niedziela, 16 czerwca 2019

Od Rhiannon

Już sama myśl o wstaniu ze swojego wygodnego posłania potrafiła doprowadzić waderę do depresyjnych myśli. W jej domostwie panował taki chłód i ziąb, że nie miała ochoty nawet wstać i czegoś dobrego zjeść. Choć wiedziała, że byłoby to marnotrawstwo dnia, gotowa było zrobić ten jeden, jedyny wyjątek i zostać jeszcze kilka godzin w tym cieple... Wyściubiła czarny nos i kawałek pyska, zaraz jednak schowała go z powrotem, kichając przy tym głośno. Dźwięk parsknięcia rozniósł się echem, doprowadzając najwyraźniej do szału nietoperze w sąsiedniej jaskini. Te zaczęły bowiem dziko piszczeć i zanim wadera się zorientowała, już latały po jej "pokoju" rozwścieczone. Chciała je przepędzić, ale ilość zwierząt jej to po prostu uniemożliwiała. Kilka wręcz wleciało jej do pyska, na co Rhiannon reagowała z obrzydzeniem.
— Sio! Won! Już was tu nie ma! — krzyknęła wściekła, odganiając się łapami od czarnych stworzonek — I jak ja mam tu spać, do cholery? W takich warunkach?
Przeklinała się w myślach, że nie urządziła tu jakichś przejść czy innych podobnych blokad. Drzwi miała jedynie między kilkoma jaskiniami i teraz tego bardzo żałowała. W myślach postanowiła, iż wybierze się gdzieś, aby zakupić potrzebne materiały. W sumie nie potrzebowała wiele, ot, kilka desek i metalowe kołki. Z ich wykonaniem poradzi sobie, gorzej z przejściem do innego dystryktu. Na kilku godzinną wyprawę trzeba by się jakoś przygotować, choćby wziąć jakieś jedzenie. Westchnęła głęboko z nutką melancholii i pomału zsunęła się z ukochanego miejsca spania. Rozciągła się szybko i podbiegła do innej jaskini, wolnej od nietoperzy. Lekko zdenerwowana przywdziała skórzany płaszcz i zapiąwszy sprzączkę, zdała sobie sprawę, że jej spiżarka świeci pustkami. Jak mogła tego nie zauważyć? Niemożliwe... Ale jednak. Zmarszczyła brwi w wyrazie rozgniewania się na własną osobę. W końcu jednak wyszła na zewnątrz, otwierając dębowe drzwi. W niebieskie ślepia buchnęła mgła, przypominająca bardziej mleko niż nasączone wodą powietrze. Tak oto wita swą domowniczkę Masyw Mgieł, w którym owa istotka się osiedliła. Zamknąwszy swe domostwo, Ammit od razu skierowała się w górę zbocza. Na pamięć znała drogę do centrum, choć odwiedziła je jedynie kilka razy. Starała się odpowiednio odliczać odległości, mimo że szła całkowicie na ślepo. Po południu widoczność poprawia się, ale aktualnie był wczesny ranek i mgła była w wyżu swojego panowania. Ostatnio chciała odpocząć, poskładać myśli i niepotrzebny jej był chaos i szum miasteczka - ale teraz ją tam wręcz coś ciągło. Jej jasna sierść zlewała się ze śniegiem, w którym brodziła niekiedy i po pysk. Gdy wyszła z mgły, która otaczała ją wokoło, zdała sobie sprawę, że nie ma bladego pojęcia gdzie ma teraz się udać. Krajobraz po jej ostatniej wizycie dość mocno się zmienił albo ona sama podeszła zbocze od innej strony. Zdezorientowana starała się znaleźć charakterystyczne punkty, mogące jej zdradzić swoje położenie, ale nic nie zauważyła. W oddali nieznajome szczyty i kilka dolin witały ją serdecznie. Za sobą miała stok pełen mgły, stanowiącej naturalną ścianę. Gdy już chciała iść wokoło naturalnej, białej bariery, aby natrafić na coś znajomego, zauważyła postać, dość niedaleko. Zmrużyła oczy i dostrzegła jej wyraźne kontury. Owym zwierzęciem był przedstawiciel jej gatunku, który raźnie i bez trudu pokonywał zbocze. Miał jakiś cel, więc na pewno wiedział, gdzie jest. Rhiannon przez chwilę trwała w bez ruchu, zastanawiając się, jakie są szanse, że wilk idzie w stronę Centrum. Nawet jeśli nie, to może wskaże jej drogę. Zawahała się, ale w końcu ruszyła biegiem w jego stronę, pokonując susami głębokie zaspy śniegu.  

<Ktoś chętny?>

Słowa: 555

1 komentarz:

Layout by Netka Sidereum Graphics