To było ich pierwsze Święto Wielkiego Obdarowywania w Królestwie Północy. Pierwsze! Nie mogły tak po prostu zaprzepaścić tak wspaniałej okazji do radowania się. Problem w tym, że… Były w tym zupełnie zielone. Nie pamiętały nawet, czy w ich rodzinnych stronach w ogóle obchodziło się takiego typu święto. Pomijając fakt, że w ogóle niczego stamtąd nie pamiętały.
Wracając! Co się
robi podczas takiego święta? Skoro nosi nazwę "Wielkiego Obdarowywania"
to może chodzi właśnie o prezenty? Tak, na pewno musi chodzić o
prezenty. Ale nie miały nawet kogo zapytać o szczegóły, a co dopiero
komu coś podarować. Postanowiły jednak nie rezygnować z tego pomysłu i
dać coś od siebie mimo wszystko.
Tylko komu?
Przejechały
podekscytowanym wzrokiem po wnętrzu swojej norki, jakby to ona miała
dać im inspirację. I… Udało się, bo napotykając spojrzeniem na puste
pudełeczko po maści na spękane poduszki, już wiedziały, co dalej robić.
Jak z procy wystrzeliły ze swojego domu, wypadając na mroźny puch. Już
chciały biec, pędzić, jakby od tego zależało ich życie, ale w porę
przypomniały sobie o najważniejszej rzeczy.
– Pieniądze!
Ostatnie
nieporadne i niezdarne krzątanie po mieszkaniu i w końcu były gotowe.
Nawet nie zarejestrowały, kiedy minęła im cała podróż. Będąc już w
Centrum, zwolniły swój krok znacznie, aby móc dokładnie podziwiać
wszystko, co je otaczało. Wspaniałe dekoracje cieszyły oczy, bogate
stragany zachęcały do podejścia, a w zapachach świątecznych potraw i
przekąsek można było się zatracić. Gdzie mogłyby znaleźć odpowiedni
prezent? Jaki w ogóle będzie odpowiedni? Podchodziły do jednych
straganów, potem do drugich, dokładnie analizując wszystko, co się na
nich znajdowało. Jednak… Nic nie zwróciło ich szczególnej uwagi. Do
czasu, kiedy coś w ostatniej chwili błysnęło im w oku. Ostrożnie
podeszły do tego jednego, już przestały liczyć którego z kolei,
straganu. Niewiele było na nim rzeczy, ale sprzedawczyni wyglądała na
przyjazną. Lys i Tin wbiły spojrzenie złotych tęczówek w niby niepozorny
wisiorek w kształcie małego kolibra, na ładnie plecionym, czarnym
rzemyku.
– Śliczny… – westchnęła Tin w rozmarzeniu – chyba go wezmę.
Wilczyca po drugiej stronie uśmiechnęła się ciepło.
– Zapakować?
– O, tak, proszę! – aż zatuptały łapami w miejscu.
Obserwowały,
jak wadera wyciąga pudełeczko ozdobione wstążką i z kawałkiem pustej
karteczki. Wypatrzony naszyjnik znalazł swe miejsce w środku.
– Ooh, a mogłaby pani jeszcze napisać, że od Lys i Tin, proszę?
Wzrok
pełen nadziei skrzyżował się z tym nieodgadnionym. Rogate zignorowały
to wątpliwe spojrzenie zaraz po tym, gdy usłyszały ciche "jasne".
Podziękowały ślicznie i podając niecierpliwie zapłatę, pognały w stronę
jaskini znajomej zielarki. Bardzo chciały, żeby jej się spodobał.
Jakiż to zawód poczuły, kiedy na miejscu nie zastały zupełnie nikogo. Upewniały się trzy razy!
– Może też jest zajęta świętami…
Westchnęły, mimo wszystko nie rezygnując z zostawienia prezentu zaraz pod zasłoną z roślin, dzielnie broniących wejścia.
Nagroda: 300 KŁ + 3 punkty do statystyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz