- Powinnaś popracować nad kondycją - szepnąłem zbliżając się do jej ucha i uśmiechnąłem się nonszalancko. Puściłem waderę i wyciągnąłem łapę, żeby pomóc jej się podnieść. Przez moment zawahała się, by potem ją pochwycić. Szczenięta tymczasem beztrosko bawiły się na placu. To jak wpadały w kopki śniegu było doprawdy komiczne.
- Czy my wszyscy się tak kiedyś zachowywaliśmy? - spytałem Spero.
- Każdy z nas był kiedyś szczenięciem - zaśmiała się cicho.
- Ale żeby takim bezradnym i rozkojarzonym? - prychnąłem.
- Takie już są dzieci - powiedziała wadera. - Bezbronne i w pełni szczere. - pomogła wstać szczenięciu, które się przed nią przewróciło i otrzepała jego głowę ze śniegu.
Drzwi od sierocińca szeroko się otworzyły. Ze środka wyszła beżowa wilczyca.
- I jak ci poszło Lien?
- Nie była to trudna misja, kapitanie! - zasalutowała mi i wybuchliśmy śmiechem. - Dzięki, że chcesz mi pomóc z sierotami.
- Już mówiłem, dla ciebie wszystko. Właśnie, wy się chyba nie znacie. Lien, to Spero. Spero, Lien. - przedstawiłem je sobie.
- Ty przypadkiem nie jesteś z rodziny królewskiej? - zagaiła jedna z nich.
- Tak, ale nie widzę potrzeby, aby było to jakieś bardzo ważne w naszej rozmowie - uśmiechnęła się.
- Zdziwiłam się, że chodzisz tak bez obstawy. Twoja siostra zwykle ma przy sobie ochroniarzy.
- Ale ona jest królową, a ja...
- A ona tyle gada, że strażnicy woleli się zwolnić z roboty niż z nią dłużej siedzieć - zaśmiałem się, tarmosząc ją po głowie. Usiadłem na ziemi. Zacząłem ruszać ogonem, czując jak szczeniaki ponownie zaczynają się nim bawić.
- Bacz na słowa - prychnęła, robiąc poważną minę, ale długo nie potrafiła jej utrzymać i ponownie parsknęła śmiechem.
- To pobawimy się jeszcze chwilę z nimi, a potem pozwolimy ci przejąć władzę - puściłem oczko do młodej wadery.
- Skoro malcy mają opiekę obskoczę po jedną rzecz. Pół godziny i jestem z powrotem!
- Słońce - zawołałem ją. Zareagowała pomimo tego, że oderwałem od jej pseudonimu słowo "Małe". - Tylko mi nie przestawaj świecić po drodze! - kiwnęła głową i pognała, sypiąc wszystko co było za nią śniegiem.
Spojrzałem na Spero, nieco już odsapnęła. Zajmowaliśmy się małymi jeszcze przez jakiś czas, a gdy nasza znajoma wróciła poszliśmy w swoją stronę. Na początku szczeniaki nie chciały nas wypuścić i próbowały nas trzymać za łapy czy ogony. Szczeniak, który powiedział mi, że jestem olbrzymem jednak najbardziej zaskarbił sobie w moim sercu miejsce. Był niezwykle uroczy. Aby odciągnąć od nas młode puściłem promyki światła, które odwróciły ich uwagę. Dzięki temu znaleźliśmy się na ulicy.
- Idziemy na targ? - spytałem. Spero spojrzała na mnie. Otworzyła pysk, aby coś powiedzieć, obawiałem się, że jeszcze przypadkiem by odmówiła, więc nie pozwoliłem jej na to. - Świetnie, tędy - ruszyłem przed siebie, zerkając do tyłu. Wadera wkrótce znalazła się obok mnie.
Mijaliśmy sporą ilość wilków. Najwidoczniej to godziny szczytu. Zaprowadziłem Spero do uliczki. Mogliśmy dzięki niej ominąć te wszystkie osoby i na spokojnie wyjść tuż przy targu. Minąłem kilka małych grupek i podszedłem do fontanny.
- Zadziwia mnie jak to robią - spojrzałem na płynącą wodę. - No bo jak to ma działać! Tu jest na minusie - rzuciłem i wyskoczyłem na kamienną 'obramówkę' źródełka.
- Może w ten sam sposób w jaki stworzyli barierę?
- Za wszystkim stoi magia! - krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę kilku gapiów, którzy jednak nie utrzymali jej długo. Przypadkiem ześlizgnęła mi się tylna łapa i zamoczyła w wodzie. Odskoczyłem jak poparzony [o ironio]. - ZIMNE.
- Czego się spodziewałeś - zaśmiała się Spero. - Wiesz, nie powinieneś kąpać się w takiej wodzie. - prychnęła.
- Ja się nie kąpałem... A gdybym chciał raczej wybrałbym Gorące Źródła. Z tym, że one są w Dystrykcie I, a to kilka godzin drogi.
- Nie taki głupi pomysł - rzuciła i ruszyła przed siebie.
Zatrzymał nas basior przy jakimś stoisku. Nalegał, byśmy podeszli i założył Spero na głowę wianek z pudrowo-różowych kwiatów.
- Idealne na bal zimowy! - rzucił. Popatrzyłem na waderę, która wydawała się być zdezorientowana tym, co się dzieje.
- On chyba zaczyna się dopiero za jakiś czas - mruknąłem.
- Ale wianek zawsze będzie piękny, a już zwłaszcza na takiej modelce.
- Nie sądzisz, że to ironiczne? Kwiaty na święto wiecznej zimy? - rzuciłem niechętnie. - Raczej nie skorzystamy. - zdjąłem wianek z wilczycy i kiwnąłem do niej głową, abyśmy szli dalej.
- Był... dziwny - zaczęła. - choć kwiaty faktycznie były ładne - doskonale wiedziałem, że były. Ten kolor pasował do jej sierści.
- Ładne ci i bez kwiatów - westchnąłem, zatrzymując się i rozglądając. - Którędy teraz? Mamy cały targ do obejścia.
Słowa: 695
- Bacz na słowa - prychnęła, robiąc poważną minę, ale długo nie potrafiła jej utrzymać i ponownie parsknęła śmiechem.
- To pobawimy się jeszcze chwilę z nimi, a potem pozwolimy ci przejąć władzę - puściłem oczko do młodej wadery.
- Skoro malcy mają opiekę obskoczę po jedną rzecz. Pół godziny i jestem z powrotem!
- Słońce - zawołałem ją. Zareagowała pomimo tego, że oderwałem od jej pseudonimu słowo "Małe". - Tylko mi nie przestawaj świecić po drodze! - kiwnęła głową i pognała, sypiąc wszystko co było za nią śniegiem.
Spojrzałem na Spero, nieco już odsapnęła. Zajmowaliśmy się małymi jeszcze przez jakiś czas, a gdy nasza znajoma wróciła poszliśmy w swoją stronę. Na początku szczeniaki nie chciały nas wypuścić i próbowały nas trzymać za łapy czy ogony. Szczeniak, który powiedział mi, że jestem olbrzymem jednak najbardziej zaskarbił sobie w moim sercu miejsce. Był niezwykle uroczy. Aby odciągnąć od nas młode puściłem promyki światła, które odwróciły ich uwagę. Dzięki temu znaleźliśmy się na ulicy.
- Idziemy na targ? - spytałem. Spero spojrzała na mnie. Otworzyła pysk, aby coś powiedzieć, obawiałem się, że jeszcze przypadkiem by odmówiła, więc nie pozwoliłem jej na to. - Świetnie, tędy - ruszyłem przed siebie, zerkając do tyłu. Wadera wkrótce znalazła się obok mnie.
Mijaliśmy sporą ilość wilków. Najwidoczniej to godziny szczytu. Zaprowadziłem Spero do uliczki. Mogliśmy dzięki niej ominąć te wszystkie osoby i na spokojnie wyjść tuż przy targu. Minąłem kilka małych grupek i podszedłem do fontanny.
- Zadziwia mnie jak to robią - spojrzałem na płynącą wodę. - No bo jak to ma działać! Tu jest na minusie - rzuciłem i wyskoczyłem na kamienną 'obramówkę' źródełka.
- Może w ten sam sposób w jaki stworzyli barierę?
- Za wszystkim stoi magia! - krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę kilku gapiów, którzy jednak nie utrzymali jej długo. Przypadkiem ześlizgnęła mi się tylna łapa i zamoczyła w wodzie. Odskoczyłem jak poparzony [o ironio]. - ZIMNE.
- Czego się spodziewałeś - zaśmiała się Spero. - Wiesz, nie powinieneś kąpać się w takiej wodzie. - prychnęła.
- Ja się nie kąpałem... A gdybym chciał raczej wybrałbym Gorące Źródła. Z tym, że one są w Dystrykcie I, a to kilka godzin drogi.
- Nie taki głupi pomysł - rzuciła i ruszyła przed siebie.
Zatrzymał nas basior przy jakimś stoisku. Nalegał, byśmy podeszli i założył Spero na głowę wianek z pudrowo-różowych kwiatów.
- Idealne na bal zimowy! - rzucił. Popatrzyłem na waderę, która wydawała się być zdezorientowana tym, co się dzieje.
- On chyba zaczyna się dopiero za jakiś czas - mruknąłem.
- Ale wianek zawsze będzie piękny, a już zwłaszcza na takiej modelce.
- Nie sądzisz, że to ironiczne? Kwiaty na święto wiecznej zimy? - rzuciłem niechętnie. - Raczej nie skorzystamy. - zdjąłem wianek z wilczycy i kiwnąłem do niej głową, abyśmy szli dalej.
- Był... dziwny - zaczęła. - choć kwiaty faktycznie były ładne - doskonale wiedziałem, że były. Ten kolor pasował do jej sierści.
- Ładne ci i bez kwiatów - westchnąłem, zatrzymując się i rozglądając. - Którędy teraz? Mamy cały targ do obejścia.
<Spero?>
Słowa: 695
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz