Minęły trzy dni, a skrzydlaty wcale nie był zmęczony jego towarzystwem, wręcz przeciwnie. Jakoś przyzwyczaił się, że gdy wstaje, w jaskini jest jeszcze jeden wilk, nie sprawiało mu problemu polowanie dla dwóch osób, ciekawym było, gdy wychodził i szukał zdobyczy, głęboko się zastanawiał, na co towarzysz może mieć ochotę. Miał ochotę przeniknąć jego myśli i znaleźć odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania, czy jest mu wygodnie, czy go nie męczy, czy jest mu wystarczająco ciepło. Ostatnim razem martwił się tak o kogoś gdy… był młody i mieszkał z opiekunką. Młodą wilczycą, która miała przed sobą jeszcze całe życie, a postanowiła zająć się takim wyrzutkiem, jakim był Pandora. Był jej wdzięczny z całego serca i kiedy znowu o niej myślał, będąc na zewnątrz i szukając ziół na przeziębienie, zdał sobie sprawę, że teraz opiekę, którą dostał od niej, przekazuje temu wilkowi. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale bardzo go polubił. Już dawno z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało, nie licząc Spero, która mimo wszystko była często zajęta, a z Lawrenc’em spędza wspólnie już piąty dzień.
Prędzej czy później medykowi musiało się polepszyć i nim skrzydlaty się obejrzał, jego przyjaciel wyzdrowiał. Bardzo się cieszył, z drugiej jednak strony coś nie dawało mu spokoju. Na szczęście to uczucie zniknęło w momencie, w którym basior poprosił go o przewodnictwo.
- Oczywiście – zgodził się. Samiec odwzajemnił jego uśmiech i już po chwili wyszli z jaskini.
Dzień jak każdy, chłodny, ale nie na tyle, by kości zamarzały. Słońce co jakiś czas chowało się za płynącymi chmurami, a Pandora z Lawrenc’em kierowali się do pobliskiej jaskini. Pandora znał ją bardzo dobrze, ponieważ w niej znajdowała się masa mchu, który wykorzystywał do ocieplania jaskini oraz wykładał nim legowisko, aby było bardziej miękkie dla szczeniąt. Przeszli przez malutki las i dotarli do rzeki Bumari. Było tu bardzo ładnie, słońce odbijało się w wodzie, tworząc iluzje malutkich kryształków. Na śniegu widniały świeże ślady jeleni.
- Tam jest rykowisko – mniejszy wskazał na lewo, gdzie aktualnie znajdowała się sarna z dwoma młodymi. - W czasie rui i wychowywania młodych jest zakaz polowania – dodał jeszcze i gdy mieli już przekroczyć płytką rzeczkę, za pomocą dwóch skoków, Lawrence się odezwał:
- Ktoś chyba o tym zapomniał – na początku go nie rozumiał, kiedy jednak spojrzał tam, gdzie większy wilk, zobaczył czarnego wilka, chowającego się za drzewem, który powoli zmierzał ku łani. Bez namysłu Pandora użył skrzydeł i poleciał na rykowisko. Kiedy łowca skoczył na zwierzynę, dostał z główki w brzuch. Został odrzucony do tyłu, a mniejszy wilk usiadł na ziemi, masując łeb.
<Lawrence?>
Słowa: 416
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz