Xeva przekrzywiła głowę, a jej oczy pokryły się mgłą zamyślenia. Chwilę stała w zupełnym bezruchu, Bóg wie, jakie snując plany. Lys i Tin odwróciły głowę, przyglądając się tropom na śniegu.
- Wiem!
Rogate wadery podskoczyły, a potem zaczęły podążać beznamiętnym, zszokowanym wzrokiem za skaczącą wokół nich nieznajomą.
Przed ich oczy wyskoczył zapisany drobnym pismem pergamin. Zrobiły zeza, próbując odczytać pochyłe pismo, ale list zniknął z ich pola widzenia tak szybko, jak się pojawił.
-Ze mną na zwiad pójdziesz... Pójdziecie, to jest. Tak! - wykrzyknęła piegowara, a jej rozentuzjazmowane ruchy zaczęły bardziej przypominać jakiś rytualny taniec, bynajmniej nie wyglądając jak zwykłe podskoki wesołego młodzika.
- N... Na zwiad? - wymamrotały Lys i Tin. W końcu się otrząsnęły, a bardziej zorientowana z ich dwójki przejęła ciało i dodała: - Gdzie?
- No tu - odparła Xeva zdziwionym tonem, zupełnie jakby nie mogła uwierzyć, że jej nowe towarzyszki zadają tak głupie pytania. Po chwili jednak rozejrzała się niepewnie. - Albo... Albo i nie tu... W każdym razie niedaleko. Za ptakami uciekałam i chyba z trasy zeszłam. Ale to nieważne. No chodź!
I chwyciła wadery za jeden z kręconych rogów, ciągnąc je w głąb lasu. Po chwili puściła, zaczynając nucić piosenkę, wyraźnie przeszczęśliwa, że zawarła nową znajomość - teoretycznie nawet nie jedną, a dwie.
Jako że Teneriska dysponowała całkiem całkiem dobrą orientacją w terenie, szybko odnalazła swoje ślady i zaczęła się nimi cofać wraz z siostrami u boku.
- Właściwie to co będziesz mówić, jak już tam dojdziemy? - padło pytanie.
Wilczyca zamyśliła się i jeszcze raz sięgnęła po zwój telekinezą. Dopiero teraz samice zauważyły, że nieznajoma nie panowała nad swoją magią zbyt dobrze, a wcześniejsze zaprezentowanie im zapisków było zupełnym przypadkiem - tak naprawdę powinny się ciszyć, że nie dostały ciężkim walcem, na który nawinięty był pergamin, w nos.
- Sprawdzić czy te nory królików zamieszkane są. W sensie czy tam... dz... dzieci... Że szczeniaki królików są.
- Ah, rozumiem - odpowiedziały Lys i Tin, wciąż za nią podążając. Zapadło parę sekund ciszy. - A po co my ci do tego?
Xeva zatrzymała się i spojrzała na nią, dysząc lekko.
- No same chciałyście. Na spacer idziemy. Wy nic robić nie musicie, miły spacer miejcie.
I zupełnie jakby to miało wyjaśnić wszystkie wątpliwości rogatych łowczyń, odkrywczyni ruszyła przed siebie. Zniknęła za zakrętem starej ścieżki, którą dotychczas szły, a jej długa kita zafalowała i wsunęła się za drzewo.
- Czekaj! Ale może ci... - Lys i Tin przyspieszyły, próbując nadążyć za nieznajomą. Skręciły szybkim truchtem.
Nagle wpadły w ciemny zad.
Otrząsnęły się i parsknęły, bo falowane, wiśniowe futro dostało im się między zęby.
- Xeva... Co...
- Spójrz.
Zimny głos wilczycy otrząsnął siostry. Wychyliły się zza szerokich łopatek swojej towarzyszki, a oczy rozszerzyły im się ze strachu.
Koło ścieżki, która rozciągała się przed samicami, znajdowało się prawdziwe pobojowisko. Krew lśniła niczym neony na białym śniegu, a połamane gałęzie były rozrzucone wokół śladów ciągnięcia i walki. Tropy ciągnęły się w głąb lasu, równolegle do ścieżki, a potem oddalały się od niej, odbijając od poprzedniego kursu o kilkadziesiąt stopni.
Rogate przełknęły ślinę. Od razu uświadomiły sobie, że to nie może być miejsce, w którym ich rodacy położyli jakąś zwierzynę, ani nie trafiły na ślad polowania niedźwiedzia lub innego dużego drapieżnika. Nie było widać śladów żadnego leśnego zwierzęcia - w śniegu odciśnięte były jedynie duże łapy o czterech palcach.
Trzy wilczyce stały tak w milczeniu, powoli dochodząc do siebie. Teneriska zerknęła na swoje towarzyszki.
- I co teraz, Xeva?
Piegowata uśmiechnęła się.
- Dowiedzieć się, co się stało musimy.
~*~
Już od godziny podążało za wilczycami, ani na chwilę nie odrywając nosa od ich śladów na śniegu. Przenikało przez kamienie i drzewa.
W końcu wyczuło, że się do nich zbliża. Wyczuło też krew.
Zawiał wiatr, a mleczne oczy rozmyły się w powietrzu.
<Lys i Tin? Jedziemy XD>
Słowa: 600 = 35 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz