Krew, krzyki, warczenie.. Głosy wokół wypełniały jego głowę nie pozwalając mu spokojnie spać. W pewnej chwili zerwał się na równe łapy, rozglądając się z przerażeniem wokół. Słyszał, jak jego serce wali niemiłosiernie, bardzo szybko.. Kiedy stwierdził, że obok niego nikogo nie ma, odetchnął z ulgą i rozluźnił napięte mięśnie. Wstał ostrożnie i mimo wielkiej niechęci ruszył w dalszą wyprawę. W duchu żałował, że nie widział nikogo pod drodze, kto by mu mógł towarzyszyć w wyprawie, jak na początku ta miła starsza wilczyca. Rana na jego oku już nie pulsowała tak mocno, ale jednak dalej bolała. Incydent miał miejsce dopiero kilka tygodni temu, jednak Felix pamiętał go zbyt dobrze, jakby to wydarzyło się kilka minut temu.
Młody basior odkąd pamiętał wychowywał się u boku matki i reszty wilków, chętnie bawił się i gonił za motylkami w powietrzu. Kiedy zachodziło słońce w jego grocie rozchodził się przyjemny zapach króliczego mięsa, które tak uwielbiał. Podczas pełni księżyca jego matka zabierała go na wysoki klif i opowiadała o jego ojcu, który stracił życie podczas polowania na niedźwiedzia.
Wataha przechodziła wtedy kryzys i było bardzo mało pożywienia, Celestia nosiła w sobie wtedy pociechę, małego Felixa. Troy, jej partner podjął decyzje aby zaatakować innego drapieżnika i przynieść watasze spore ilości pokarmu. Po zapędzeniu ogromnego futrzaka w róg Troy rzucił się na niego prosto do gardła. Niestety, chwila zawahania i niewystarczająca siłą sprawiła, że został przygnieciony do gleby łapami, później już było słychać tylko skomlenie, i gruchotanie kości.. Reszta wojowników, rzuciła mu się na ratunek, wspólnymi siłami udało mu się powalić niedźwiedzia, jednak sporo z nich odniosło rany. Tego dnia odnieśli zwycięstwo, ale również ogromną stratę. Wataha pogrążyła się w żałobie, wspominając świetnego myśliwego i ukochanego, partnera. Czas mijał, a Celestia przygotowywała się do porodu.
Te wszystkie opowieści wpłynęły intensywnie na młodego basiora, na wspomnienie o swoim ojcu czuł przyjemne ciepło. Jego matka przykładała uwagę do uczenia go magii wody, pokazywała mu wszystkie możliwe sztuczki, kształtowała ją jak tylko chciała, umiała ją zamrozić i ponownie rozmrozić. Wilk nie mógł wyjść z podziwu, że jego rodzicielka była taka utalentowana. Starał się ją naśladować, co na początku wychodziło mu dosyć nieudolnie. Dopiero po upływie pewnego czasu udało mu się wyciągnąć z rzeki bąbel wodny, w którym ryba pływała wokół...
W pewnej chwili młody basior został wyrwany ze swojego świata wspomnień. Zderzył się z czymś, upadając na ziemię. Wstał ostrożnie, kręcąc lekko głową, jakby chciał ocucić się z tego nieprzyjemnego zderzenia. Kiedy uniósł łeb wyżej, zobaczył świecące się ślepia.. Od razu rozpoznał sylwetkę wilka. Szczeniak podkulił pod siebie ogon, przyciskając się do ziemi.
<Ktoś?>
Słowa:423 = 26 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz