- Tak swoją drogą, gdzie pomieszkujesz? Czyżby Centrum? - zadając pytanie zniżyłem łeb, aby być na wysokości jej oczu. Ta jednak ponownie odwróciła głowę. Co siedzi w jej umyśle?
- Jesteś nad wyraz ciekawskim wilkiem - rzuciła, nie zwalniając choćby na chwilę tempa.
- Nie użyłbym tego słowa. Po prostu interesuje mnie wiele rzeczy. Poza tym warto wiedzieć kto w jakim dystrykcie się znajduje. Taka Sukki zapewne została na noc w naszej stolicy. Ale zamieszkuje Dystrykt II. Przy tobie postawiłbym na Pierwszy.
- A to spostrzeżenie skąd? - uniosła brew.
- Las Darminasa właśnie tam się znajduje. A jeśli dobrze pamiętam - delikatnie przeciągałem słowa - w nim cię znaleziono. Niedawno Dystrykt ten przypadł pod Przywódcę Frakcji, wcześniej zarządzała nim Królowa.
- Dużo wiesz - odparła jak zwykle krótkim zdaniem.
- Miałem okazję przebywać blisko tych wydarzeń. Mogę ci o nich kiedyś więcej opowiedzieć.
- No, a ty? Gdzie mieszkasz? - poczułem jak odbiła piłeczkę. Ja wciąż nie wiedziałem, gdzie zmierza wadera.
- Jestem dowódcą sił powietrznych i wiem, że już o tym słyszałaś. Ale nie trzymam się Centrum, podlegam tu, ale nie dłużę bezpośrednio. Zostaję tu na kilka dni, potem przenoszę się do Dystryktu I.
- Przeprowadzka?
- Można tak powiedzieć - po mojej wypowiedzi zapanowała chwilowa cisza. Skręciliśmy w jedną z uliczek. Wzrokiem badałem każdy ruch wadery. Kroczyła jakby była czymś zmęczona, a jej wcześniejsze reakcje wskazywały na to, że czegoś się panicznie boi. Wiem jednak, że nie powinienem pytać. Kultura wymaga najpierw kogoś poznać.
Zatrzymałem się na moment. Coś przykuło moją uwagę w jednym z zakamarków ulicy. Spero z początku nie zwróciła na to uwagi, lecz dołączyła do mnie.
- Widzisz to? - szepnąłem. Wadera kiwnęła głową i zbliżyła się do białego zawiniątka. Zwierzę zwinęło się, najwidoczniej się nas bojąc. Patrzyłem na to, co zrobi moja towarzyszka. Schyliła głowę w stronę kulki. Okazało się, że stworzenie, które spotkaliśmy to łasica. Wystawiła powoli swój łebek i styknęła się nosem z wilczycą. Chwilę później przytulała już się do jej łapy.
- Masz łapę do zwierząt - rzuciłem, na co ta delikatnie się uśmiechnęła, uradował mnie ten widok.
- Zwierzęta po prostu idzie łatwiej zrozumieć niż inne wilki.
- Coś w tym jest, choć ja się na nich niekoniecznie znam - podszedłem bliżej. Mocny wiatr strącił z dachu śnieg. Szybko rozłożyłem skrzydło, dzięki czemu puch spadł na nie, a nie na Spero. Zarówno ona jak i łasica spojrzały na mnie zaskoczone. Chyba znów przestraszyła się mojej reakcji. Zwierzę uciekło w zakamarki między chatami, a ta opuściłem skrzydło.
- Dziękuję - powiedziała szybko - Teraz naprawdę muszę już iść.
- Och, chyba mogę cię odprowadzić? - spytałem, ale kiedy się odwróciłem wadery już nie było. Westchnąłem ciężko. O co może chodzić..? - Bonne nuit - rzuciłem, choć wiedziałem, że usłyszy to tylko pustka.
~*~
Tamtego wieczora wróciłem do zamku. Musiałem się przespać. Za kilka dni mam faktycznie wyruszyć do Dystryktu I. Uh, no i gdzie mieszka Spero? Nie powinienem się na tym skupiać tak samo jak nie powinienem myśleć o dziwnym zachowaniu Sukki. Hm..? A może ona będzie wiedzieć coś o Spero? Wolałbym nie pytać innych ludzi, którzy się nią zajęli po mojej eksploracji kilka miesięcy temu.
A tą myślą zasnąłem.
~*~
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Tęsknię za grotą, królewskie życie chyba nie jest dla mnie. Otworzyłem je i w pierwszej chwili nikogo nie zauważyłem. Dopiero kiedy usłyszałem chrząknięcie i spojrzałem w dół moim oczom ukazała się niziutka wadera.
- Bonjour Lien. Co cię tutaj sprowadza?
- Potrzebuję twojej pomocy. Za dwie godziny mam zająć się dziećmi z sierocińca.
- Dlaczego sądzisz, że okażę się pomocny?
- Bo James pilnuje Herculesa, które czuje się dzisiaj niezbyt dobrze. Inaczej poprosiłabym jego. No, a Arian nadrabia zaległości. Pewnie jest gdzieś z Veną - zaczęła mi opowiadać. Była z niej taka sama gaduła jak z Ariana - Swoją drogą czy nie wydaje ci się, że ta dwójka jakoś dziwnie się zachowuje. Ty, a może ich do siebie - nie dałem jej dopowiedzieć.
- Zgoda, pomogę ci, ale przestań tak szybko nawijać - zaśmiałem się.
- Naprawdę? - podskoczyła radośnie.
- Dla ślicznej panienki wszystko - zaśmiałem się - Ale nie mów bratu, że cię tak nazwałem - w głowie wciąż miałem zazdrosną minę basiora, która mówił mi, żebym nie próbował podrywać jego siostry. No przecież wie, że lubię się tak wygłupiać. - Na czym będą polegać moje obowiązki?
- Ogólnie potrzebuję kogoś żeby zajął się dziećmi. Pewnie na moment będę rozmawiać z osobami, które nadzorują sierociniec tak więc wiesz, nie będzie mnie.
- Kiedy to właściwie jest?
- Teraz! Chodź, idziemy! - szturchnęła mnie i zaczęła biec korytarzem. Jak ona sobie to właściwie wyobrażała? A gdybym odmówił? Ha, chyba podejrzewała, że nie odmówię.
Jakiś czas później dotarliśmy do sierocińca. Szczeniaki w najlepsze bawiły się na placu przed nim. Przechodziło tu wiele wilków, które mogły zobaczyć maluchy na placu. Zastanawiałem się czy ktoś z nich będzie chciał przygarnąć przybłędę? W mojej ojczyźnie widziałem wiele szczeniąt, które straciły rodziców. A te? Dlaczego właściwie się tutaj znalazły?
- Dzieciaki! - młode natychmiast przybiegły do Lien, która je wszystkie przytuliła. - Dzisiaj przyszłam do was z moim znajomym. Poznajcie Lysandra. Będzie się dzisiaj z wami bawił.
- Jaki pan jest wysoki - rzucił szczeniak, który stanął przede mną.
- Kiedyś też taki urośniesz - poczochrałem go po głowie.
- Zostawiam cię z nimi, idę porozmawiać - i Lien jak była tak jej nie ma.
Zacząłem opiekować się szczeniakami. Bawiły się w najlepsze. Wziąłem malca, który na początku ze mną rozmawiał i położyłem go sobie na grzbiet, udając że ten lata. Po chwili jednak kilka innych szczeniaków skoczyło w moim kierunku, przewracając mnie na brzuch i siadając na mnie i moich skrzydłach. Próbowały mnie uwięzić.
- Lancelot każdej bitwy, a więc tak zginę. Pokonany przez szczenięta! - rzuciłem kiedy jeden z nich usiadł mi na głowie i zasłonił pole widzenia.
<Spero?>
Słowa: 906
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz