poniedziałek, 28 września 2020

Od Aidena CD. Xevy

- Ja przybyłem z Rodu Czarnego Diademu. - powiedziałem spuszczając wzrok ze smutkiem.
- Nigdy o niej nie słyszałam. - wadera zerknęła na mnie pytająco.
- Możliwe, że nigdy nie usłyszałaś o niej słowa, bo jest to bowiem teren bardzo, ale to bardzo dokładnie strzeżony przez strażników i całodobowo monitorowany przez szpiegów wrogich stad jak i samego Rodu... - przypomniały mi się moje ostatnie chwile spędzone w moich rodzinnych stronach, śmierć mojej ukochanej, matka... - Wiesz... Jestem synem Alfy z tamtych rejonów.
- Mówisz poważnie? - wadera spojrzała zaciekawiona. - Opowiesz mi coś więcej? Wiesz, jak to jest być "kimś wyżej".
- Hah, kochana... Nie jestem nikim "wyżej". Jestem najzwyklejszym wilkiem. Ród Czarnego Diademu jest niemiłosiernie okrutny. Zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą takie czynniki jak miłość, władza czy walka. - spojrzałem na nią. Wydawała się tak okropnie zaciekawiona, że nie mogłem zostawić jej bez wyjaśnień. Czekałem jednak na jej reakcję.
- Chciałabym, żebyś opowiedział mi coś więcej, ale... nie chcę naciskać. Wiesz, może to coś drażliwego, o czym nie chciałbyś mówić. - spojrzała zrezygnowana, a nawet trochę rozczarowana.
- Wiesz... Jedyne co mogę Ci na ten moment zdradzić to... - nie zdążyłem dokończyć, gdyż wadera radośnie i ochoczo zaczęła wymachiwać ogonem i skakać wokół mnie.
- O tak! Hura! Usłyszę historię! Usłyszę historię! Usłyszę his... - nagle zamilkła i stanęła w bezruchu lekko zdezorientowana. Ja również nie wiedziałem jak zareagować.
Mimo tego, że wciąż jej nie znałem zachwyciłem się jej niesamowitym podejściem do mnie, świata, jej radością z każdej możliwej rzeczy i tym, że chciałaby wszystko zobaczyć, dotknąć, posmakować i powąchać. Jej ciekawość była tak urocza, że mimo ciężkich chwil, które czasami nadchodzą i przypominają mi o najgorszych latach mojego życia jakoś łatwiej mi się z nią o tym rozmawiało.
- Usłyszysz, jak najbardziej. Ale może przejdziemy się w końcu w dół? Chciałbym sprawdzić, czy jest tam jakieś miejsce, żeby no wiesz... Ogrzać się trochę i być może schronić nadchodzącym zimnem? - zaproponowałem. Wadera ochoczo pokiwała głową i zajęła miejsce przy moim boku.
- A więc? Co takiego możesz mi zdradzić? - czekałem na to pytanie.
- Mogę Ci zdradzić to, że w Rodzie Czarnego Diademu miałem swoją rodzinę najwyżej i byłem jednym z prawdopodobnych następców. Niestety, mam brata bliźniaka.
- O jak super! Znaczy... Dlaczego niestety? - zapytała z chwilowym namysłem.

- Nie dogadywaliśmy się. Ojciec dał nam do realizacji jakiś chory test, który miał nas sprawdzić. Ja chciałem go przejść pokojowa, a mój brat Aiked raczej krwawo, chociaż doskonale wiedział, że walką, zwinnością i zdolnościami nie grzeszy. Nie dałby rady. Chciałem go jakoś zatrzymać i uświadomić co chce zrobić. W końcu chodziło o 8 obcych wilków. Nie dogadaliśmy się. Aiked wykorzystał moją słabość, doszło do bójki i ojciec przekonał się, że chciałem dobrze. Uważał, że jestem tchórzem, że nie umiem podejmować krwawych i poważnych decyzji jak Aiked. Odszedłem z watahy, nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. - spojrzałem na waderę, która wyraźnie przejęła się moją historią o rodzinie.
- To przykre... Bardzo mi smutno z tego powodu. - spuściła łeb i spojrzała na mnie przepraszająco.
- Spokojnie moja droga, to nic takiego. Spójrz lepiej tutaj, pięknie prawda? - nie zorientowaliśmy się nawet gdzie dotarliśmy.
W dolinie było naprawdę magicznie. Śnieg opatulił drzewka, krzewy i inne roślinki. Nieopodal mini lasku znajdowało się śliczne bajorko w idealnie okrągłym kształcie. Zaciekawiło nas, podeszliśmy, ale było pokryte cienkim lodem. Pod spodem, na samym dnie widzieliśmy jednak kilka małych rybek, które ganiają się w ich podwodnym, małym świecie. Wadera wodziła pazurami po lodzie za wodnymi przyjaciółmi, aż rybki odpłynęły na sam środek bajorka. Krótko myśląc wskoczyła na lód pochłonięta zabawą.
- Nie! - krzyknąłem przerażony. W końcu lód był cieniutki, a woda zapewne lodowata. Moja towarzyszka runęła wraz z lodem do wody. Usłyszałem za nią tylko trzask, krzyk i chlupot wody. Bez namysłu skoczyłem za nią.
W wodzie była przerażona i spanikowana, ale na spokojnie udało mi się dobrze ją chwycić i ciągnąć ku górze. Była przestraszona, widziałem w jej oczach strach. Ten sam strach, który miała w oczach Ovena patrząc na mnie, kiedy Aiked wrzynał w jej szyję swoje kły. Przepełniła mnie furia, nie mogłem pozwolić by Xevie coś się stało, miałem ogromny uraz. Natłok wspomnień władował mnie w niemiłosierną złość, ból i cały mój umysł pochłonął mrok. Z całych sił próbowałem wydostać waderę z wody, aż w końcu udało mi się. Szybko i zwinnie wyciągnąłem ją na brzeg, była cała przerażona, wystraszona i zmarznięta.
- Aiden! Aiden przepraszam! - zaczęła szlochać i sprawdzać resztką sił czy wszystko ze mną w porządku. Ja tymczasem siedziałem nad nią bez ruchu i bez żadnych emocji mając przed oczami Ovenę. Wiedziałem, że nie mogę dać się złamać wspomnieniom. Musiałem w końcu ułożyć sobie życie na nowo. Patrząc na przerażoną waderę, wbijając wzrok w jej pełne przejęcia i strachu oczy czułem coś dziwnego. Czułem jakbym dostał od losu drugą szansę. Jakbym dostał towarzyszkę, przyjaciółkę, a być może kompankę do końca życia. Bogowie mnie wysłuchali.
- Nie pozwolę Cię skrzywdzić Xev. - powiedziałem i postanowiłem zabrać ją w bezpieczne miejsce. Wtargałem ją jakoś na swój grzbiet i podniosłem się na równe nogi.
Rozglądałem się idąc w kierunki ogromnych głazów na zachód, wyglądały na dość bezpieczne, a powoli zaczynało się ściemniać. Przyśpieszyłem kroku, myśląc tylko o tym, w jaki sposób zapewnić jej bezpieczeństwo. Mój syndrom był czasem ogromną zaletą, chociaż wiedziałem, że muszę go w końcu z siebie wydusić. Xeva trzęsła się na moim grzbiecie z zimna, jej futerko było mokre oblepione śniegiem. Akurat wtedy znaleźliśmy się w suchutkiej i malutkiej jaskini w głębi ogromnych głazów. Ktoś wcześniej musiał już kiedyś się tutaj chować, bo w samym końcu małego wgłębienia były obtoczone kamieniami malutkie patyczki, a zaraz za nimi większe kłody. Położyłem ostrożnie waderę obok mnie i zająłem się drewnem, aby wydobyć choć cień ciepła. Długo mi to zajęło, aż ostatecznie udało się rozpalić ogień. Drewna na dorzucenie starczy do rana, ale trzeba oszczędnie się nim posługiwać. Wadera w tym czasie zasnęła i nie chciałem jej budzić. Wiedziałem, że przez zimne i mokre futro może nabawić się nieciekawego przeziębienia czy innego dziadostwa.
- W śniegu nie znajdę żadnych roślin, które Cię wyleczą. Jeśli Cię nie ogrzeje, możemy tu utknąć... - pomyślałem.
Długo myślałem czy dobrze zrobię przysuwając się do niej po tak krótkiej znajomości, ale w całości już woda obleciała z mojego ciała. Xev nie ma nawet siły po tym szoku przysnąć się bliżej. Mam nadzieję, że nie będzie zła... Podszedłem do wadery i ostrożnie przysuwałem ją po troszku do ogniska, by było jej cieplej. Ocknęła się, kiedy położyłem się przodem do niej najbliżej jak potrafię.
- Wiem, że to niezbyt komfortowe, ale jeżeli nie dostaniesz odpowiedniej ilości ciepła nie będziesz w stanie dalej zwiedzać. - uśmiechnąłem się zmartwiony.
- Aiden ja... - wadera spojrzała na mnie i...

~*~

Spoglądało z daleka na światło padające z małej wnęki nazwanej przez Aidena jaskinią. Po krótkim przyglądaniu się uciekło.


< Oj Xeva, ten Twój talent do wpadania w kłopoty... XD>

Słowa: 1095 = 74KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics