- Dziękuję - odezwał się. Jego głos był cichy, tłumiony przez narastającą chrypę.
- Spłacam dług, w końcu sam użyczyłeś mi noclegu na dwa dni - odparł Pandora, uśmiechając się delikatnie. Po chwili wstał, ruszył w znajomym jedynie sobie kierunku. Wrócił niedługo później dzierżąc w pysku kawałek zająca. Biały wilk położył posiłek obok medyka, mówiąc:
- Jeśli chcesz, możesz zostać tak długo, aż wyzdrowiejesz.
Lawrence nie potrafił nie przyjąć propozycji. W tym stanie nie było mowy, aby spacerować po dworze. Zwykłe przeziębienie mogłoby przeistoczyć się w coś znacznie gorszego. Kiedy posilił się, wilk oparł łeb o łapy i zamknął oczy. Zmęczenie brało górę nad taktem. Chwilę później całkowicie odpłynął.
~*~
Obudziła go krzątanina Pandory. Basior przechadzał się po jaskini, w ciszy porządkując swoje rzeczy. Lawrence przywitał się z towarzyszem. Był to już trzeci dzień, który spędzili razem w jaskini białego wilka. Medyk z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Czuł się na tyle dobrze, iż postanowił dzisiaj ruszyć w dalszą podróż.
- Jesteś tego pewien? - dopytywał Pandora, kiedy tylko Lawrence podzielił się swoim planem. - Choroba nie będzie ci już doskwierać?
- Co byłoby ze mnie za medyk, jeśli nie potrafiłbym poradzić sobie ze zwykłym przeziębieniem? - większy basior zaśmiał się serdecznie. Z niemałym trudem wstał z miejsca, przeciągając się i tym samym prostując kości.
- Dziękuję ci za pomoc, Pandoro. - Medyk był wdzięczy basiorowi za schronienie. - Czas mnie jednak nagli, muszę ruszać.
Skrzydlaty wilk wbił wzrok we własne łapy. Chwilę później podniósł smukłą głowę do góry.
- Myślisz, że mógłbym ci dalej towarzyszyć? Znam okolicę. - Propozycja Pandory zaskoczyła go. Nie potrafił mu jednak odmówić.
- Tylko pod warunkiem, że pozwolisz mi przechować w swojej jaskini zioła, które zebraliśmy do tej pory. - Lawrence uśmiechnął się ciepło. Mniejszy wilk od razu podszedł do medyka i pomógł mu rozpakować zioła. Ułożyli je na kilka starannych kupek.
Medyk ostatni raz spojrzał na zebrane rośliny, odwrócił się i wyściubił nos na zewnątrz. Jego pysk owiał chłodny wiatr. Już całkowicie zapomniał o panującym wszędzie mrozie. Nastroszył więc swoje grube futro i obejrzał się na podążającym za nim Pandorą.
- Czy w pobliżu są jakieś większe jaskinie? - zapytał Lawrence, przeciągając się na śniegu.
- Znam jedną - odparł biały basior po chwili zastanowienia. - Znajduje się kawałek stąd.
Medyk do pełni szczęścia potrzebował jeszcze dużo mchu. Odnalezienie świeżego o tej porze roku w innym miejscu niż głębokie groty było wręcz niemożliwe!
- Mógłbyś mnie do niej zaprowadzić? - poprosił Lawrence. - Liczę na twoje przewodnictwo.
<Pandora?>
Słowa: 423
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz