Obserwował w milczeniu jak biała wadera beztrosko wpycha się w życie nieszczęsnego pijaczyny, który po prostu w nieodpowiednim miejscu i czasie postanowił się walnąć w towarzystwie innych wilków, aby sobie poegzystować bez wyższego celu. Nawet jeśli współczucie było zbyt dużym pojęciem, a empatia nie była jego mocnym punktem, Elijas widział w zdesperowanym spojrzeniu bezdomnego dosadne błaganie o pomoc z tą szurniętą samicą. W istocie, Aeskeron był w stanie zrozumieć dlaczego spośród tych wszystkich wilków to właśnie on mógł zostać odebranym jako potencjalny wybawiciel. Po pierwsze, odwalił przed chwilą dosyć niedyskretną awanturę, która jak najbardziej mogłaby zostać nazwaną poszukiwaniem sprawiedliwości dla bezdomnych. Po drugie, również chwilę wcześniej rozmawiał z tą konkretną waderą, co najwyraźniej wystarczyło, aby zostali zaszufladkowani jako potencjalni znajomi. Zaś po trzecie, Elijas wraz z tym członkiem polutii królestwa znali się- co prawda jedynie z widzenia, starszy basior zapewne kojarzył artystę dużo bardziej, niż w drugą stronę. Malarz mógłby o nim powiedzieć najwyżej tyle, że dosyć często spotykał tego osobnika w okolicy i właściwie to mógłby się zdziwić, że to nie on jako pierwszy skończył z rozprutym brzuchem.
Beznamiętny wyraz zastygł na pysku bezwłosego wilka, gdy jednym uchem słuchając rozmowy, w jego głowie próbowały wykiełkować jakiekolwiek przypuszczenia odnośnie tego, w jaki sposób morderca dobierał ofiarę. Szybko przypomniał sobie słowa Ethaina, który wciąż leżał przy zwłokach przyjaciela. “Kazał mi wypierdalać bo to nie moja pora”. Mimowolnie spojrzał na dwa stare wilki i aż go zemdliło z tego wszystkiego. Chciał wrócić do swojego mieszkania i się upić, nim chuda dupa mu całkowicie zdrętwieje. Nie pamiętać o głodzie, martwych znajomych i innych przyziemnych problemach świata. Był zmęczony.
- Więc tak- wilczyca pojawiła się po chwili, niszcząc rozmarzania styranego czerwonookiego o wiecznym spokoju. Na szybko streściła całą rozmowę o chmurach, polityce i gradzie. Elijasowi niemal drgała powieka od słuchania tego samego po raz drugi, ale mimo wszystko czekał na wielki finał, w którym towarzyszka powie mu coś pożytecznego. Doczekawszy się, zwrócił na nią wzrok- Właściciel Zajazdu "Pod Maciągowym Okiem" może coś wiedzieć na temat tej sprawy. Możemy się do niego przejść. A nóż się czegoś ciekawego dowiemy.
Artysta skinął łbem, powstrzymując narastającą w gardle chęć westchnienia.
- W porządku, i tak byłem w drodze aby coś zjeść- oznajmił, gdy jego uwagę odwróciło skrzypienie przemieszczającego się w ich kierunku wojska
- A tu taka miła niespodziewanka- na pysk wadery wstąpił wesoły wyszczerz, który Aeskeron skomentował tylko krótkim spojrzeniem w jej błękitne oczy. W tej samej chwili do obojga zbliżył się ten sam strażnik, który przez cały czas zachowywał milczenie, zaś nowo przybyłe cztery wilki już zbierały sztywniejące ciało.
- Zabierzemy go od razu do grabarza- oznajmił krótko wojak.
- Dobrze- odparł chudzielec- Jutro do wieczora załatwię formalności, do tego czasu niech leży w jakimś zimnym miejscu.
- Podejmiemy też środki w kwestii odnalezienia sprawcy.
Piaskowy basior nie miał nawet ochoty udawać, że wierzy w te słowa, więc odwrócił zimne spojrzenie na poczynania władz, zamykając temat. Strażnik zaś, nie otrzymawszy odpowiedzi, skinął łbem do obojga, a odchodząc z martwym bezdomnym kiwnął nawet do Ethaina, który za bardzo był skupiony na osobistej rozpaczy aby to zauważyć. Gdy zniknęli w innej uliczce, dopiero wtedy artysta zdał sobie sprawę, jak ogromny tłum zebrał się dookoła nich. Niby nikt się nie interesował, nikt nie szukał kontaktu wzrokowego, nikt też nie zostawał na dłużej niż kilka sekund, a jednak wszyscy byli w tym samym miejscu. Jego ucho drgnęło z niepokojem, gdy spojrzenie padło na pozostałą kałużę krwi.
W końcu wstał i podszedł do znajomego członka polutii, zbierając się w sobie, bo co mógłby powiedzieć w takiej sytuacji? Żeby nie chodził sam? Przecież Nerevalt nie był sam, a zginął. Że jego przyjaciel już jest w lepszym miejscu? Ot, pierdolenie. Żeby się uśmiechnął? Prędzej by się zrzygał kwasem, niż przeszłoby mu to przez gardło. Że dopilnuje, aby już nikt nie zginął? Sam w to nie wierzył.
- Panie Ethainie, proszę na siebie uważać- wymruczał najspokojniej jak potrafił pierwsze, co nie wydawało się znowu aż tak debilne- I niech pan próbuje nie rzucać się w oczy.
Ślepy wilk się podniósł i przy tym całym odorze krwi i śmierci, nawet nie było czuć jego własnego aromatu wątpliwej jakości. Spojrzał na artystę zaćmionymi oczami, a Elijas wolałby się tego dnia wcale nie obudzić.
- A weź przestań. W dupie z takim życiem- wywarczał niechętnie, gapiąc się gdzieś w przestrzeń, po czym pociągnął nosem- Rozszarpują wilka jak robactwo, bo co, bo gorszy?
Aeskeron nie mógł zaprzeczyć, kątem oka rejestrując jak biała wadera przechadza się po okolicy, pozostając jednak cały czas w zasięgu wzroku, zapewne już znudzona czekaniem.
- Zarejestrował pan może jakieś cechy napastnika? Płeć, wielkość lub kolor futra? Może kojarzy pan głos?
Bezdomny odkaszlnął, po czym znowu przysiadł i podrapał się tylną nogą za uchem.
- Chyba był biały i dosyć wysoki, ale mógł mieć coś narzuconego na siebie. Nie wiem, nie miałem czasu się przyglądać- wymamrotał, kręcąc głową- Na pewno chłop, chyba że jakaś zmutowana suka.
- Rozumiem- wężowaty na chwilę umilkł, podążając spojrzeniem za wilczycą- Zatem idę, zaś pan niech się gdzieś ukrywa przez następne dni i…
- Eljas, dziecko, co mi da ukrywanie się? Jak bogowie chcą mnie sprzątnąć, to i tak to zrobią!- roześmiał się niewesoło, powodując u młodszego zaciśnięcie zębów.
- Bogowie nie mają z tym nic wspólnego, sam pan musi się pilnować.
- Idź ty też się pilnuj- stary prychnął, pochylając się do przodu. Nawet jeśli wtedy wyglądał na całkiem obojętnego, malarz nie potrafił spojrzeć na niego inaczej, niż jak na zastraszone zwierzę, dla którego ratunku już nie było. Niesamowicie go to irytowało.
Elijas podniósł się, pozdrowił pijaka głębokim ukłonem, by ten na pewno to dostrzegł i natychmiast wmieszał się w tłum, nie czekając na nowo poznaną waderę. Zaczął się zastanawiać nad tym co usłyszał, co zobaczył i co mógłby z tym zrobić, by jakoś ograniczyć całą tę rzeź.
- Panie filantropie, strasznie szybko pan się porusza, mógłby pan poczekać chwilę!
Aeskeron uniósł wyżej łeb prostując się, jednak nieco zwolnił gdy biała wilczyca zajęła miejsce po jego prawej.
- Mój błąd, proszę o wybaczenie- wymruczał.
- No raczej, że nie mój- zaśmiała się- Rozmawialiście o czymś przydatnym?
- Podejrzany może być Sivariusem, gdyż pan Ethain powiedział że widział białego, wysokiego basiora. Jednak pan Ethain jest również praktycznie ślepy i był pod wpływem silnych emocji, więc kto wie, co on naprawdę widział- odparł, ignorując fakt jak prywatne pytanie to było.
Wadera odpowiedziała krótkim “Mhm”, lekko marszcząc czoło, jakby nad czymś myślała, gdy Elijasa coś tknęło.
- I zamiast “pan filantrop”, preferowałbym “pan Elijas”, ewentualnie samo imię.
- Elijasss?- wadera wysyczała, naśladując charakterystyczny akcent z jakimś dziwnym rozbawieniem.
- Elijas Ragnarook Marath z roku Seresshmir.
- Pańscy rodzice musieli mieć niesamowity problem z wybraniem jednego imienia, co?
Aeskeron spojrzał na rozweseloną wilczycę spacerującą tuż obok, niczym szczenię rozglądając się po okolicy.
- Niekoniecznie, pierwsze nadał mi ojciec, następne są ze względu na tradycję- wyjaśnił pokrótce, nie chcąc zagłębiać się w tak nieistotne szczegóły- Jak nazywać panią?
- Mnie? Saita, może być Sai.
- Miło poznać- wymamrotał ciężko, jednak zaraz po chwili zganił się za to w myślach. Może i pesymizm wypływał mu tego dnia uszami bardziej niż zazwyczaj, jednak mógł trochę przyhamować przy obcej waderze… nawet jeśli ona sama nie sprawiała wrażenia przejętej czymkolwiek.
A skoro już o przejęciu mowa, po niedługiej chwili do głowy wilka zaczęły napływać myśli z serii “na co mi to wszystko?” i “czy ja na poważnie zacząłem zabawę w detektywa?”. W rzeczy samej, wilk nie miał żadnego doświadczenia w zakresie jakichkolwiek prac wojskowych, czy detektywistycznych, a w Saicie nie pokładał zbyt wielu nadziei. Był pewien, że zaraz jej się znudzi i sobie pójdzie jak tylko ich “śledztwo” zatrzyma się w martwym punkcie lub zrobi coś na tyle irytująco-marnującego czas, że Elijas pierwszy pójdzie w długą.. już nawet pomijając fakt, że gdyby nie ona, to sam pewnie nie podjąłby się niczego takiego- raczej próbowałby kogoś do tego wynająć. Musiał przed sobą przyznać, że podjął decyzję o ruszeniu z tym wszystkim idąc za ciosem wymierzonym przez samicę, co jeszcze bardziej tknęło w jego ego.
Jeszcze bardziej sfrustrowany niż wcześniej przepuścił waderę w wejściu do budynku i pozwolił się jej prowadzić, gdy szła zająć wolny stolik na boku pomieszczenia. Chłodny bezsens wciąż tkwił na jego pysku podczas zdejmowania z siebie niesamowicie czerwonego, ozdobnego futra.
- To jest prawdziwe?
Elijas zwrócił oczy w kolorze płaszczu na te niebieskie, należące do wadery.
- Owszem, zrobione jest z futer czarcich mar mieszkających na wschodzie- odparł grzecznie, usadawiając się wygodnie na miękkim siedzeniu i rozejrzał się z dyskrecją po karczmie, urządzonej w dosyć przytulnym stylu. Zwrócił uwagę na umeblowanie, rozmieszczenie stolików, bar, a także na pracowników i gości. Przy tych ostatnich w pewnym momencie aż serduszko mu szybciej zabiło, gdy nieoczekiwanie dostrzegł znajomą sylwetkę, wbijającą w niego wybitnie natarczywe, brązowe spojrzenie. Basior uniósł lekko brew, kiedy postać przywoławczo kiwnęła na niego łbem.
- Rzuca się w oczy- przyznała Saita, zaś Elijas uśmiechnął się krzywo, jednak lekko rozbawiony, gdy zdał sobie sprawę, że stwierdzenie mogło się odnosić zarówno do drugiej wadery, jak i jego futra.
- W rzeczy samej.
Pani Saita odwzajemniła uśmiech z zainteresowaniem, zaś Elijas odchrząknął.
- Myślę, że to może być coś poważnego. Porozmawiam z nią.
- Ah tak? A co ze mną, mam tu czekać?- na pysku wadery pojawiło się nagłe niezadowolenie, jednak Aeskeron już zadecydował, więc sam przywdział nieco zaczepny uśmiech, który tak kontrastował z jego dotychczasowym zachowaniem.
- Może pani porozmawiać z barmanem na temat właściciela. Z moich obserwacji wynika, iż posiada pani do tego talent, ja zaś za chwilę dołączę.
Samica drgnęła i wydęła dolną wargę, eksponując swoje naburmuszenie.
- Ah tak? Może jeszcze nektar do tego?
Basior wstał, pozostawiając swoje futro przy stoliku, a ładny uśmiech nie schodził z jego pyska, gdy odparł dżentelmeńsko:
- Nie pijam nektaru, jednak byłbym wdzięczny za dziczyznę. Zapłacę, kiedy załatwię jedną sprawę.
Już widział jak wadera się podnosi, więc zaraz obrócił się na pięcie (nie dosłownie, ale wiadomo o co chodzi) i ruszył w kierunku stolika po przeciwległej stronie karczmy, a jego pysk wrócił do normalnego… no, standardowego wyrazu.
Gdy był o krok aby przywitać się ze starą znajomą, ta natychmiast się wyprostowała.
- Skąd ją wytrzasnąłeś?- warknęła gniewnie, jednak syn Ragnarooka nie dał po sobie poznać zaskoczenia, które w niego uderzyło. Nie mniej jednak nie spuścił już czujnego spojrzenia z towarzyszki ani na chwilę podczas siadania.
- Co masz na myśli, Suviano?
Złota wadera trzepnęła długim, ozdobionym przez kolorowe kamyczki i łańcuszki ogonem, zaś ładny pyszczek wykrzywiony był w mało atrakcyjnym grymasie. Była od Elijasa młodsza o trzy lata, uwielbiała nosić masę ozdób, kolorowe stroje i inne dekoracje, ponadto lubiła mieć nad wszystkim kontrolę, co dostarczało jej masy nowych klientów, zafiksowanych na całej jej osobie.
- Tę wywłokę- Suiviana niedbale wskazała na Saitę. Elijas podążając za jej spojrzeniem, dostrzegł że wspomniana biała wadera, o dziwo, rzeczywiście poszła do barmana- Co ty niby o niej wiesz?
I ponownie spojrzał na prostytutkę z konsternacją, tym razem nie ukrywając znużenia.
- Nie powinno być to dla ciebie istotne, naprawdę- odparł, starając się nadać głosowi delikatny wydźwięk, aby nie zrazić wilczycy napadem złości za wpychanie się w jego życie. Jednak ona dalej trzymała się swojego, dając piaskowemu wilkowi coraz bardziej do zrozumienia, dlaczego wadery nie są dla niego.
- Ja przynajmniej na tym zarabiam, i..!
- Już, wystarczy- warknął szybko, przerywając- To nie ona jest tu istotna, tylko martwe wilki. Neveralt nie żyje, a ja chcę się dowiedzieć czegoś na ten temat- jego głos był cichy, jednak samo spojrzenie połączone z dramatyczną wiadomością wystarczyły, by myśli wadery zrobiły gwałtowny w tył zwrot.
- Słyszałam, że kogoś zatłukli, ale nie spodziewałabym się, że to akurat staruszek- wyszeptała, a z jej głosu całkowicie uleciał gniew, jakby problem białej wadery nigdy jej nie dotyczył (a przecież nie dotyczył)- Jeszcze dzisiaj rano kazał mi na siebie uważać...- szeptała nadal, coraz bardziej pochylając się nad stolikiem. Brązowe oczy wyrażały czysty szok.
- Przed chwilą zdaliśmy jego zwłoki władzom- wymamrotał artysta, po czym zmarszczył lekko brwi- Od kogo usłyszałaś wieści i kiedy?
- Czekałam na mojego narzeczonego, bo mieliśmy razem zjeść posiłek, a tymczasem wszedł do środka jakiś basior, dziwny… Dosłownie wszedł, zaczął się śmiać w pysk barmanowi, że kolejny pijak leży zdechły na ulicy i poszedł z pięć minut temu. Jak na moje to zwykły prostak, który czuje się jak jakiś boski potomek bo ma dobrą posadkę i posłuszną dupę obok, która zrobi mu obiadek z podkulonym ogonkiem. Nie pierwszy taki i nie ostatni- opowiedziała, wtulając swoje drobne ciało w futerko z białego niedźwiedzia- Nie przyglądałam mu się, ale jego futro było brązowe z białymi wzorami, poza tym miał strasznie długie uszy i irytujący głos…
Aeskeron nieco konspiracyjnie pochylił się w przód i zaczął mamrotać.
- Jak zareagował barman?
- Nie wiem, bo ten brązowy tak mnie zmroził wzrokiem, że nie odważyłam się więcej podnieść głowy, aż nie wyszedł- wybąkała, odwracając wzrok.
- Rozumiem- wilk skinął łbem i mimowolnie zerknął na roześmianą Saitę i rozluźnionego barmana, co pobudziło do działania całą masę wątpliwych neuronów. Właściwie to dlaczego zamierzał jej zaufać? A w ogóle zamierzał jej zaufać? Znali się krócej, niż dwie godziny, nie miał pojęcia o jej motywach i zdołał zauważyć tyle, że zachowywała się w mocno zbyt przekoloryzowany sposób, jednak jeśli chciała, to pokazywała skupienie. Na wszystkie diabły, za dużo myślał!
Tym razem wyjątkowo pozwolił sobie na westchnięcie przed podniesieniem łba i spotkaniem się z brązowymi oczami.
- Nie znasz powszechnej opinii o tej babce, nie?- Suviana płynnie zmieniła temat, jednak już nie podnosząc głosu.
- Gdyby interesowała mnie czyjakolwiek opinia…- zaczął pełnym zmęczenia głosem, jednak wilczyca przerwała mu z uśmiechem.
- To nie miałbyś tylu znajomych na poziomie Neveralta, ja wiem- parsknęła- Nie mniej jednak nie uważam, żeby do ciebie pasowała, chociaż wiem, że i tak postawisz na swoje.
- Standardowo.
Bezwłosy wyprostował się i zerknął na Saitę, która wracała do stolika, odprowadzana przez kelnera. Basior trzymał na tacy jakiś posiłek i dwa naczynia ze znajomym napojem, więc i piaskowy wilk zaczął się zbierać.
- Elijas…- zwrócił łeb ku towarzyszce, reagując na delikatny głos- Ethain wie?
Skinął, potwierdzając.
- Był w samym środku akcji. Więc proszę na siebie uważać.
Młoda prostytutka przełknęła ciężko ślinę, okazując żal i odwzajemniła skinienie.
- Ty też uważaj.
Czerwonooki pożegnał się szybko i za chwilę już wrócił do Saity, która siedziała przy ich poprzednim stoliku. Na blacie stał wazonik ze sztucznymi kwiatami, największa z możliwych porcji pieczonego mięsa z jelenia i dwa wielkie kufle nektaru- jeden przed niezwykle zadowoloną waderą, drugi przed Elijasem.
- Czy aby nie wspomniałem, że nie pijam nektaru?- basior zajął swoje miejsce i podsunął bliżej swój posiłek, zerkając na niebieskooką, która nagle okazała niezwykłe zaskoczenie.
- Oh, naprawdę? Musiałam zapomnieć, co za pech!- oznajmiła, sięgając szybko łapami po drugie z naczyń- Ale przecież nie może się zmarnować!
Oba kufle wylądowały pod jej nosem, a zimne spojrzenie czerwonych oczu nieznacznie złagodniało, jakby wcale nie przejmował się wydawanymi pieniędzmi, bo wadera w zamian dostarcza mu swoistej rozrywki. Nie mniej jednak oczy lodowate jak sopel, pozostały lodowate.
- W takim razie, na zdrowie.
<Saito? Dłuższe czekanie to lepsze śniadanie… czy coś xd>
Słowa: 2428 = 166 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz