– A czemu dwa imiona masz?
Niby zwykłe pytanie, a wyjątkowo mocno zadźwięczało w ich wspólnej głowie, sprawiając, że obie wadery zaczęły się głęboko zastanawiać.
Tin pierwsza uporządkowała myśli i zabrała głos.
– Właściwie… To… To jest bardzo skomplikowane. Jesteśmy kimś w rodzaju dwóch sióstr, ale zamknięte w jednym ciele, związane w jednym umyśle, a jednak myślące samodzielnie. I chyba przyjęłyśmy, że tak było praktycznie od zawsze, bo żadna z nas nie pamięta, żebyśmy kiedyś były… Oddzielnie. Albo samotnie. Może to dziwne dla innych, ale tak już chyba musi być.
Łapa wyżłobiła mały dołek w śniegu, jako gest skrępowania. Niewygodnie im było o tym mówić. Gdzieś tam głęboko bały się odrzucenia i wyśmiania, wykluczenia. Były inne. Nikt poza nimi nie był do nich podobny. Wszyscy byli… Normalni.
Usłyszały głębokie, przejęte westchnienie drugiej wadery… Albo trzeciej? Jednak nie zapowiadało się na to, żeby zamierzała je wyśmiać. To chyba dobrze? W pewnym momencie przekrzywiła zabawnie łeb na bok, zupełnie tak, jak gdy pytasz się swojego psa, czy chce wyjść na dwór.
– A to tak można? – zapytała w końcu, a po kiwnięciu głową Lys i Tin, jej piegowaty pysk wykrzywił się w naprawdę szerokim uśmiechu.
W jednej chwili podskoczyła na wysokość godną najlepszego zająca i w tych podekscytowanych pląsach zaczęła okrążać rogate siostry. Gdy otworzyła pyszczek, dalej się uśmiechając, one już czuły, że nadejdzie z nich lawina słów i potok pytań.
– Czy jeśli jedna na lewo chce iść, a druga na prawo chce iść, to w budynek na środku wpadacie?
– Nie…
– A czy jak jeść inne rzeczy chcecie, to kłócić się zaczynacie?
– My w sumie…
– A powiedz "Czy rak trzyma w szczypcach strzęp szczawiu, czy trzy części trzciny"!
– Czy rak trzyma w szczypcach strzęp…
– Druga teraz!
Wdech. I wydech. Lys miała mniej ochoty na takie gierki.
– Czy rak trzyma w strzy… szczy… Nie umiem! Już starczy. Prosimy.
Aż usiadły, nieco skołowane tym małym maratonem "tysiąc pytań do". A Xeva dalej dreptała w miejscu, zamiatając długim ogonem zimny śnieg, widocznie wciąż nie mogąc opanować radości. Może pora na zamianę? Teraz one o coś zapytają.
– Hm… To – zerknęły na te nieszczęsne drzewo, w którym jeszcze parę chwil temu tkwiły zaklinowane – jak możemy ci się odwdzięczyć za pomoc z uwolnieniem się z tamtego drzewa? W końcu zużyłaś na nas dość dużo mocy… Na pewno na coś się przydamy!
<Xeva?>
Słowa: 380 = 24 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz