Im dłużej podróżowaliśmy po bezkresnej północy, tym masywniejsze opady śniegu uderzały w nasze ciała. Rzuciłem okiem na towarzyszącą mi waderę, odzianą w ciepły strój z grubej, niedźwiedziej skóry. Podążamy lodowym szlakiem tak długo, że z pewnością chłód zaczął jej już doskwierać. Dobrze, że pamięć mam jeszcze dobrą. Nasza wyprawa skończyłaby się tragicznie, gdybym choć na moment zboczył z drogi. Nie byłem tu od tylu lat, a krajobraz znacząco się zmienił. Mimo to czuję, że to ten sam dom, który opuściłem. Nie mogę się doczekać aż zobaczę zamek. Ale... Co powiem rodzinie? Jak śmiem wracać do nich po tym jak odrzuciłem rolę króla i wystawiłem Północ na brak Wyroczni.
Z zamyślenia wyrwało mnie dziwne przeczucie. Zatrzymałem się, a Vena stanęła obok mnie. Spod kaptura wystawał jej tylko mały kawałek pyska w masce, która miała ją chronić przed odmrożeniami.
- Ktoś nas obserwuje - powiedziałem. Intuicja mnie nie myliła, bowiem chwilę później ujrzałem błękitne ślepia. Zaraz potem obok nich pojawiły się również złote oczy. Białe wilki idealnie wtapiały się w otoczenie zasłane zaspami. To z pewnością strażnicy.
- Kim jesteście? - usłyszałem głos. Już chciałem śmiało się uśmiechnąć, jednak postanowiłem zachować powagę.
- Imię me Arian Andor Veliciusz z łona Silvarii, dziecię Eleonory, jestem pierworodnym Andora Astora Veliciusza oraz Wielką Wyrocznią Królestwa Północy.
Przez moment zastanawiała mnie reakcja, jaką mogła mieć Arvena, słysząc to, co mówię. Opowiadając niegdyś legendę o Silvarii nie wspomniałem o mojej roli wyroczni czy pochodzeniu. Cóż... wytłumaczę jej moją przeszłość gdy tylko zyskamy chwilę. Tym razem bez ukrywania takich faktów.
~*~
Rozglądałem się po ścianach, na których wisiały stare obrazy. Wewnątrz zamku wszystko było zrobione z lodu, jednak temperatura wewnątrz była przyjemna. Vena mogła w końcu zdjąć kaptur i maskę. Jej oczy wędrowały ku wszelakim zdobieniom ścian. Gdy nas wywołano i weszliśmy do ogromnej sali na jej pysku ujrzałem miłe zaskoczenie. Z pewnością podobały jej się witraże i rzeźby w sali tronowej.
- Nigdy nie spodziewałam się, że ujrzę cię z powrotem - ciepły głos rozniósł się po pomieszczeniu. Poczułem szybsze bicie serca. Z tronu, po schodach zeszła w moim kierunku wadera.
- Witaj Nairo. Ja też nie sądziłem, że wrócę - rzuciłem pośpiesznie. Zauważyłem, że moja towarzyszka pokłoniła się. Ja nie zamierzałem. Jest moją królową, owszem, ale przede wszystkim... - Siostro, miło mi cię znów widzieć - objąłem ją na powitanie.
- Twoi znajomi powiadomili mnie, że się zjawisz. Oczekiwaliśmy cię.
- Czyżby już dotarli?
- Hercules z ojca Herona i matki Misturcji, James z Rodu Lancasterów i Lysander de Luynes. Tak są tutaj. I oni również nie wiedzą dlaczego ich wezwałeś w te... jak to nazwali zmarzliny. A ty z kim przybyłeś? - spojrzała na moją przyjaciółkę.
- Jestem Arvena - odparła.
- Miło mi cię poznać.
- Gdzie on jest? - usłyszałem huk ogromnych drzwi i zimny, niski głos.
- Tutaj... ojcze. - odwróciłem się w stronę wilka, kroczącego dumnie w moim kierunku.
- Próbowaliśmy go trochę spowolnić... - zaczął Lysander.
- ...ale to były król - dokończył rudy basior.
- Po tylu latach wracasz tu jak gdyby nigdy nic? Nie masz już za grosz godności? - zacisnąłem zęby, aby przypadkiem mu nie odszczekać.
- Arian, wyjaśnij mi, czego potrzebujesz - moja siostra jak zwykle zachowywała się jak anioł. Byłem jej za to wdzięczny. Naira od zawsze jest dumną waderą, zadbaną i pięknie się prezentującą. Królowa z prawdziwego zdarzenia.
- Jeśli jeszcze ojciec pamięta, kiedy stałem się dorosły moc wyroczni spłynęła na mnie.
- A potem opuściłeś Królestwo Północy - rzucił. Nasze stosunki nie są zbyt... przyjacielskie.
- Ale wróciłem! Mam do tego powody.
- Jakież to? - spytała Naira.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć usłyszałem ciepły głos. To Elrisa.
- Wróciłeś do domu! - powitała mnie najmocniejszym uściskiem jaki był możliwy.
- Tak, mamo, wróciłem - patrząc przej jej ramię, ujrzałem niska, złocistą waderę - Czyżby Lien? - matka kiwnęła głową. - Nieźle wyrosłaś - zwróciłem się do najmłodszej siostry. Po kim ona jest tak uroczo niska?
- No popatrz, ja prawie cię nie pamiętam - prychnęła, żeby zaraz potem się uśmiechnąć. Zbliżyła się do mnie, żeby dokładnie mi się przyjrzeć. Chwyciła nawet za skrzydła - Tato są większe od twoich - roześmiała się radośnie. Widziałem, że rozpiera ją energia.
- Widzę, że zebranie trwa w pełni - gdy wilk wypowiadający te słowa do nas dołączył poczułem nagły ból głowy. Zlustrowałem go wzrokiem, kładąc po sobie uszy
- Co tu robi Zerdin? - warknąłem.
- Opanuj się Arian - Naira natychmiastowo mnie zganiła - zwracasz się do Króla.
- Słucham?! Nie ma mnie kilka lat, a wy już oszaleliście, żeby pozwolić takiej bestii stać u twojego boku?! O Bogowie! Przecież to oznacza, że wy jesteście razem! - nie dowierzałem w to, czego się dowiedziałem. Czarny basior stanął obok mej siostry.
- Kraina ta zmieniła się od czasu twojego odejścia - powiedział Andor.
- Nairo, musimy poważnie porozmawiać, chcę dokończyć po co tu przyszedłem - powiedziałem do niej, zasłaniając plugawego wilka ze wschodu skrzydłem. - Na osobności.
- Niech ci będzie - westchnęła. - Przejdźmy się po zamku.
- Jesteś pewna, że chcesz z nim zostać sama? - odezwała się ta czarna wywłoka. - Wydaje się być szaleńcem.
- Tergis, nie zapominasz się przypadkiem? - wtrąciła Lien. Była bardzo pewna siebie. To dobra cecha.
- Idę z nim. Veno, miło było mi cię poznać. Z pewnością jeszcze dane nam będzie porozmawiać.
- Mi ciebie również.
- James, wyjaśnię wam wszystko później - zwróciłem się do przyjaciół. - Mamo, Lien, porozmawiamy później, proszę, zajmijcie się moją przyjaciółką.
- Może liczyć na rozgrzewający eliksir i naszą gościnę - uśmiechnęła się karmelowa wilczyca.
Razem z Nairą wyszliśmy z sali tronowej, przemierzając korytarze.
- Więc co cię tu sprowadza, bracie?
- Najpierw wolałbym się dowiedzieć co ci strzeliło do łba, żeby wiązać się z Zerdinem - mruknąłem.
- Musisz przestać być taki uprzedzony.
- Wszyscy Zerdini są tacy sami, ich natury nie zmienisz.
- Zawarliśmy sojusz ze Wschodem. Ponadto kocham Tergisa.
- Szkoda, że Zerdini nie znają takiego uczucia.
- Arian. Rok temu urodziłam córkę.
- Czekaj... masz na myśli? Naprawdę? Jestem wujkiem! Ale... on jest ojcem mojej siostrzenicy...
- Musisz zaakceptować nową rzeczywistość. Zerdini i Sivarius żyją w zgodzie, razem. Tutaj w Królestwie, rozumiesz? Pokój, nic nam nie grozi. Pamiętam jak jeszcze byliśmy szczeniakami. Biegałeś po tych korytarzach, ślizgałeś się, tłukąc cenne rzeczy. A ja zawsze siedziałam w bibliotece, ucząc się. Myślałam, że zostanę uczoną, zawsze zazdrościłam ci twojego przeznaczenia.
- Nie ma tu czego zazdrościć, uwierz mi.
- A co się okazało? Zostałam Królową. I do tego tą, która zawiązała sojusz ze Wschodem. To coś cudownego!
- Najwyraźniej nie, skoro głos wyroczni do mnie przemówił.
- On... naprawdę? - mocno się zdziwiła.
- Tak mi się wydaje. Nękają mnie koszmary dotyczące Północy. Udałem się nawet do szamana, tam usłyszałem przerażającą wiązankę. Przeczucie mówi mi, że coś zagraża Królestwu.
- Co to może być? - spoważniała.
- Tego jeszcze nie wiem.
- Czyli klątwa to prawda... Bez Wyroczni Królestwo popadnie w ruinę.
- Przybyłem rozwiązać ten problem. Możecie mnie potrzebować. Daj mi szansę dowiedzieć się co się dzieje.
- Czyli po to ściągnąłeś tu swoich ludzi. Jak długo planujesz tu zostać? Znowu odejdziesz jak przed laty?
- Zostanę ile będzie potrzebne. A kiedy tylko znów postawiłem łapę na śniegu wiedziałem, że jestem w domu. Kocham Królestwo całym sercem.
- W takim razie każę przygotować dla was pokoje. Tamta trójka jest tutaj od tygodnia. Ty i Vena musicie odpocząć. Bądźcie na wieczerzy o zmroku. Do tematu Zerdinów nie wrócimy. I nie zabij się z Tergisem ani ojcem.
Patrzyłem jak odchodzi. Dlaczego tak dziwnie się teraz czuję? Jestem na moment w domu. No właśnie... na moment.
Słowa: 1162
- Jestem Arvena - odparła.
- Miło mi cię poznać.
- Gdzie on jest? - usłyszałem huk ogromnych drzwi i zimny, niski głos.
- Tutaj... ojcze. - odwróciłem się w stronę wilka, kroczącego dumnie w moim kierunku.
- Próbowaliśmy go trochę spowolnić... - zaczął Lysander.
- ...ale to były król - dokończył rudy basior.
- Po tylu latach wracasz tu jak gdyby nigdy nic? Nie masz już za grosz godności? - zacisnąłem zęby, aby przypadkiem mu nie odszczekać.
- Arian, wyjaśnij mi, czego potrzebujesz - moja siostra jak zwykle zachowywała się jak anioł. Byłem jej za to wdzięczny. Naira od zawsze jest dumną waderą, zadbaną i pięknie się prezentującą. Królowa z prawdziwego zdarzenia.
- Jeśli jeszcze ojciec pamięta, kiedy stałem się dorosły moc wyroczni spłynęła na mnie.
- A potem opuściłeś Królestwo Północy - rzucił. Nasze stosunki nie są zbyt... przyjacielskie.
- Ale wróciłem! Mam do tego powody.
- Jakież to? - spytała Naira.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć usłyszałem ciepły głos. To Elrisa.
- Wróciłeś do domu! - powitała mnie najmocniejszym uściskiem jaki był możliwy.
- Tak, mamo, wróciłem - patrząc przej jej ramię, ujrzałem niska, złocistą waderę - Czyżby Lien? - matka kiwnęła głową. - Nieźle wyrosłaś - zwróciłem się do najmłodszej siostry. Po kim ona jest tak uroczo niska?
- No popatrz, ja prawie cię nie pamiętam - prychnęła, żeby zaraz potem się uśmiechnąć. Zbliżyła się do mnie, żeby dokładnie mi się przyjrzeć. Chwyciła nawet za skrzydła - Tato są większe od twoich - roześmiała się radośnie. Widziałem, że rozpiera ją energia.
- Widzę, że zebranie trwa w pełni - gdy wilk wypowiadający te słowa do nas dołączył poczułem nagły ból głowy. Zlustrowałem go wzrokiem, kładąc po sobie uszy
- Co tu robi Zerdin? - warknąłem.
- Opanuj się Arian - Naira natychmiastowo mnie zganiła - zwracasz się do Króla.
- Słucham?! Nie ma mnie kilka lat, a wy już oszaleliście, żeby pozwolić takiej bestii stać u twojego boku?! O Bogowie! Przecież to oznacza, że wy jesteście razem! - nie dowierzałem w to, czego się dowiedziałem. Czarny basior stanął obok mej siostry.
- Kraina ta zmieniła się od czasu twojego odejścia - powiedział Andor.
- Nairo, musimy poważnie porozmawiać, chcę dokończyć po co tu przyszedłem - powiedziałem do niej, zasłaniając plugawego wilka ze wschodu skrzydłem. - Na osobności.
- Niech ci będzie - westchnęła. - Przejdźmy się po zamku.
- Jesteś pewna, że chcesz z nim zostać sama? - odezwała się ta czarna wywłoka. - Wydaje się być szaleńcem.
- Tergis, nie zapominasz się przypadkiem? - wtrąciła Lien. Była bardzo pewna siebie. To dobra cecha.
- Idę z nim. Veno, miło było mi cię poznać. Z pewnością jeszcze dane nam będzie porozmawiać.
- Mi ciebie również.
- James, wyjaśnię wam wszystko później - zwróciłem się do przyjaciół. - Mamo, Lien, porozmawiamy później, proszę, zajmijcie się moją przyjaciółką.
- Może liczyć na rozgrzewający eliksir i naszą gościnę - uśmiechnęła się karmelowa wilczyca.
Razem z Nairą wyszliśmy z sali tronowej, przemierzając korytarze.
- Więc co cię tu sprowadza, bracie?
- Najpierw wolałbym się dowiedzieć co ci strzeliło do łba, żeby wiązać się z Zerdinem - mruknąłem.
- Musisz przestać być taki uprzedzony.
- Wszyscy Zerdini są tacy sami, ich natury nie zmienisz.
- Zawarliśmy sojusz ze Wschodem. Ponadto kocham Tergisa.
- Szkoda, że Zerdini nie znają takiego uczucia.
- Arian. Rok temu urodziłam córkę.
- Czekaj... masz na myśli? Naprawdę? Jestem wujkiem! Ale... on jest ojcem mojej siostrzenicy...
- Musisz zaakceptować nową rzeczywistość. Zerdini i Sivarius żyją w zgodzie, razem. Tutaj w Królestwie, rozumiesz? Pokój, nic nam nie grozi. Pamiętam jak jeszcze byliśmy szczeniakami. Biegałeś po tych korytarzach, ślizgałeś się, tłukąc cenne rzeczy. A ja zawsze siedziałam w bibliotece, ucząc się. Myślałam, że zostanę uczoną, zawsze zazdrościłam ci twojego przeznaczenia.
- Nie ma tu czego zazdrościć, uwierz mi.
- A co się okazało? Zostałam Królową. I do tego tą, która zawiązała sojusz ze Wschodem. To coś cudownego!
- Najwyraźniej nie, skoro głos wyroczni do mnie przemówił.
- On... naprawdę? - mocno się zdziwiła.
- Tak mi się wydaje. Nękają mnie koszmary dotyczące Północy. Udałem się nawet do szamana, tam usłyszałem przerażającą wiązankę. Przeczucie mówi mi, że coś zagraża Królestwu.
- Co to może być? - spoważniała.
- Tego jeszcze nie wiem.
- Czyli klątwa to prawda... Bez Wyroczni Królestwo popadnie w ruinę.
- Przybyłem rozwiązać ten problem. Możecie mnie potrzebować. Daj mi szansę dowiedzieć się co się dzieje.
- Czyli po to ściągnąłeś tu swoich ludzi. Jak długo planujesz tu zostać? Znowu odejdziesz jak przed laty?
- Zostanę ile będzie potrzebne. A kiedy tylko znów postawiłem łapę na śniegu wiedziałem, że jestem w domu. Kocham Królestwo całym sercem.
- W takim razie każę przygotować dla was pokoje. Tamta trójka jest tutaj od tygodnia. Ty i Vena musicie odpocząć. Bądźcie na wieczerzy o zmroku. Do tematu Zerdinów nie wrócimy. I nie zabij się z Tergisem ani ojcem.
Patrzyłem jak odchodzi. Dlaczego tak dziwnie się teraz czuję? Jestem na moment w domu. No właśnie... na moment.
<Vena?>
Słowa: 1162
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz