Słońce jeszcze nie wstało, gdy Aarved owinięty w futra i gruby szal ruszył w drogę. Padał gęsty śnieg roznoszony przez mrożący wiatr, ale to był ostatni wolny dzień, w którym mógł dostarczyć tę paczkę, a zależało mu na tym, aby zrobić to osobiście. Miał nadzieję, że Vallieana będzie w domu do czasu jego przybycia - dlatego zdecydował się na tak wczesną godzinę pobudki. Poza tym tak długi, bo ponad tygodniowy, urlop sprawiał, że zaczynało mu brakować wyzwań - wysypiał się, nic go nie bolało, był najedzony... Dziwny był ten komfort. Może dlatego postanowił, że wstanie przed wschodem słońca i rzucenie się w środek wichury to dobry pomysł?
Po paru godzinach jednak dotarł do jaskini wadery. Stanął przed wejściem osłoniętym grubą warstwą liści, otrzepał się na tyle, na ile mógł, po czym odgarnął rośliny i wszedł do środka. Różnica temperatur sprawiła, że poczuł falę gorąca, ale nie miał zamiaru zdejmować grubego płaszcza czy odwijać szala zakrywającego jego pysk - w końcu nie posiedzi tutaj zbyt długo, zsunął jednak kaptur z uszu.
- Przepraszam, czy jest ktoś w domu? - zawołał w mieszkanie. Usłyszał kroki dochodzące z jego głębi. Wyciągnął paczkę i czekał, oglądając błyszczące grzyby oraz wysposażenie wnętrza. W końcu jednak jego uwagę przykuła czarna postać wyłaniająca się z przejścia na niższe piętra.
- Witam, czego p... Och, Aarved, to ty! Nie poznałam cię, przepraszam.
- Wybacz, ale pogoda jest tak zła, że chyba tylko rogi zostawiłem nieosłonięte. - Uśmiechnął się wilk, przy okazji strzepując resztki zasłony z roślin ze wspomnianego poroża.
- W takim razie co cię sprowadza w taką śnieżycę? - wilczyca zmarszczyła brwi. - Może zrobię ci coś ciepłego do picia? Chciałbyś herbaty?
- Dziękuję ci bardzo, ale niestety się spieszę. Przyszedłem z prezentem dla ciebie. - Podniósł niewielkie, ładnie zapakowane pudełko trochę wyżej. - Mam nadzieję, że ci się on spodoba.
- Och, ja... Dziękuję, nie spodziewałam się. - Zerdinka zamrugała szybko parę razy, po czym przyjęła paczkę i ostrożnie odstawiła ją koło siebie. - Jesteś pewien, że nic nie potrzebujesz? Możesz przeczekać tutaj burzę, jeśli chcesz.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale niestety nie mogę zostać. Cieszę się, że mogliśmy się zobaczyć.
Uśmiechnął się i pochylił głowę w geście pożegnania.
- Ach, jasne, rozumiem. Dziękuję jeszcze raz i szerokiej drogi - odparła wilczyca, kiwając delikatnie ogonem na pożegnanie.
- Miłego dnia i spokojnej pracy! - krzyknął basior, kiedy znalazł się już na dworze. Naciągnął kaptur na głowę, zeskoczył ze skał i ruszył w drogę powrotną.
Nagroda: 300 KŁ + 3 punkty do statystyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz