- Aziroth- skinąłem waderze głową, siląc się na coś w rodzaju uśmiechu. Chociaż pewnie i tak wyszedł z tego bardziej grymas, niż uśmiech. Na pierwszy rzut oka było widać, że samica była spięta i jednocześnie zaciekawiona.- Przepraszam panienkę, że przychodzę o takiej porze, ale potrzebuję zielarza, a o panience słyszałem wiele dobrego.
- W czym problem?- zbliżyła się na kilka kroków, wpatrując się we mnie z zainteresowaniem.
- Nie mogę spać- wyjaśniłem, po chwili lekko odchrząkując, by zebrać resztę myśli.- Od kilku dni.
Delikatnie potrząsnąłem głową, aby odpędzić senność, która stawała się już irytująca. Oczy zaczynały mnie lekko piec, a ciało aż nazbyt często odmawiało posłuszeństwa, co przeszkadzało w codziennych treningach. Wadera zamyśliła się na chwilę, a jej wzrok zamglił się przez moment.
- To bardziej problemy z zasypianiem?- dopytała, już zaczynając przeszukiwać półki zawieszone przy ścianach jaskini.
- Bardziej problemy z koszmarami- usiadłem na zimnym kamieniu, uważnie obserwując poczynania zielarki. Słysząc o moim problemie jeszcze raz na mnie spojrzała, jakby chciała się o coś zapytać, jednak po chwili wróciła do zajęcia. Szybko i sprawnie zbierała wszystkie potrzebne składniki, kładła je na stole i od razu ruszała szukać reszty. Chyba szykowała dla mnie jakąś mieszankę, która natychmiastowo zwali mnie z nóg.
- Ile mam zapłacić?- zapytałem po chwili, gdy wadera stanęła już przed gotowymi ziołami i zaczęła zbierać je w lniany woreczek.
- Nawet nie mam do tego głowy- przez jej pyszczek przemknął cień uśmiechu, który jednak szybko odgoniła. Spojrzała na mnie jeszcze raz, po czym przesunęła zioła w moją stronę.- Będzie nieodpłatnie.
Podniosłem się z ziemi, z trudem powstrzymując się od stęknięcia z wysiłku. Chyba aż za bardzo potrzebowałem snu. Zbliżyłem się do niej i złapałem woreczek w zęby, posyłając jej wdzięczne spojrzenie. Odchodząc, ukłoniłem się szybko, by chwilę później odwrócić się i opuścić jaskinię.
Na zewnątrz uderzyło we mnie zimne, orzeźwiające powietrze. Gwiazdy błyszczały gdzieś w oddali, na wysokim nieboskłonie.
Zeskoczyłem z kilku skałek, szukając jak najszybszej drogi do miejsca, gdzie osadziliśmy się z resztą wojowników. Mieliśmy przygotować się do eskorty jakiegoś wilka, choć jego tożsamość nie została nam zdradzona. Podobno nie miało to być specjalnie niebezpieczne, mimo że trasa mogła błądzić po niezbyt pewnych terytoriach.
- Azi, gdzieś ty się szlajał- zapytał jeden z moich kompanów, gdy zbliżyłem się do jaskini.
- Aziroth- warknąłem niewyraźnie przez zęby, poprawiając basiora.- Potrzebowałem czegoś na sen.
Skinął głową ze zrozumieniem, podążając za mną ciekawskim spojrzeniem, gdy znikałem we wnętrzu groty. Znajdując się już w ciemnościach, rozświetlonych jedynie przez żar małego ogniska pośrodku, sięgnąłem po małą miseczkę wody, by rozgrzać ją przy płomieniach i zaparzyć herbatę z otrzymanych ziół. Zastanawiałem się jak długo pozostało do świtu i czy sen dzisiejszego dnia miał jakikolwiek sens. Woda zaczynała już lekko parować, gdy powoli dorzucałem mieszanki. Od razu zaczęły unosić się delikatne, ziołowe zapachy, które koiły nerwy i myśli, kłębiące się w mojej głowie, które gnały przez mój umysł niczym rwąca rzeka.
Jeden łyk naparu wystarczył, by rozluźnić spięte mięśnie, zmęczone po całym tym okresie bezsenności. Zabierając miseczkę ze sobą, znalazłem wolne miejsce, tuż przy ścianie jaskini. Ułożyłem się najwygodniej jak się dało, dopijając herbatkę. Zielarka widocznie bardzo dobrze znała się na swojej pracy, gdyż nawet gdybym się wysilił, nie mógłbym przypomnieć sobie o koszmarach męczących mnie przez ostatnie dni. Przymknąłem oczy, opierając ciężki już łeb na swoich łapach. Ziewnąłem przeciągle po raz ostatni i uśmiechnąłem się szeroko do samego siebie, ciesząc się, że w końcu zaznam kojącego i spokojnego snu. Niedługo po tym, świadomość opuściła moje ciało, a umysł uciekł w objęcia Morfeusza.
<Vall? Przepraszam, że takie krótkie i nic nie wnoszące xd>
Słowa: 571 = 33 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz