wtorek, 29 września 2020
Od Kvischa CD. Elijasa
poniedziałek, 28 września 2020
Anais
Imię: Anais
Ród: Porzuconych Kwiatów
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Rasa: Folix (matka była lisem, a ojciec wilkiem rasy Folix)
Stan: Mieszakańcy
Stanowiska: Filozof
Charakter: Anais jest niemożliwie sprytną waderą. Lubi rozmawiać i dużo myśleć, doszukiwać się teorii spiskowych oraz rozwiązywać zagadki. Jest przyjazna i pomocna, ale potrafi pokazać pazury. Zawsze walczy do końca o to co chce zdobyć lub o kogoś na kim jej zależy. W jej słowniku nie ma słowa " niemożliwe". Anais jest także jedną wielką tajemnicą, tak samo jak i jej Ród oraz pochodzenie.
Wygląd: Drobna, mała wadera o złoto-różowych kolorach. Często w jej codziennym looku można dostrzec kwiaty, najbardziej lubi nosić róże i orchidee. Jej oczy nie mają jednego kolory, często w zależności od perspektywy zmieniają nieco odcień. Anais bardziej przypomina z wyglądu lisa po matce, choć charakter, styl bycia i geny odziedziczyła po ojcu będącym czystej krwi wilkiem.
Żywioł: Kwiaty, Natura, Powietrze
Moce:
1) Pnącza - potrafi złapać kogoś w pnącza kwiatów
2) Zew Natury - Anais wywołuje okropnie silny i porywisty wiatr w danym obszarze, który nie oddziałowywuje na rzeczy, których nie chce skrzywdzić czy uszkodzić wiatrem
3) Róża Miłości - potrafi rzucić tymczasowy urok na osobę której da powąchać jej Różę Miłości
4) Rozkwit - Anais potrafi natychmiast spowodować, że dana roślina wyrośnie w danym miejscu lub sama je sieje
5) Połączenie z Matką Naturą - Anais otrzymuje pomoc od Matki Natury w postaci zjawisk pogodowych, warunków pogodowych i pomocy od Natury
6) Języki Świata - Anais potrafi komunikować się z innymi zwierzętami i roślinami
Rodzina: Matka Odyseja - Medyk w Rodzie Porzuconych Kwiatów ( była lisem), Ojciec Juferis - Prawa Ręka Alfy w Rodzie Porzuconych Kwiatów
Druga połówka: Szuka ( ma na oku Aidena i Aarveda)
Potomstwo: Nie ma, ale chce mieć jedno lub dwa
Miejsce zamieszkania: Lisiczka wybrała sobie mały szałas na drzewie w Dystrykcie IV. Sama uwiła go kiedy dostała się do Królestwa i postanowiła zaprzyjaźnić się z otaczającym ją lasem.
Patron: Nie ma, jej jedynym patronem jakiego kiedykolwiek mogłaby uznać jest jej matka Odyseja
Umiejętności:
Historia: Anais przez 2 lata żyła z rodzicami w Rodzie Porzuconych Kwiatów, jednak przez nalot innej watahy Ród rozbiegł się we wszystkie strony świata i nikt jeszcze nie odnalazł się nawzajem. Praktycznie wszyscy poumierali ze względu na brak pomocnej łapy i brak pożywienia. Wilki były w 100% a nawet w 200% stadne i nie udało się większości samotnie przetrwać. Anais dwa lata spędziła na szukaniu rodziców. Ojca nie znalazła, a jej matka Odyseja została zabita przez głodną parę wilków w lesie. Anais znalazła ją rozszarpaną pod pnączami i liśćmi w okolicach terytorium rozbitego Rodu w czasie poszukiwania ojca. Nie miała rodzeństwa.
Autor: Fiorda na Howrse
Od Aidena CD. Xevy
~*~
Spoglądało z daleka na światło padające z małej wnęki nazwanej przez Aidena jaskinią. Po krótkim przyglądaniu się uciekło.
< Oj Xeva, ten Twój talent do wpadania w kłopoty... XD>
Słowa: 1095 = 74KŁ
niedziela, 27 września 2020
Od Elijasa CD. Saity
Słowa: 2428 = 166 KŁ
Od Lysandra CD. Spero
<Spero?>
Słowa: 836 = 46KŁ
Od Xevy CD. Aidena
Tamten poranek był chłodniejszy niż poprzednie. Bardzo wyraźnie odczuła fakt, że nie ma gęstego futra przystosowanego do tego klimatu. Wierzyła jednak, że szybkie tempo kroku ją rozgrzeje tak, jak zresztą zawsze się działo. Miała przecież za zadanie zwiedzić całą zachodnią część wyznaczonego przez siebie terenu, nie mogła zrezygnować tylko ze względu na pogodę!
Po kilku minutach drogi dotarła do stóp wzniesienia, które znalazła poprzedniego dnia. Z jego szczytu rozciągał się przepiękny widok na pobliską dolinę, którą miała zamiar zwiedzić tego dnia. Gdy jednak weszła na dosyć stromy pagórek, ujrzała... Obcego wilka. Konkretniej czarnego basiora. Przez chwilę nie wiedziała, co zrobić. Może powinna uciec? Byle cichaczem, żeby się nie zorientował. Zdążyła się już nauczyć, że mieszkańcy tych terenów niezbyt za nią przepadają przez jej bardzo... otwarty i entuzjastyczny charakter. Zanim jednak zdążyła podjąć decyzję, wilk się obrócił. Teraz nie miała wyboru.
- W... Witam - wymamrotała, przełykając ślinę. Zaczęła się denerwować. Ku jej uldze na ciemnym pysku nieznajomego pojawił się uśmiech.
- Och, dzień dobry! Nie spodziewałem się tutaj nikogo spotkać. - Spojrzał mimochodem w dół doliny. - Była pani może tam na dole?
- Co? - zapytała ze zdziwieniem wadera. - Nie, dopiero się obudziłam. Ale pójść tam zamierzam. A ty co tutaj robisz?
- Och, ja? - mruknął wilk, zupełnie nie przejmując się brakiem formy grzecznościowej w wypowiedzi Xevy. Albo to ona była zbyt spięta, aby to zauważyć. - W sumie to jedynie przechodziłem, ale chętnie się tam przejdę. To naprawdę ładne miejsce, przyda mi się chwila odpoczynku. Czy mogę pani potowarzyszyć?
- Oczywiście! - krzyknęła, przeszczęśliwa, że znalazła nowego towarzysza swoich wycieczek. Jej ogon nagle zaczął bić powietrze, wzniecając tumany śniegu przez swoją nadzwyczajną długość. - Tak że ze mną idziesz się cieszę!
- Co proszę? - spytał zdezorientowany osobnik. Wadera momentalnie rzuciła na siebie kilka przekleństw w myślach i spoważniała, ale jej długa kita nadal lekko merdała. - Ja się cieszę, że ty ze mną idziesz. Przepraszam, ja nie jestem stąd i czasem niewyraźnie mówię.
- Och, nie szkodzi - odparł wilk. - Proszę mi wybaczyć mój brak manier. Nazywam się Aiden, mam nadzieję, że nie uraziłem pani moim pytaniem.
- Nie, spokojnie. Jestem Xeva - uśmiechnęła się wilczyca, zachwycona uprzejmością nowopoznanego jegomościa.
- Jeśli wolno mi spytać, skąd pani pochodzi, droga Xevo?
- Teneris, jedna z Wysp Trojaczych - odparła z dumą odkrywczyni. Oba wilki skierowały się na lewo, w stronę zejścia do doliny.
- Teneris?! - wykrzyknął Aiden ze zdziwieniem. - To przecież kawał drogi!
- Prawda to jest, ale bardzo ta droga mi podobała się. A ty? Skąd jesteś?
W stronę zejścia do doliny.
Słowa: 494 = 29 KŁ
sobota, 26 września 2020
Od Aarveda - Trening IV
Od Spero - Trening II
czwartek, 24 września 2020
WPIS #10
Napisano 14 opowiadań!
Dołączył 1 wilk
Odeszły 3 wilki; 1 dołączył -> aktualny stan liczbowy 12♀/12♂
Najaktywniejszym wilkiem zostaje Vallieana z wynikiem 3 postów!
W nagrodę za to dostaje 100 kryształowych łusek.
Zarobione łuski:
za co:
Fioletowy - opowiadania
Zielony - questy
Pomarańczowy - nagroda Najaktywniejszego Wilka
Różowy - 20% z sumy wszystkich zarobionych KŁ, jeśli wilk napisał minimum 20 opowiadań
Hertoza - 43 KŁ
Lawrence - 46 KŁ
Spero - 76 KŁ
Od Spero CD. Lysandra
niedziela, 20 września 2020
Od Hertozy CD. Aarveda
- Jeszcze raz was tu zobaczę spadnie na was klątwa! – dudnił potężny głos.
- Wygląda na to, że naruszyliśmy czyjeś włości! – odkrzyknął Aarved –-Zaraz opanuję sytuację!
Przez chwilę basior się nie odzywał, tylko wpatrywał się przed siebie,
jakby próbował znaleźć właściciela potężnego głosu. Hertoza w tym czasie próbowała opanować podmuchy wiatru wykorzystując do tego swojeumiejętności, jednak wiatr nie poddawał się tak łatwo, wymykał się samiczce, jakby jakieś wyższe siły nim sterowały. Wtem, przekrzykując burzę, odezwał się Aarved:
- Wybacz nam, że naruszyliśmy twój ogród, nie wiedzieliśmy, że to- miejsce do kogoś należy. Możemy naprawić wyrządzone szkody…
- Głupcy! – przerwał głos – Nie wiecie nawet na czyją ziemie- wtargnęliście! Nie opuścicie jej dopóki nie rozwiążecie zagadki!
- Nie poddamy się bez walki! - odkrzyknął basior - Natychmiast siła wiatru wzmogła się, a dwa wilki porwane przez podmuch wylądowały na czymś twardym i zimnym. Heri z przerażeniem odkryła że jest to lodowa klatka, z grubymi soplami lodu zamiast krat. Aarved próbował spalić sople, jednak lód był odporny na jego moc. Gdy to nie poskutkowało, jego ciało zamieniło się w kamień, a samiec z całej siły, próbował rozwalić kraty biorąc niewielki rozpęd i uderzając w nie. Nagle dało się słyszeć upiorny śmiech, a burza śnieżna zaczęła jakby słabnąć, wicher został zastąpiony przez niewielki podmuchy, jednak nie był to koniec dziwnych zjawisk. Choć burza ustała, w stronę wilków zmierzało jakby tornado z lodu i płatków śniegu, było co raz bliżej klatki, w której tkwili Aarved i Hertoza. A im bliżej klatki było tornado tym mniej płatków śniegu wirowało w nim. Tuż przed więzionymi wilkami śnieg całkowicie zniknął a przed nimi pojawiła się postać nieprzypominająca żadne zwierzę, jakie którekolwiek kiedyś widziało. Stworzenie było podobne do wilka, miało cztery długie łapy długi czarny i gęsty ogon, jednak reszta ciała nie budziła podobnych skojarzeń, zamiast jednej głowy postać miała dwie, choć można nawet powiedzieć półtorej, bowiem miała troje oczu, dwa czerwone i jedno wielkie – turkusowe umiejscowione jakby pomiędzy głowami. Po za tym każda głowa miała po jednym uchu i dziwnym, niespotykanym u innych zwierząt rogu. Teraz jesteście zdani na moją łaskę – powiedziała postać zgryźliwie-
– Nie uda wam się stąd uciec, uwolnię was jeżeli poprawienie odpowiecie na moją zagadkę; jeśli wam się nie powiedzie, zostaniecie zaklęci w sople lodu i na zawsze będziecie ozdobą mojego ogrodu. Do tej pory jeszcze nikt nie odgadł mojej zagadki. Dowody z resztą macie dokoła – postać niedbale machnęła łapą w stronę lodowych sopli
Waderę ogarnęło przerażenie, nie chciała tak szybko kończyć swojego życia, choć ono nie było zbyt kolorowe. Aarved też przejął się tym, co powiedziała postać.
- Słuchajcie uważnie! Nie będę powtarzać. Co to jest: zawsze- przychodzi, ale nigdy nie przyjdzie dziś? A, żeby nie było za łatwo, czas na rozwiązanie zagadki kończy się - dziś o zmierzchu – po tych słowach stworzenie zniknęło. Hertoza przysiadła na lodowatej prętach klatki, kręciło jej się w głowie od nadmiaru wrażeń, to za dużo jak na jeden dzień w nowym świecie.
- Mamy pół dnia, na rozwiązanie zagadki, masz jakiś pomysł? - zapytał Aarved przystając nad waderą.
.- Nie, chyba nie - odpowiedziała zwieszając głowę
- Nie martw się, poradzimy sobie. Jakoś…
Między wilkami zapadła głęboka cisza, basior intensywnie myślał, a Hertoza co jakiś czas w przypominała sobie treść zagadki lekko tylko poruszając wargami. Nie miała bladego pojęcia co może przyjść zawsze ale nie dziś. Najgorsze, że nie mieli nawet wskazówek czy jest to przedmiot, czy coś żywego, a może chodziło o pogodę?
- Aarved... czy to był, ten no wiesz... wilk? - zapytała Heri przerywając tym samym dłużące się milczenie.
- Prawdę mówiąc, nie widziałem u nas takiego wilka. Sądzę że nie był - w tym miejscu samiec zwiesił głos. – Prawdopodobne była stąd, to córka bogini Farani
- Zdaje się że kiedyś słyszałam to imię.- przerwała wadera - Bogini Farani?
- Podobno niedaleko znajduje się pałac nazwany imieniem jej córki.
- Osobiście nigdy tam nie byłem, nie jest to przyjazna okolica. Wilki siedziały już od dłuższego czasu w klatce, co jakiś czas wymieniając się pomysłami na to, co może być rozwiązaniem zagadki. Hertoza proponowała różne uczucia i emocje, jednak Aarved nie był co do tego przekonany. Sam natomiast obstawał przy porach roku. Nie mogli wspólnie dojść do porozumienia, a czasu zostało co raz mniej...
<Aarved>
Od Aidena
Noc wydawała się jakaś piękna. Błąkając się po lesie bez celu w nerwach w końcu usiadłem pod jakimś krzakiem i spojrzałem przed siebie. Ciemność. Drzewa. Gwiazdy. Blask księżyca zaglądający przed korony drzew tutaj, na ziemię, gdzie wszystko jest inne niż tam - wysoko. Wróciły do mnie wspomnienia ojca, matki, brata... Chyba nigdy do końca o tym nie zapomnę. Przychodzi to do mnie w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy wydaje mi się, że to już koniec historii z nimi. Czasem zastanawiam się jak potoczyło by się moje życie, gdyby nie ta bójka, gdyby nie ojciec, gdyby nie moja decyzja o tej okropnej samotności. Bałem się, że nigdy nie znajdę partnerki, nie będę miał potomstwa i nie zaznam szczęścia, albo stanę się tyranem jak wilk zwany moim ojcem... Bałem się. Tak mocno się bałem, że ze strachu moje oczy spowił sen.
Obudziłem się w tym samym miejscu, w tej samej pozycji, w której zasnąłem tej nocy. Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie w ten sam sposób, kiedy moje myśli były pełne przeszłością. W końcu wstałem i przeciągnąłem się. Rozglądając się za czymś do przekąszenia zobaczyłem wiewiórkę. Była dość blisko mnie. Czułem, jakby w ogóle się mnie nie bała, a wręcz starała się w jakiś sposób pocieszyć i skontaktować. Radośnie machała łapkami i wyciągała w moją stronę orzeszka, którego wcześniej wyjęła zza ogona. Była urocza.
- Co tu robisz tak wcześnie rano? - zapytałem ją, a raczej siebie, bo ona i tak nic nie była w stanie odpowiedzieć. Mimo to radośnie machała rączkami i zachęcała mnie, abym za nią szedł. W moim brzuchu rozległo się głośne burczenie, ale ignorowałem je. Byłem zainteresowany moim nowym, wiewiórkowatym przyjacielem. W końcu malutka istotka obróciła się szybko i zaczęła biec. Zaintrygowało mnie to jeszcze bardziej niż fakt, że zamiast jej zjeść to próbuję z nią porozmawiać. Absurd. Biegłem i biegłem nie mogąc jej dogonić. Omijałem zawalone drzewa, przeciskałem się miedzy większy kamieniami i przebiegała przez krzewy i rozgałęzione, małe drzewka. W końcu wiewióra zatrzymała się na skraju lasu, przysiadła na głazie i wskazała mi łapką drogę przed siebie.
- Mam tam biec? - zapytałem zaskoczony, na co ta pokiwałam głową. Podarowała mi dwa orzechy i pomachała na pożegnanie po czym zniknęła w lesie. Szok. Co jest ze mną nie tak? Mimo to, posłuchałem wiewiórki i ile mogłem tyle biegłem. Nie mam pojęcia ile to zajęło, bo mijałem wiele różnych terenów, wiele łąk, lasów i nieco bardziej skalistych miejsc, aż w końcu dobiegłem. W oddali zobaczyłem wilka albo wilczycę. Nie zwróciłem uwagi, ponieważ mój wzrok bardziej skupiał się na tym pięknym miejscu. Rozejrzałem się dookoła i nie mogłem uwierzyć, że zadziwi mnie jeszcze jakieś miejsce bo tej bezdomnej tułaczce, która tyle trwała. Odwróciłem się i nagle przede mnie stanął wilk, jakby wyszedł spod ziemi. Zmieszany cofnąłem się o krok, ale wilk zatrzymał mnie i powiedział...
<Ktoś?>
Słowa: 461 = 28KŁ
Aiden
Cactus Canine |