1 dzień po zameldowaniu się w Zajeździe Pod Maciągowym Okiem, godzina 9 rano.
Basior spał wyjątkowo dobrze tej nocy. Nie był przyzwyczajony do
spania w miękkim łożu. Zazwyczaj spał w śpiworze na chłodnym podłożu pod
liściastym zadaszeniem lub w jaskiniach z rozpalonym dodatkowo
ogniskiem. Tym razem spał na wygodnym, miękkim i skórzanym łożu w
ciepłym pomieszczeniu. Było to ciekawe uczucie. Można by było rzec, że
czuł się w nim wyjątkowo bezpiecznie i komfortowo. Musiał się do tego
uczucia prędzej czy później przyzwyczaić. Przetarł oczy i usiadł na
posłaniu. Myślał o tym jak to fajnie byłoby założyć własny sklep w
centrum, żeby klienci sami do niego przychodzili, a nie on musiał
wędrować do nich. Wtedy zawód kupca byłby idealny. Niestety nie było go
jeszcze stać na takie luksusy, musiał się trochę rozkręcić. Po piętnastu
minutach siedzenia postanowił się w końcu podnieść i wypakować swoje
rzeczy, gdyż poprzedniej nocy dotarł do zajazdu dosyć późno i od razu po
kolacji położył się spać. Rozejrzał się po pokoju. Był to mały pokoik
dla gości, niezbyt umeblowany. W środku stało tylko łóżko, komoda, szafa
oraz biurko, na którym stała lampa olejna, a obok niego stało krzesło.
Podłoga była drewniana, a ściany kamienne. Na ścianach znajdowały się
pochodnie. Antoni podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej kolekcje
kamieni. Były to małe, ładnie opakowane fragmenty różnych skał. Wśród
nich znajdowały się między innymi agaty, obsydiany śnieżne, jakieś
ametysty, topazy, turkusy, kilka bursztynów i tym podobne, a następnie
poukładał je na biurku obok lampy, żeby błyszczały. Następnie z torby
powyciągał różne błyszczące rzeczy, w tym naszyjniki i schował je pod
łoże. Na końcu wyciągnął z torby księgi zaklęć, kucharskie, zielarskie i
zwykłe z opowiadaniami, które poukładał na szafie. Pokój został
zagospodarowany. Wilk ponownie usiadł, rozglądnął się i westchnął.
Chciał mieć kiedyś gdzieś własny, prywatny pokój, a nie tylko
wynajmowany. Po kolejnej, dłuższej chwili poczuł zapach kurczaka. Było
to śniadanie, które gotowała służba zajazdu. Basior wyszedł z pokoju i
poszedł do łaźni się przemyć. Łaźnia była specjalnym, okrytym
pomieszczeniem. Znajdował się w nim płytki basen, a dookoła niego pełno
ziołowych płynów do kąpieli zapakowanych w fiolki i szklane pojemniki
przypominające słoiki. Z końca pomieszczenia do basenu wpływał wodospad
płynący gdzieś ze ściany. Po wymyciu się i wysuszeniu udał się do
jadalni. Usiadł przy stole i zamówił kurczaka, który mu tak wcześniej
zapachniał, oraz nektar. Podczas konsumpcji kątem oka dostrzegł, że
jakiś zakapturzony wilk w rogu jadalni się na niego patrzy i odwraca
wzrok, gdy tylko odwzajemnia mu spojrzenie. Basior zignorował go i
dokończył posiłek. Po śniadaniu wstał od stołu i udał się do swojego
pokoju po torbę. Gdy basior miał już opuścić zajazd, podszedł do niego
wilk w kapturze, który wcześniej go obserwował. Przekazał mu list. Było
to zamówienie na mieszankę kolorowych ziół, które basior miał dostarczyć
do gorących źródeł. Antoni wzruszył ramionami i bez pytania udał się na
rynek. W końcu praca to praca. Tego dnia była dosyć ładna pogoda. Mimo
lekkiego zachmurzenia i braku widoczności słońca było bardzo ciepło.
Dlatego też tego dnia był w centrum dosyć spory ruch, oraz wiele
otwartych targowisk. Antoni udał się do handlarza ziołami. Kupił ich
kilka rodzajów, a następnie wymieszał i spakował do skórzanej torby.
Kupił też trochę jedzenia od sąsiedniego sklepikarza. Po takim
przygotowaniu był gotowy na wyprawę.
Około godziny 16 był już
na miejscu. Na szczęście Dystrykt 1 nie był oddalony od centrum tak
bardzo jak np. 4. Gdyby nie to, musiałby wyruszyć dopiero nazajutrz
rano, ponieważ w nocy jest niebezpiecznie, a temperatura mocno spada.
Basior usiadł na kamieniu, zdjął torbę z pleców i czekał na klienta. Po
paru sekundach usłyszał cichy śpiew i ujrzał tajemniczą postać,
wyłaniająca się z oparów gorącej wody.
< Ktoś coś?
Tak wiem, pod koniec zabrakło mi weny, zrypany dziś jestem ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz