sobota, 26 września 2020

Od Spero - Trening II

Dawno już nie odwiedzałam sierocińca. Źle się z tym czułam, jakbym nie dopełniła jakiegoś obowiązku czy obietnicy, którą złożyłam mieszkającym tam szczeniakom. Lubiły mnie, i choć sama nie do końca rozumiałam, co jest we mnie takiego, że darzą mnie aż tak ciepłymi uczuciami, nie mogłam im odmówić tej niewielkiej radości z moich odwiedzin. Ich życie było zbyt szare, pozbawione miłości, której przecież każdy z nas potrzebuje... Nic nie traciłam, przychodząc do nich. A zarówno one, jak i ja, mogliśmy coś zyskać. O dziwo w moim przypadku nie była to jedynie radość ze sprawienia radości drugiej osobie. A w każdym razie - nie zawsze.
- Zawsze odwiedzasz te szczeniaki, żeby się z nimi bawić... Nie chciałabyś może przy okazji ich czegoś nauczyć? - wyraziła swoją opinię Ash, gdy wspólnie siedziałyśmy nad stosami ksiąg w bibliotece. Nieopodal kręcił się Fen, szukając dla nas kolejnych pozycji, które moja przybrana córka musiała przestudiować, by zaplanować i przeprowadzić jakiś rytuał. Ja tylko pomagałam w poszukiwaniach i wspierałam swoją wiedzą, żeby na pewno nie stała się jej krzywda. Czarna magia i tego typu nowe, nieprzetestowane rytuały potrafiły płatać figle, nierzadko nawet doprowadzając eksperymentatora do śmierci. Nie podobało mi się, że Ash zdecydowała się coś takiego robić, ale z drugiej strony sama prawdopodobnie nie miałabym żadnych oporów przed czymś podobnym. Nie mogłam jej zabraniać czegoś, co sama robiłam.
Przy użyciu telekinezy przerzuciłam stronę w atlasie anatomicznym, który przeglądałam bez większego zainteresowania. Nie spodziewałam się znaleźć w nim niczego, co nam pomoże, ale skoro Fen nam go przyniósł, coś mogło być na rzeczy. Wolałam dla świętego spokoju to sprawdzić.
- Tylko czego bym mogła? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie Ash. - Mają swoich nauczycieli, na pewno są bardziej kompetentni, niż ja.
- Tylko, że nauczyciele uczą szczeniaki bardzo wszechstronnie - zauważyła wadera, przerywając swoją pracę, by na mnie spojrzeć. - Ale czy skupiają się na ich wrodzonych umiejętnościach? Pomagają im odkryć to, w czym są naprawdę dobre, czy raczej pozostawiają je z tym samych?
Spojrzałam w dwukolorowe oczy wadery. Widziałam, że o czymś intensywnie myśli, nie potrafiłam tylko stwierdzić, o czym dokładnie. Czasami ciężko było odczytać jej zamiary... W takich chwilach potrafiła wyglądać przerażająco. Jakby wiedziała więcej, niż powinna...
- Czyli... Chcesz, żebym pomogła im odkryć zamiłowanie do magii?
- Raczej zamiłowanie magii do nich - Ash wzruszyła ramionami, odrywając ode mnie spojrzenie i wracając do przeszkicowywania jakiegoś schematu z jednej z ksiąg. Widać minął już jej szaleńczy, młodzieńczy zwyczaj wyrywania kartek z potrzebnymi jej schematami z książek. Może Fen w końcu wbił jej do głowy, że to dość kiepskie rozwiązanie. - Albo możesz zacząć od pokazania im kilku ciekawych zaklęć, które mogą przydać się im w codziennym życiu.
Nie mogłam się zdecydować, czy to, że ta młoda wadera miewała momentami lepsze pomysły, niż ja, bardziej mnie niepokoiło, czy fascynowało.
Niemniej, pomysł wydał mi się kuszący. Dodatkowo, na pewno mogło to pomóc choć części sierot... W ten czy inny sposób.
Nie mogłam jednak wpaść do sierocińca z takim pomysłem z marszu, bez uprzedniego przygotowania siebie oraz uprzedzenia ichniejszych opiekunów i nauczycieli. Mimo wszystko to była już większa akcja... Czekało mnie trochę roboty.
Niemniej miałam motywację do pracy. Dobro dzieci. A to chyba najważniejsze dla nas, dorosłych. Wychowanie młodego pokolenia.
- Znasz jakieś zaklęcia użytkowe, które mogłyby się przydać w życiu codziennym? - zapytałam jakiś czas później Fena, gdy już Ash uznała, że ma wszystko, czego potrzebuje, zebrała swoje rzeczy i wyszła z biblioteki zajmować się dalej swoimi sprawami, zostawiając mnie samą.
- Zależy, co masz na myśli, mówiąc "zaklęcia użytkowe" - burknął, patrząc spod zmrużonych powiek na jedną z półek, jakby coś mu nie pasowało. Po chwili warknął cicho z irytacją, telekinezą poprzestawiał znajdujące się na niej książki, jedną zabrał, wkładając do specjalnej torby na swoim grzbiecie i ruszając dalej. Podreptałam za nim, unosząc ogon w przypływie radości... Widziałam krzywe spojrzenie basiora na ten widok i to, jak przewrócił oczami. Zreflektowałam się, uspokajając entuzjazm.
- W sumie... Nawet nie wiem - skierowałam wzrok na jakiś randomowy przedmiot, byle by nie patrzeć Fenowi w oczy. Padło na jakąś wazę, która zdobiła jeden z kącików czytelniczych. - Coś, co może przydać się szczeniakom w codziennym życiu, a z drugiej strony nie będzie za dużego ryzyka, że postanowią użyć to w złej wierze.
- Chyba chcesz się zabrać za nie swoją dziedzinę magii - zauważył uczynnie mój towarzysz, na co skrzywiłam się nieznacznie.
- Nie musisz być uszczypliwy - fuknęłam, urażona. Czarna magia chyba nikomu nie kojarzyła się z niczym dobrym. Obrosła zbyt wieloma stereotypami, historiami obrzydliwych, przeczących naturze rytuałów... Tak, takie oblicze też miała, ale bez przesady. Jeśli ktoś potrafił się nią w odpowiedni sposób posługiwać, mogła czynić też wiele dobrego.
Fen przeprosił, choć jakoś nie przekonał mnie do tego, że nie chciał mnie urazić. Coś go dzisiaj definitywnie ugryzło, bo na co dzień nie był aż tak ciężkim partnerem w rozmowie. No i w końcu odpowiedział na moje pytanie bez niepotrzebnych złośliwości. Wskazał pozycje zawierające według niego jakieś informacje, mogące mi się przydać. Kolejne zaklęcia do kolekcji.
W pierwszej chwili nie wpadło mi w oczy nic nowego, żadne zaklęcie, którego bym już nie znała. Niemniej, kilka z nich zapisałam sobie do przypomnienia, żeby potem pokazać je szczeniakom. Wbrew pozorom stosunkowo rzadko korzystałam z tego typu zaklęć, zwykle ograniczałam się do telekinezy w baaardzo różnych wariantach. Jednak nie tylko to jedno zaklęcie mogło być wykorzystywane do codziennych czynności, o czym często się zapominało.
Po jakimś czasie spędzonym na zabawach typowymi domowymi zaklęciami, pozwalającymi na przykład na zmianę koloru jakiegoś przedmiotu czy przyspieszenie procesu gotowania... wpadłam na coś ciekawego. Czarnomagicznego, z resztą, czego innego można się było po mnie spodziewać. Po latach na stanowisku maga czarnej magii zaczyna się myśleć w pewnych schematach. Poza tym, to właśnie ta dziedzina magii była tą, którą znałam i w której czułam się dobrze, nie widziałam więc powodu, by na siłę próbować czegoś z innymi jej rodzajami.
Aaaa sam pomysł przyszedł mi do głowy, jak w chwili zamyślenia patrzyłam na Fena, który znowu ciskał się po bibliotece, złorzecząc na "jakiegoś idiotę", który widocznie źle poukładał książki na półkach w dziale, którym basior się opiekował, bo przyjaciel zatrzymywał się co chwilę przy jakimś regale, przestawiając na nich książki w akompaniamencie słów, których pozwolicie, że przytaczać nie będę.
Bo w zasadzie... Po co się tak irytować i męczyć? Jak można wszystkie te książki poukładać tak, jak się chce, za pomocą jednego zaklęcia...
Pamiętacie, jak na początku nie podobało mi się, że Ash bawi się w tworzenie nowego rytuału? Tak? No to teraz widzicie, czemu jej nie zabroniłam. Nie byłoby we mnie konsekwencji, bo teraz, zaledwie kilka godzin później, sama miałam zamiar zrobić coś podobnego.
Tworzenie nowych zaklęć wcale nie jest aż tak trudne, jeśli się wie, jak się za to zabrać. Wystarczy konkretna myśl ukierunkowana w czyn, czasami wzmocniona jakąś inkantacją czy rytuałem, który nada jej siły.
- Ej, Fen! - zawołałam basiora, podrywając się ze swojego miejsca z iskierkami ekscytacji w oczach. Pomocnik bibliotekarza popatrzył na mnie, jakby miał ochotę mi przywalić albo w inny sposób sprawić, że się zamknę i dam mu spokój. Zignorowałam to, podbiegając do niego z niegasnącym entuzjazmem. - Nie potrzebujesz może pomocy z tym?
- Co...? - wydawał się zbity z tropu, jednak dość szybko odzyskał rezon, chyba załapawszy, o co może mi chodzić, bo pokręcił gwałtownie głową. - Nie. Nie będziesz mi tu eksperymentować na wiekowych woluminach...
- Oj no, spokojnie, jak nie, to nie - prychnęłam, wydymając wargi, udając obrażenie. W rzeczywistości już formowałam w głowie wizualizację zaklęcia, gromadziłam wokół siebie magię tego miejsca...
- Już się szykujesz, prawda? - jęknął basior, zakrywając łapą oczy w wyrazie totalnego załamania moją osobą. - Jesteś niemożliwa, Spero.
- Ułatwiam ci robotę. Podziękowałbyś!
Książki już zaczęły latać po całym dziale biblioteki, w którym się znajdowaliśmy, zamieniając się miejscami. Czerpanie mocy z tego miejsca pozwoliło mi zobaczyć, poczuć, jakie było ich ułożenie przed interwencją "jakiegoś idioty", a tym samym teraz przywrócenie ich na ich prawowite miejsce. Przy czym poszło nawet szybciej, niż się spodziewałam. Już po chwili harmider wywołany lewitującymi wszędzie książkami uspokoił się. Zadowolona z siebie patrzyłam, jak Fen z rosnącym podziwem ogląda moje dzieło. Widziałam, jak na moment opadła mu szczęka, szybko się jednak zreflektował i tylko popatrzył na mnie z podziwem.
- Nie chciałabyś mi może zdradzić swojego patentu?
Zrobiłam to z przyjemnością.


KONIEC CZĘŚCI I



Nagroda: 2 punkty magii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics