Lawrence chwycił w pysk garść ziół i natychmiast ruszył do pomieszczenia, w którym odpoczywali ranni. Musiał im jak najszybciej udzielić pomocy. W najgorszym stanie znajdowała się matka Luciena. Medyk nie wypowiedział tego na głos, jednak jej rany wydawały się naprawdę niepokojące. Obawiał się, że waderze mogło się wdać jakieś zakażenie.
O pomoc przy opatrywaniu rannych poprosił Pandorę. Jego towarzysz natychmiast się zgodził. Wspólnie odkazili rany i zabandażowali co poważniejsze obrażenia. Po leczeniu większość z pacjentów położyła się do snu. Lawrence wcale im się nie dziwił. Kątem oka spojrzał na zwijającą się w kulkę mamę Luciena. Wadera zasługiwała na długi odpoczynek.
Kiedy wszyscy zostali już zabezpieczeni, dowódca wziął medyka na szybką rozmowę. Według basiora, lekarz powinien wiedzieć, co spotkało patrol. Podobno zaatakował ich wilk. Wyłonił się on z ciemności. Pojawiał się i znikał tak nagle, że ledwo udało im się wydostać z mrocznej pułapki. Sam dowódca szczerze nie wiedział, dlaczego nieznajomy ich zaatakował. Wszystko jednak wskazywało na to, że to właśnie on był odpowiedzialny za ostatnie ataki. Wydawał się niezwykle silny i bezwzględny. W końcu - zaatakował bezbronną waderę ze szczeniakiem. To zdecydowanie nie jest ktoś normalny.
Lawrence powrócił do siedzącego przy rannych Pandory. Zajął miejsce zaraz obok niego. Zaproponował wspólne wyjście na zewnątrz.
- Czegoś się dowiedziałeś? - zapytał biały basior po chwili niekomfortowej ciszy. Medyk wbił wzrok w ziemię i westchnął głośno. Streścił przyjacielowi wszystko, o czym powiedział mu dowódca. Pandora na te wieści pokiwał powoli głową. Fakt. Znaleźli się w bardzo nieprzychylnej sytuacji. Podróż z miasta na jego obrzeża stała się teraz niezwykle niebezpieczna. Dowódca musi jak najszybciej pozbyć się niezrównoważonego wroga, nim komukolwiek bardziej ucierpi. Mama Luciena w końcu ledwo uszła z życiem.
- Mam zamiar im pomóc - odparł Lawrence. - Nawet, jeśli musiałbym stanąć do walki z nieznajomym wilkiem.
- Jesteś tego pewien? - W głosie Pandory medyk usłyszał zmartwienie.
- Nie mogę pozwolić, aby komuś jeszcze stała się krzywda - rzekł, spoglądając na swojego towarzysza. - To tylko jeden przeciwnik. Jeśli zbierze się duży, silny patrol, na pewno damy radę.
Biały wilk przez chwilę milczał, najwyraźniej próbując poukładać swoje myśli.
- Chcesz mi towarzyszyć? - Medyk uśmiechnął się delikatnie. - Zapewniam, że nie pozwolę cię skrzywdzić. W końcu - taki mój zawód.
<Pandora?>
Słowa: 353 = 22 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz