-Jasna cholera, czy naprawdę tak trudno jest uprzedzić swojego podwładnego wcześniej, niż na półtorej godziny przed, że ma się stawić w pracy? Nadęty burak.- wyburczała zdenerwowana Karwiela, truchtając między budynkami Centrum. Niecałe pięć minut wcześniej okazało się, że plany na leniwe popołudnie i kilka kolejnych dni pójdą w diabły, ponieważ jej obecność jest bardzo pożądana na jednej z tych wielodniowych obław, na których mało kto chce być. Ona dla odmiany czerpała z nich przyjemność, jednak MUSIELI JEJ POWIEDZIEĆ DOPIERO TERAZ, JAKBY OBUDZILI SIĘ Z ŁAPĄ W NOCNIKU? -Co z prowiantem? Co z ochroną przed zimnem? Pewnie, że nie raczył się zastanowić, przecież ma naturalną ochronę w postaci pokaźnej ilości tłuszczu, to go to nie obchodzi. Zasraniec. I to jeszcze w Święto Wielkiego Obdarowywania!- warczała, przyciągając spojrzenia przechodniów, którzy widząc drgający nerwowo odwłok na wszelki wypadek schodzili jej z drogi.
Teraz, zamiast rozważnego i spokojnego obchodu po raju dla wilków lubiących tłum, żarcie i świecidełka (czyli po jej personalnym Eden) musiała czym prędzej wracać do domu, aby móc zdążyć przed tym jak reszta wyruszy. A nawet nie kupiła Xevie prezentu!
Xeva. Prezent. I co teraz?
Może wręczyć go po powrocie? Nie, byłoby to co najmniej niesmaczne, zwłaszcza że może wrócić długo po zakończeniu Święta. Trzeba coś szybko wymyślić i szybko dostarczyć, niech tego przeklętego gbura pchły ciągną za uszy! Tylko co?
Już miała zawracać w kierunku Rynku, gdy do głowy wpadł jej genialny pomysł, który na pewno zaoszczędzi jej trochę czasu i sprawi przyjaciółce przyjemność. Porzucając gniewny wyraz pyska ruszyła biegiem w drogę do swojej jaskini.
~*~
W parędziesiąt minut później stała przed domem Xevy, ciepło ubrana, ubezpieczona w owijki i skórzaną torbę, trzymając w powietrzu włożony do zakupionego parę tygodni wcześniej niewielkiego, zdobnego w kwiaty pudełka prezent oraz karteczkę. W środku znajdowało się kilka ciekawych i ładnych kamieni, które zebrała na swoich wyprawach, pióro Sępiska Łysawego oraz bransoletkę ze złotym zębem (który kilka lat temu wybiła jakiemuś idiocie w karczmie). Brzmi to co najmniej groteskowo, lecz chciała przyjaciółce dać również coś, co zrobiła sama. A że z przedmiotem wiązały się przyjemne wspomnienia, a sam ząb prezentował się o wiele ładniej niż w gębie lowelasa z karczmy, a ponadto wcale nie wyglądał jakby stamtąd pochodził wybrała właśnie jego. Miała nadzieję, że Xevie się spodoba.
Na kartce natomiast widniało dzieło sztuki w postaci narysowanej węglem w trzy minuty Karwieli (Elijas Ragnarook Marath złapałby się za głowę) oraz napis "wkrótce będę z powrotem".
Trzymane prezenty położyła przed drzwiami, po czym zaczęła w nie walić tak głośno, że obudziłaby umarłego. Gdy usłyszała zbliżające się kroki odbiegła kawałek, by dać znać że musi czym prędzej ruszać w drogę. Po chwili Xeva wyszła na dwór i ze zdziwieniem patrzyła na leżące pod jej łapami prezenty.
-Wszystkiego najlepszego!- Karwiela krzyknęła z oddali, machając odwłokiem w geście powitania, które zapewne lepiej było widać niż uśmiech. Gdy tylko zobaczyła jak pysk Xevy rozpromienia się, a jej ogon zaczyna tłuc o ziemię wskazała szybko na swój ekwipunek i biegiem ruszyła na miejsce spotkania. Na bank była spóźniona, ale może jeszcze uda się dogonić drużynę.
Nagroda: 300 KŁ + 3 punkty do statystyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz