Xeva spędziła cały dzień w Centrum. Załatwiała dużo spraw związanych z utrzymaniem mieszkania i mogła bezpiecznie powiedzieć, że nie spodziewała się, że będzie wymagało to aż tyle pracy. Obowiązki nawarstwiały się przez ostatnie tygodnie, a ona, będąc lekkoduchem, którego niezbyt interesują tak przyziemne sprawy, nie zauważyła, że wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli. Dopiero kiedy uświadomiła sobie, że nie ma czym napalić w kominku, którego i tak nie mogła użyć, bo jest zatkany, a wszystkie jej koce zostały pożarte przez jakiś dziwny gatunek moli mający swoje gniazdo pod oberwaną deską w suficie, zrozumiała, że musi wziąć sprawy w swoje łapy i zawalczyć o swój dom. Fakt, że po ciemku (no bo skończył się też olej do lamp) nadepnęła na gwóźdź wystający ze schodów, a potem zapomniała, że jeden jest złamany, przez co stoczyła się na złamanie karku na sam dół, dodawał jej dużo motywacji. Bolesnej motywacji, ale zawsze jakiejś.
Dlatego zmarźnięta i zła przemierzała zatłoczone ulice Królestwa, z każdą sekundą stając się jeszcze bardziej rozdrażniona. Była głodna, łapa i grzbiet bolały ją jak cholera, a na dodatek miała ochotę wyrwać sobie uszy, byle tylko nie słyszeć tego zewsząd dochodzącego jazgotu setek wilków, które tłoczyły się na rynku Centrum. Och, jak wtedy marzyła, aby znaleźć się znów na ciepłej i spokojnej Teneris... Ale nie wystarczyłoby jej pieniędzy, żeby przygotować się na wyprawę. Sakiewka była prawie pusta! Ledwo mogła kupić królika na kolacje... Chociaż zawsze może pójść zapolować... A nie, czekaj, nie może, przecież ma dziurę w łapie!
Rozżalona stanęła przed tablicą ogłoszeń, licząc, że znajdzie jakieś proste zlecenie. Potrzebowała gotówki, jako że większość oszczędności wydała na deski, którymi zamierzała naprawić schody. Przeglądając powiewające na wietrze kartki, nagle jej oczy zatrzymały się na jednej z nich. Napisane na drogim papierze, eleganckim pismem zapraszało wszystkich kolekcjonerów kamieni z ich znaleziskami do odwiedzenia stoiska niejakiego Antoniego.Kupiec oferował całkiem eleganckie ceny.
Xevie zaświeciły się oczy. Tego właśnie szukała! Tylko... Czy ma jakiekolwiek okazy do oddania? Szybko przejrzała swoją kolekcję w myślach i nie znalazła żadnego minerału, którego pozbycie się nie sprawiłoby jej niewyobrażalnego cierpienia. Westchnęła cicho. Nie ma mowy, że pójdzie na poszukiwania kryształów do jaskiń z ranną łapą... Ale może brzeg rzeki okaże się trafionym miejscem?
Następnego dnia wyszła z domu koło południa. Szybko przemieściła się obrzeżami Centrum do jednej z bram. Dopiero po oddaleniu się o parę kilometrów od miasta, poczuła ulgę. Nie spodziewała się, że tak zmęczyły ją inne wilki, gęste zabudowania i ten ciągły hałas. Dopiero kiedy znalazła się sama ze sobą, poczuła, jakby ogromny ciężar spadł jej z pleców. Nawet ranna łapa była mniej dokuczliwa.
Czas leciał jej szybko i nagle zorientowała się, że ciche podmuchy wiatru i szelest liści mieszają się z szumem żywo płynącej wody. Niewiele później zobaczyła błyszczącą wodę prześwitującą przez luki między drzewami. Ruszyła nieco szybszym kłusem, nadal niezgrabnie utykając. Stanęła na brzegu, przed łapami mając srebrny strumień, który mknął żwawo przed siebie, omywając setki otoczaków leżących na dnie. Gdy się przyjrzało, można było dostrzec niewielkie żyjątka przyssane do kamieni. Ich długie ogonki kołysały się wraz z nurtem, a proste oczy wpatrywały się nieprzerwanie w górę. Xeva była ciekawa, jak to możliwe, że są w stanie przeżyć w tak zimnych wodach. Zanotowała sobie w głowie, żeby poszukać o nich informacji, kiedy następnym razem odwiedzi bibliotekę.
Zaczęła przyglądać się kamykom pokrywającym dno rzeki, szukając odpowiedniego kandydata na handel, po chwili jednak pomyślała, że jakiekolwiek wartościowe przedmioty zostały już wybrane z najbardziej odkrytych warstw. Musiała znaleźć jakiś sposób, aby dokopać się głębiej - oczywiście bez użycia łap, bo raczej nie skończyłoby się to dla niej dobrze. Rozejrzała się, zagryzając wargę w zamyśleniu. Nagle podskoczyła i radosnym, aczkolwiek nieco zachwianym krokiem, ruszyła po dużą gałąź. Chwyciła ją w zęby i machając ogonem, zaczęła przeszukiwać dno rzeki, odgarniając duże nasypy otoczaków, odkrywając świeże, jeszcze niewygładzone wodą kamienie.
Zaczęła przyglądać się kamykom pokrywającym dno rzeki, szukając odpowiedniego kandydata na handel, po chwili jednak pomyślała, że jakiekolwiek wartościowe przedmioty zostały już wybrane z najbardziej odkrytych warstw. Musiała znaleźć jakiś sposób, aby dokopać się głębiej - oczywiście bez użycia łap, bo raczej nie skończyłoby się to dla niej dobrze. Rozejrzała się, zagryzając wargę w zamyśleniu. Nagle podskoczyła i radosnym, aczkolwiek nieco zachwianym krokiem, ruszyła po dużą gałąź. Chwyciła ją w zęby i machając ogonem, zaczęła przeszukiwać dno rzeki, odgarniając duże nasypy otoczaków, odkrywając świeże, jeszcze niewygładzone wodą kamienie.
Kilka godzin później, zdyszana, ale szczęśliwa, patrzyła z dumą na swoje znaleziska: siedem pięknych minerałów. Trzy były prawdopodobnie zwykłymi krzemieniami, ale bardzo ładnie ubarwionymi: na ciemnym tle widać było jasne plamy, ciapki i paski, co, według niej, sprawiało, że były idealnym materiałem na biżuterię lub ozdoby. Dwa były przezroczystymi, okrągłymi kamyczkami, w których środku widać było białe smugi, mieniącymi się na wiele kolorów, zależnie od tego, jak padało na nie światło.
Jednak największą nadzieję Xeva żywiła w stosunku do dwóch ostatnich skarbów. Jeden z pozoru był zwykłą, szarą skałką - gdy się go jednak obróciło, oczom ukazywało się kryształowe wnętrze, czarne niczym nocne niebo, usiane białymi błyskami przypominającymi gwiazdy.
Ostatni z nich był skomplikowaną bryłą, dosyć ciężką. Pokryty był gładką warstwą wielobarwnego metalu, który przechodził z żółci do błękitów, fioletów i różów. Kolory przechodziły między sobą, gdy skałę obracało się pod światło. Teneriska prawie poddała się pokusie oddania go, ale spodziewała się, że to właśnie za niego dostanie najwięcej pieniędzy.
I miała rację. Po spotkaniu z Antonim większość jej przeczuć okazała się prawdziwa. Kupiec stwierdził, że nie może dać za wiele za pięć z siedmiu kamieni, jednak numery sześć i siedem mu się spodobały. Xeva ledwo dawała radę powstrzymać swoją ekscytację, gdy basior oglądał jej znaleziska pod światłem, przyglądając się im z wyraźną ciekawością.
Koniec końców jej poszukiwania się opłaciły. Piegowata wyszła od kupca z nieco cięższą sakiewką, a co najważniejsze - o wiele spokojniejszym umysłem. Całe jej zmęczenie i irytacja zostały nad rzeką.
Nagroda: 40 KŁ + 5 punktów do słuchu/wzroku/węchu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz