Wilk wstał z miejsca i uśmiechnął się łagodnie do siedzącego obok Pandory. Cieszył się, że towarzysz zgodził się iść z nim. Lawrence był pewien, że nie pozwoli skrzywdzić go nikomu. Bez słowa ruszył przed siebie w celu poszukiwania dowódcy. Jednak odszukanie go nie należało do najprostszych czynności. Medyk odnalazł go w końcu na posterunku, gdzie meldował nieobecnym na misji współpracownikom o nowym zagrożeniu. Na widok wchodzącego do budynku basiora, dowódca otworzył szeroko oczy i pośpiesznie do niego podszedł.
- Lawrence! - rzekł, nie kryjąc zmartwienia. - Coś się stało?
- Nic gorszego od tego, co spotkało nas do tej pory - odparł medyk, kręcąc zmarnowany głową. - Razem z Pandorą oferujemy swoją pomoc w złapaniu sprawcy - wyjaśnił. - Myślę, że przyda wam się lekarz na miejscu.
- Nie jestem pewien, czy mogę narazić was na takie niebezpieczeństwo - odparł duży wilk, krzywiąc się lekko. - Nasz przeciwnik wydaje się być bezwzględny. Czy dacie sobie radę?
- Biorę za nas pełną odpowiedzialność - rzekł Lawrence, wypinając dumnie pierś. - Może i pełnię zawód medyka, ale nie oznacza to, że nie potrafię walczyć.
Dowódca jeszcze przez chwilę wpatrywał się niepewnym wzrokiem w brązowego basiora.
- Dziękuję - odpowiedział w końcu. - Wasza pomoc na pewno się przyda.
Lawrence uśmiechnął się delikatnie. Następnie wspólnie omówili szczegóły wyprawy. Mieli się stawić o świcie przy bramie miasta. Medyk po zakończonej rozmowie pożegnał się z dowódcą i od razu skierował swoje kroki w stronę przychodni, gdzie czekał na niego Pandora.
Biały wilk, zgodnie z przewidywaniami Lawrence'a, podczas nieobecności lekarza sprawnie zajął się rannymi. Dodatkowo, poszukiwana wilczyca odzyskała przytomność i poświęcała całą swoją uwagę synowi. Medyk przywitał się z nią krótko, pytając o stan zdrowia, a następnie udał się na spotkanie z Pandorą, który znajdował się w drugim pomieszczeniu.
- I jak poszło? - Biały basior ściszył głos, aby nie przeszkadzać usypiającym pacjentom. - Wojownicy się już obudzili i wyszli.
- Rozumiem, dziękuję za pomoc. - Kiwnąłem delikatnie głową. - Dowódca zgodził się na naszą obecność na wyprawie - odpowiedziałem na pytanie. - Wyruszamy jutro. Pomógłbyś mi przygotować zioła?
Wilk przytaknął. Przystąpiłem więc do szybkich wyjaśnień, jakich roślin, w jakich porcjach powinien użyć do przygotowania lekarstw. Szykowaliśmy się na bitwę z psychopatą. Na pewno nie obędzie się bez ran.
Zrobienie odpowiedniej ilości lekarstw trwało dłuższą chwilę nawet przy pomocy Pandory. W końcu nastał też wieczór. Tym samym samce wcześnie ułożyli się do snu. Rano czekała ich podróż. Lawrence spojrzał na swoje łapy. Jeśli będzie musiał ich jutro użyć do walki, zrobi to bez zawahania. Jest gotów stanąć do bitwy. Nie pozwoli skrzywdzić swojego towarzysza, choćby nie wie co! Zamknął oczy i zwinął się w kulkę obok Pandory. Rano musi dać z siebie wszystko.
<Pandora?>
Słowa: 423 = 26 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz