Ale cyrk. Powiedz im, że za karę mają ci zbudować pomnik z szyszek.
Wadera ledwo powstrzymała się od gwałtownego prychnięcia śmiechem, a jej ucho zadrżało, zdradzając rozkojarzenie.
Albo, że rzucisz na nie klątwę.
Wadery raz wpatrywały się nią błagalnie, a potem odwracały wzrok na własne łapy. Głowa Vallieany w końcu lekko przechyliła się na bok.
- W porządku, przyda mi się pomoc przy ptakach. W grupie raźniej, prawda?- uśmiechnęła się ciepło, a speszenie na pyszczku wader zaraz przeistoczyło się w szok, zaś potem w radość… a może zadowolenie z siebie?
- Tak? Naprawdę?- zapytały
- Myślę, że tak. Stąd nad morze jest kawałek drogi, a samej mogłoby być niebezpiecznie.
Żałuj, że nie możesz zobaczyć ich aury. To wygląda jakby przykleiły do siebie kolorowe fale, coś niesamowitego.
- Dobrze! To kiedy wyruszamy?
Ciało wader się podniosło i dziarsko przestąpiło z łapy na łapę, kiedy Vallieana się wyprostowała, a na jej mordce wciąż gościł lekki uśmiech.
- A kiedy mają panie czas?
- My możemy nawet teraz- odparły.
Zerdinka mimowolnie poczuła jakąś radość, że wadery były tak pozytywnie nastawione, a przynajmniej jedna z nich wyglądała na zdeterminowaną. Pomyślała, że może nie zostanie oszukana na tych trzydziestu łuskach.
- A jutro? Od samego rana?
- Też może być. Mamy coś wziąć ze sobą?
- Może jakiś posiłek, żebyśmy nie musiały tracić czasu na polowanie- spojrzenie Vallieany prześlizgnęło się najpierw po sylwetce wilczycy, a potem zerknęła na rozkrzyczane ptaki- Tak, chyba tylko to. Resztą ja się zajmę.
- Okej- rogata głowa pokiwała twierdząco na znak że zrozumiała i podążyła spojrzeniem za tym valieanowym.
Nastała chwila ciszy, po której starsza znów podniosła wzrok.
- Jeszcze jedno, jak się do pań zwracać?- spytała, zdawszy sobie sprawę, że wcześniej wyłapała tylko jedno krótkie “Tin” podczas wewnętrznej dyskusji, podczas kiedy bogowie wiedzieli ile dusz siedziało w tym jednym ciele.
- Oh, jestem Lys, a moja siostra to Tin- odparła szybko- A do pani?
- Vallieana- tym razem to zielarka skinęła głową, zadowolona że są tylko dwie- No dobrze, w takim razie proszę jutro przyjść i wyruszymy nad morze... W końcu będę mogła spać bez ich pisków- uśmiechnęła się.
Pyszczek wader zdradzał lekkie zdziwienie, ale za chwilę odwzajemniły uśmiech.
- Nie zawiedziemy cię- oznajmiły i zaczęły się kierować do wyjścia z jaskini, zatrzymane jednak na chwilę przez zielarkę.
- Jeszcze lekarstwa- powiedziała szybko i wepchnęła nowo poznanym towarzyszkom ich pakunek. Lys i Tin wesoło skinęły głową i jeszcze raz powiedziały “Nie zawiedziemy cię!”, po czym wytuptały z jaskini, pozostawiając za sobą jedynie przeciąg.
Niebieskooka odetchnęła w przestrzeń i usiadła przodem do stadka kamieniarek, wpatrując się bez celu jak ptaki biegają z kosza do kosza.
- Myślałam najpierw żeby zaprosić Aarveda, ale może to lepiej że przybyły Lys oraz Tin- wyznała- Aarved pewnie jest zajęty.
Znów zapadła cisza, ale tylko na chwilę.
Mi to odpowiada. Te dwie są zabawniejsze.
Leniwy pomruk rozniósł się po przestrzeni. Valli mimowolnie uniosła jeden kącik pyszczka w lekkim uśmiechu, aby zaraz zabrać się za przygotowania do wyprawy.
- Wiadomo, bo ty to taki rozrywkowy jesteś.
<Lys i Tin?>
Słowa: 556 = 32 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz