Kiedy wstępował do wojska, Aarved wiedział, że będzie świadkiem wielu tragedii i dramatów. Wielokrotnie tłumaczył sobie, że ,,takie jest życie" i ,,ktoś musi cierpieć, by inni byli szczęśliwi - natura dąży do równowagi". Co innego wierzyć, że jest się gotowym, a rzeczywiście zetknąć się z cierpieniem drugiego wilka. Jedyne, co mógł zrobić, to zapytać ją, czy wszystko jest w porządku. Oczywiście było to głupie pytanie, ale nie nic innego nie przyszło mu do głowy. Nie wiedział, jak zareagować. Czekał więc, nie dając poznać po sobie zmieszania i niepewności - uniósł głowę i przybrał pozycję, jakiej wymagano od niego podczas musztry. Wyglądał przez to na chłodnego i zdystansowanego, jednak nie miał o tym pojęcia. Patrzył na zrozpaczoną waderę z góry, widząc jej żal i przerażenie. Powinien być profesjonalny, jego emocje teraz nic tutaj nie dadzą.
W końcu Spero wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy.
- Trzeba ich znaleźć. Nie jestem za dobra w tropieniu, nie mam szans ze śladami, przynajmniej naruszonymi, jeśli nie zatartymi, przez burzę śnieżną. Jak już będziemy wiedzieli, gdzie są, powinnam dać sobie z nimi radę posługując się magią. Proszę... Pomóż mi.
Słyszał drżenie jej głosu, które ścisnęło go za serce. Przełknął ślinę. Nadal stał sztywno, ale w środku czuł presję. Wilczyca patrzyła na niego błagalnie, ale Aarved nie chciał ulec jej spojrzeniu. Musiał to przemyśleć, ale szybko. Życie szczenięcia wisiało na włosku. Spojrzał w zamyśleniu w stronę śladów, a drobne płatki śniegu zaczęły spadać z ciężkich chmur, które się nad nimi zebrały. Niedługo wszystkie ślady mogą zostać zamazane. Potrzebował jednak wsparcia - nie wiedział, jak silną magią dysponuje ta delikatna, krucha z wyglądu wadera. Porywacze mogli być od nich silniejsi - w dodatku nie miał pewności, czy działali sami, czy w większej grupie. Mogli oboje stracić życie lub wolność. W dodatku po co ją porwali? Zmrużył podejrzliwie oczy. Musi o to dopytać Spero. Ważne jest, by powiedziała mu wszystko. Powinien przygotować się na kłamstwo - nie sądził, by samica wyjawiła mu wszystkie sekrety z własnej woli.
Bał się iść sam. Rozważał powrót i przysłanie wojska - droga była jednak długa, a ślady mogły zostać zatarte. Ponadto jeśli oprawcy opuszczą teren królestwa, Ashaya może już nigdy nie wrócić do domu. Spojrzał z powrotem na maga.
- Potrafisz przenosić wiadomości magią? - Z jego pyska uniosła się srebrzysta para.
- Tak - odetchnęła. Kiwnął głową.
- Wezwę posiłki, a my ruszymy za nimi - wskazał łbem w głąb lasu. Wilczyca przytaknęła entuzjastycznie i od razu zabrała się za rysowanie runy. Basior tym czasem dalej bił się z myślami. Czy podejmuje właściwą decyzję? Wierzył, że tak. Co jednak będzie, jeśli narazi dwóch obywateli Królestwa na niebezpieczeństwo? Znał odpowiedź; okryje się hańbą, może nawet utraci stanowisko. Jest jednak szansa, że odniesie sukces, a wtedy na pewno zostanie to docenione przez jego przełożonych.
- Gotowe - westchnęła Spero.
- Mam mówić? - zapytał. Nie znał się na tak skomplikowanej magii. Niebieskooka kiwnęła głową. Wilk odetchnął i zaczął składać raport. Streszczał się - opisał szybko sytuację, podał lokalizację i kierunek, w którym będą zmierzać. Ostrzegł, że nie znają siły ani liczebności przeciwnika. Zapewnił, że będą unikać walki i utrzymają odpowiedni dystans.
Gdy zakończył, spojrzał na towarzyszkę. Za machnęła łapą, a runa zamigotała i zgasła. Uniósł się z niej niebieski obłoczek, uformował się w kulkę i poszybował w górę, a następnie zniknął w chmurach. Spero zatarła łapą zarys w śniegu i wbiła wzrok w podłoże. Zapanowało milczenie, jedynie wiatr wył między drzewami i targał ich futrem.
- Gotowa? - zagadnął po dłuższej chwili. - Im szybciej wyruszymy, tym lepiej dla małej.
Ocknęła się i zadrżała. Bez słowa kiwnęła głową i ruszyła truchtem obok śladów ciągnięcia.
<Spero?>
Słowa: 581