriska uwielbiała wyzwania - a teraz było odrobinę zbyt łatwo jak na jej gust. Uśmiechnęła się do siebie, kontynuując wspinaczkę.
W końcu dotarła na szczyt. Zgasła ostatnia Tarcza, wróciła ciemność. Xeva dyszała. Powinna odpocząć, ale jej krew była przepełniona ekscytacją. Trzeba z tego korzystać! ,,A może by tak coś przypadkiem strącić, jak będę przy wyjściu? I poczekać, aż bibliotekarka przyjdzie?", pomyślała piegowata, podchodząc do krawędzi regału. Koniec końców w Królestwie nie ma żadnych stad teru do drażnienia - wreszcie działoby się coś ciekawego, wreszcie ktoś by ją gonił, a ona miałaby przed czym uciekać!
Dała sobie jeszcze kilka sekund odpoczynku. Jedyne, co jej zostało, to przejście na drugą stronę pomieszczenia, nad pustym korytarzem i na regał pod oknem.
Już podnosiła łapę, aby ruszyć dalej, gdy...
Kroki.
Ścięło ją z nóg. Mimo strachu, była cicha. Przywarła brzuchem do drewna, uszy położyła po sobie. Ogon? Ogon wokół siebie. Byle nie zwisała końcówka.
Szuranie pazurów. Szybkie. Zaalarmowane. Spanikowane.
- Kto tu jest?!
Xeva ledwo się powstrzymała przed pomachaniem kitą z ekscytacji. Wreszcie było ciekawie! Tylko... co dalej!
- Pokaż się! Widziałam światło, ty... ty... Ty chuńcwocie! Złodzieju!
Piegowata milczała. Nie musiała się nawet martwić o to, że jej jasne tęczówki będą widoczne - źrenice były tak rozszerzone z podniecenia, że zostały jedynie wąskie kółeczka naokoło czerni. Było za ciemno, aby bibliotekarka dostrzegła w nich świecące siatkówki. Ale Teneriska ją widziała. Za dużo czasu spędziła na nocnych polowaniach, aby zgubić ledwo widoczną ciemną sylwetkę, poruszającą się nerwowo po alejkach.
- Pokaż się, widziałam cię! - Panika w jej głosie narastała. - Mera, zawołaj strażników, byle szybko!
Rozległo się niewyraźne potwierdzenie i szamotaninę w holu. Trzask drzwi.
Zrobiło się nieciekawie.
Nić Mocy, książka zsunęła się bezszelestnie z półki. Ostrożnie się uniosła w momencie, w którym cień bibliotekarki się odwrócił. Nagle wystrzeliła do przodu, przeleciała kilka metrów i uderzyła w regał. Grube tomy spadły z głośnym hukiem na ziemię, zagłuszając przerażony krzyk i tupot łap po korytarzu prowadzącym do wyjścia.
Xeva jednak nie czekała na zniknięcie obcej wilczycy. Wystrzeliła do przodu, skacząc w pustkę pod regałem. Łapy ledwo dotykały migających Tarcz. Wskoczyła na regał i jednym susem znalazła się pod oknem. Ignorowała wrzaski, ignorowała przekleństwa. W momencie, w którym dobiegła do szkła, otoczyła się pionowymi Tarczami.
Zaczęła naciskać łapami na okno, serce waliło jej niemiłosiernie, a każda sekunda była na wagę złota. Naparła całym ciężarem ciała na szkło, krzyki narastały, jęknęła, okiennice skrzypnęły. Kroki. Kroki na korytarzu, wiele kroków na korytarzu. Panika, panika, och słodka panika! Uderzyła jeszcze raz, do góry, na tylne łapy, na dół, cały ciężar ciała. Uderzyła.
Cisza. Wrzaski milkły. Świst powietrza. Nie było go wcześniej.
Spojrzała pod siebie. Bruk ulicy zbliżał się coraz szybciej.
Uderzyła o odruchowo postawioną Tarczę. Z jękiem stoczyła się w bok, na drugi okrąg z run. Łapiąc oddech, nie zauważyła, że zaczął blednąć.
Zabrakło jej Mocy. Poczuła to ułamek sekundy przed tym, jak zniknęły błękitne znaki.
Xeva sapnęła, gdy poczuła, jak grawitacja szarpie nią w dół. Z głośnym hukiem wpadła w wóz pełen sałaty, sturlała się z niego i uderzyła o jezdnię w akompaniamencie zaskoczonych krzyków przechodniów. Momentalnie zerwała się jednak na równe łapy i odkopując zabłocone główki na bok, ruszyła biegiem w pierwszą lepszą ulicę.
Przez chwilę ktoś ją gonił, chyba rozwścieczony kupiec, potem już nikt za nią nie biegł. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami swojego mieszkania. Zapadły już egipskie ciemności, a ona ledwo łapała oddech. Gdy przechodziła przez drzwi, zaczęło jej się robić słabo, a meble zakryły czarne plamy. Jedyne, co pamięta, to huk odrzucanych na bok toreb z książkami i miękki, wytarty dywan, na który upadła, nagle zmożona snem.
KONIEC CZĘŚCI II
Nagroda: 2 punkty inteligencji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz