Zmarszczyłam brwi, ze wszystkich sił próbując zrozumieć, co mówi Valion. W głowie mi szumiało i z trudem łączyłam fakty. Zamknęłam na chwilę oczy, chcąc uspokoić nieco zawroty głowy. Chyba przegięłam. BARDZO przegięłam. Zaklęłam cicho. Miałam ich oprowadzać, a nie upijać się na skraj nieprzytomności. Dałam się wyprowadzić Williemu z równowagi pytaniem o Lysa. A potem przez cały czas rzucał mi dziwne spojrzenia zza baru, przez co bardziej skupiłam się na ignorowaniu go, niż kontrolowaniu, którego drinka podsuwa mi Elliot.
- Przesadzasz - Elliot zbył brata machnięciem łapy. Wychylił kolejną kolejkę.
- Chyba nie do końca - mruknął Valion, patrząc na nas krzywo.
Nadal marszcząc brwi, rozejrzałam się dookoła. I ponownie zaklęłam, tym razem w myślach, bo wcześniej zrobiłam to prawdopodobnie głośniej, niż zamierzałam.
Wszystkie wilki siedzące w karczmie wbijały w nas spojrzenia wyrażające całą gamę emocji: od szoku, przez zniesmaczenie do rozbawienia. "Wszyscy", nie wyłączając Willy'iego. Stary karczmarz wycierał szklanki ścierką i, bezwstydnie się na nas gapiąc, chichotał pod nosem.
Trzeba było coś z tym zrobić.
- Ej, a co powiesz na karaoke? - zaproponował Elliot, trącając mnie łapą, żeby zwrócić moją uwagę.
Momentalnie zapomniałam, o czym myślałam jeszcze przed chwilą. Spojrzałam na basiora z szerokim uśmiechem.
- A wiesz, że w sumie nie mam nic przeciwko? - choć jakiś głos na granicy świadomości szeptał mi, że nie powinnam tego robić. Nie miał jednak siły przebicia, bo już chwilę później zmierzaliśmy z Elliotem do specjalnie przygotowanej, niewielkiej sceny.
~•~
Kilkanaście upokarzających minut później Willy stwierdził, że starczy już tego robienia z siebie idioty. Podszedł do nas i odebrał mikrofony. Po czym podszedł do mnie i szepnął mi do ucha tak, żebym tylko ja usłyszała:
- Magowi czarnej magii takie zachwianie nie przystoi, nieprawdaż? - uśmiechnął się i mrugnął porozumiewawczo. - Użyj tej swojej magii i zrób coś ze sobą. I zabierz stąd kolegę.
Po czym wrócił za bar obsługiwać klientów.
~•~
Chwilę zajęło mi zebranie się w sobie, a potem jeszcze trochę poprawne rzucenie zaklęcia. Opornie, ale się udało.
- Matko, moja głowa - jęknęłam, gdy tylko zaklęcie zadziałało, a ja otrzeźwiałam. Niestety, nie było w stanie zniwelować efektów nadmiernego picia. Także teraz cierpiałam. - I po cholerę dałam się sprowokować...
Razem z Valionem wyprowadziliśmy Elliota z karczmy. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz zdałam sobie sprawę, jak długo tam siedzieliśmy. Było już niemal całkiem ciemno.
- Chyba powinniśmy znaleźć dla was jakiś nocleg - zauważyłam. W ostateczności mogliby przenocować u mnie, ale moje mieszkanie było zbyt małe, by pomieścić trzy wilki. Ale jeśli innej opcji nie znajdziemy, to chyba nie będziemy mieli wyboru...
<Valion? Pat?>
Słowa: 406
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz