piątek, 10 grudnia 2021

Od Vallieany CD. Jastesa

Jak mogłaby spać spokojnie, gdy jej opiekun i przyjaciel byli gdzieś poza bezpiecznym domem, próbując rozwiązać problem takiego kalibru?
Jasne, była wyczerpana i miała dosyć całego tego zamętu, więc usnęła błyskawicznie po tak spokojnym dniu, co to jednak był za sen, skoro wystarczyło ledwie skrzypnięcie drzwi, by od razu poderwała głowę niczym spłoszona zwierzyna? Przez cały czas spędzony z Jastesem nie było godziny, by nie pomyślała o tym, co mogło spotkać Adrila i Vernona, więc gdy tylko usłyszała znajomy głos...

Wróciłem, kochana.

Odetchnęła z wyraźną ulgą. Zwróciła spojrzenie na Jastesa. Nim stary Adril zdążył wejść do salonu, posłaniec również był już wystarczająco pobudzony, by w napięciu oczekiwać na informacje ze strony przybyłego. Zielarz przekroczył próg pomieszczenia i spojrzał na swoją byłą podopieczną i jej przyjaciela, niczym na szczeniaki, które nie wiedziały czy dostaną nagrodę, czy naganę - w tym przypadku, szczeniaki które w ogóle nie wiedziały co może je czekać. Basior odwrócił wzrok, krótko zakaszlał i usiadł do stołu z ciężkim sapnięciem.
- Wszystko dobrze, Adril? - zmartwiła się wilczyca, jednak zamiast wpierw odpowiedzieć, wilk zdjął z szyi naszyjnik i oddał go właścicielce za pomocą telekinezy. Przyjęła go z wdzięcznością, patrząc nań jak na najcenniejszą rzecz jaką posiadała. 
- Ciężko powiedzieć czy dobrze, czy niedobrze - zaczął zagadkowo basior, z powrotem skupiając uwagę towarzyszy - Zaparz herbaty, to porozmawiamy. 
Chciała już zacząć dyskusję, jednak Adril był bezdyskusyjny. Wstała i poszła do kuchni, gdzie za pomocą specjalnych podpałek udało jej się obudzić do życia ogień. Nastawiła wodę, następnie do pustych naczyń wsypała suszone owoce i zioła. W milczeniu stanęła przed garnuszkiem i zapatrzyła się w płomienie, słysząc że Adril i Jastes wymieniają między sobą krótkie zdania w pokoju.
- Dowiedzieliście się czegokolwiek, Vernon? - spytała cicho.
Chwila milczenia. 

Nie mogę powiedzieć, że nie… Jednak pozwól, że zaczekam z wyjaśnieniami na starego. 

Wypuściła powietrze nosem w słabym westchnieniu. Nie wrócili z niczym, a to już było wiele - przynajmniej takie wrażenie odnosiła wadera. Nie było ich cały dzień, bo załatwiali określoną misję. Teraz pozostało mieć nadzieję, że niesione przez nich wieści nie okażą się tragiczne.

Woda wrze.

- Tak, widzę.

~*~

Postawiła przed Jastesem kubek z gorącym naparem, a następnie podała Adrilowi jego herbatę i podsunęła pod nos podgrzaną karkówkę dzika, za co skinął jej głową z wdzięcznością. W końcu sama usiadła i spojrzała wyczekująco na opiekuna, który mimo tęsknego spojrzenia posyłanego ciepłemu posiłkowi, uznał że znęcanie się nad niepewną parą wilków za pomocą ciszy byłoby w tym momencie zbyt dużym okrucieństwem. Przełknął więc ślinę i się wyprostował.
- Poszliśmy pod wskazany przez Jastesa adres… -zaczął starzec, a myśli Vallieany natychmiast przebiła cienka igła niepokoju. Miała wrażenie, że zaraz usłyszy “ale niczego tam nie było”, lecz na szczęście nic takiego nie miało miejsca i Adril kontynuował - I rzeczywiście byli tam rodzice szczeniaka. Vernon ich rozpoznał ze wspomnień Vallieany. Samego szczeniaka jednak tam nie było. Rodzice powiedzieli, że zaginął.
I chociaż wadera już otwierała pysk by się odezwać, Jastes ją uprzedził.
- Jak to? - spytał, jakby czytając jej myśli.
- Najzwyczajniej w świecie. Dwa dni temu wyszedł z domu pod wieczór, ojciec próbował iść za nim, ale po przejściu paru metrów zasłabł i dopiero po paru godzinach odnalazła go partnerka wracająca z pracy, a szczeniak mógł być już wszędzie - odparł niczym fachowy służbista, po czym pociągnął łyk herbaty i zaczął telekinezą rozkrajać mięso, kontynuując - Z Vernonem szybko doszliśmy do wniosku, że musieliście zostać tej nocy odwiedzeni przez naszą zagubioną owieczkę i jego demonicznego pasterza. Stąd te koszmary i szkody - urwał, aby przeżuć kawałek dziczyzny, jednak zaraz kontynuował z pełną paszczą - Rodzice zgłosili to zaginięcie do straży i gdzie tylko mogli, jednak wojsko ma związane łapy po takim czasie. Niby posyłają jakichś specjalistów ze specjalnymi mocami, jednak to jest za duży teren, by mogli wszystko przeczesać. 

I znów wgryzł się w mięso, dając pozostałym chwilę czasu na przetrawienie tego, że podczas ich snu zostali zaatakowani przez pozaziemski byt, a poddany iluzji szczeniak mógł być nawet pod wejściem ich mieszkań. Po grzbiecie Vallieany przeszedł dreszcz. Nie wiedziała jak jest z Jastesem, bo była zbyt poruszona nowymi informacjami… intruz przecież był także na tyle silny, że wpłynął również na jej własnego duchowego towarzysza, który wtedy niczego nie zauważył.

- Kontynuując, ja rozmawiałem z rodzicami, a Vernon przeszukiwał im dom. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że nie mają nic wspólnego z magią, ani innymi duszami. To zwykła rodzina, zaś Caias został wybrany całkowitym przypadkiem, lub pojawił się w nieodpowiednim miejscu, krzyżując drogi ze spoczywającym demonem. To jest dla nas oczywiście na plus, ponieważ wiemy, że demon nie ma na celu tego konkretnego szczeniaka. Konfrontując to z wizją Vernona można dojść do wniosku, że po prostu chce przejąć jakiekolwiek ciało. Wydaje nam się, że wy również zostaliście w to wmieszani za sprawą nieszczęśliwego wypadku, kiedy spotkaliście dzieciaka. Pewnie testował swoje możliwości. Skurczybyk działa szybko i gwałtownie, a szczeniak znika z domu od niedawna, teraz po raz pierwszy na tak długo, myślę… myślimy, że szykuje się na coś dużego.

Adril okrywał przed swoją widownią wszystkie karty niczym wprawiony kuglarz, zaś widownia mogła tylko siedzieć z szeroko otwartymi ustami i niedowierzać temu, co się działo na ich oczach. Wizja szybkiego załatwienia sprawy odchodziła coraz dalej wraz z każdym wypowiedzianym zdaniem, jak gołębie wylatujące z rękawa magika w siną dal… czy cośtam… Valleanę bolała już od tego głowa i nagle znów poczuła potrzebę zapadnięcia w sen.

- Młody może być w poważnych tarapatach, jednak niestety nic nie możemy z tym zrobić. Wiemy za to, że już raz zdołał was namierzyć i wie gdzie mieszkacie, a to rodzi więcej problemów. Nie wiadomo jaki będzie jego następny krok i czy będziecie częścią jego planu. Dużo kombinuje i jest pewny siebie, poza tym jego iluzja jest bardzo silna. Musicie być ekstremalnie ostrożni. 

Złotooki ciężko westchnął i opuścił głowę, jakby zawiedziony takim rozwojem wydarzeń i Vallieana nie mogła powiedzieć, że go nie rozumiała. Osiągnęli tyle, że wiedzieli że demon chce pozyskać ciało i nie wie jak się do tego zabrać, więc jest nieobliczalny - cudownie wręcz.
- Więc co teraz, Adrilu?
Zielarka znów podniosła zmartwiony wzrok na byłego opiekuna, gdy ten zjadał przygotowany posiłek. Dokończył, szybko oblizał pysk  i odchrząknął, rozluźniając postawę. Lodowate spojrzenie starego wilka błysnęło, niby dziko, groźnie, jednak nie była to złość skierowana na towarzyszy.
- Zrobicie jak uważacie. Jesteście dorośli i macie swój rozum, ale także macie swoje obowiązki. Nie wiecie kiedy, ani czy w ogóle, zaatakuje was szczenię pod wpływem demona, o ile do tego czasu nie zostanie już sam demon w ciele szczeniaka. Jedyne co mogę doradzić, to starajcie się nie opuszczać tego Dystryktu o ile to możliwe i pozostawać ze sobą w kontakcie, by w razie konieczności móc szybko tu przyjść… chyba, że jednak możecie wziąć wolne i wolicie zostać. Nie mam nic przeciwko. To mieszkanie jest otoczone barierami, więc jeśli cokolwiek się stanie, nawet jeśli poczujecie, że coś niefizycznego klepnęło was w tyłek, od razu macie przyjść, jasne? Nie wiemy co ten skurwysyn planuje, więc nie możemy ryzykować - warknął stary, rzucając obojgu spojrzenie wskazujące na brak możliwości kwestionowania jego polecenia. Nim ktokolwiek zdążył się odezwać, zielarz znów wyprostował kręgosłup i następne słowa skierował do Vallieany - Tak czy inaczej dam ci przepis na bariery, pamiętaj, że nie mogą zbyt długo czekać przed spożyciem i nie mogą być jedzone na…
- Wiem… - zmęczona wadera skinęła głową i przetarła grzbietem łapy własne czoło. 
Zielarz skinął, dopił napar, a jego westchnienie wypełniło ciszę. Wstał z siedzenia i dosyć koślawo się rozciągnął.
- Idę się położyć. Wy też spróbujcie odpocząć, rano wszystko przemyślimy jeszcze raz - bąknął i skierował się do wyjścia do własnej sypialni. W ostatniej chwili się zatrzymał i rozejrzał po pomieszczeniu, czując jak silne emocje cała sytuacja wywołała w niespokojnych wilkach. Znów westchnął i na chwilę obrócił się w ich stronę.
- Uspokójcie się trochę. ‘Następny dzień jest uczniem poprzedniego’, czyż nie? Dzisiaj już wiemy dużo więcej niż wczoraj i możemy zacząć stawiać opór, więc nic nie jest przesądzone - mruknął, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco, aż w końcu zamilkł i dopiero po chwili zakończył - Dobranoc. 
i pozostawił towarzyszy w milczeniu, zagrzebanych po uszy we własnych myślach.

<Jasiu?>

Słowa: 1315 = 86 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics