czwartek, 16 lipca 2020

Od Xevy - Trening I

Xeva odstawiła konewkę, próbując nie wylać z niej wody. Niestety jak zwykle kilka kropelek spadło na blat przez jej nieudolne kontrolowanie telnekinezy, które sprawiało, że obiekty przez nią trzymane trzęsły się jak podczas ataku padaczki. Wilczyca położyła żuchwę na krawędzi doniczki i zaczęła zezować na świeżo podlane maleńkie listki wyłaniające się z gleby. Pozwoliła swoim oczom nacieszyć się tą odrobiną jasnej, żywej zieleni, którą tak rzadko widywała na tych terenach, a za którą tak bardzo tęskniła. Odsunęła się nieco i spojrzała na całą ścianę. Jej powierzchnię zajmowały półki, szafki oraz druciane siatki. Na większości jeszcze nic nie stało, ale samica planowała wypełnić je żywą roślinnością. Najpierw jednak musiała znaleźć sprzedawcę, albowiem wszystkie nasiona, które zabrała z domu, już zasadziła. W jej marzeniach dom miał być wypełniony drzewkami, krzaczkami i bluszczem. Chciała, aby wchodząc do jej zakątka, czuło się atmosferę Teneris, aby sprowadzić do Królestwa chociaż część swojego byłego domu. Może to dlatego, że jeszcze nie potrafiła zostawić za sobą poprzedniego życia.
Uśmiechnęła się do powoli wschodzących listków i odwróciła od swojej dumy do zimnego, pustego jeszcze salonu. Pomieszczenie było małe i stał  nim jedynie niewielki stołek, a na przeciwnym końcu znajdowało się stare palenisko. Wadera założyła na siebie napierśnik z torbą, a pod szyją i brzuchem zapięła paski utrzymujące na miejscu niezbyt gustowną, wypapraną w śniegu i błocie, reniferową skórę. Kiedyś była jasnoszara, ale najwidoczniej poprzednia właścicielka intensywnie jej używała, bo nawet po porządnym oczyszczeniu stawała się mdła. Xeva nabyła ją na straganie podczas swojego pierwszego dnia pobytu w Centrum.
Wyszła z domu, zapominając o zamknięciu drzwi, które trzasnęły za nią radośnie i wyskoczyła na ulicę. Wczoraj dowiedziała się, że niedaleko jej domku znajduje się biblioteka, bo wreszcie zaczęła porządnie rozglądać się po mieście, zamiast biegać w tę i z powrotem, próbując  nakarmić swój wygłodniały, entuzjastyczny zachwyt. Ciągle nie mogła nasycić swoich oczu widokiem pełnych ulic, rozgadanych tłumów i kolorowych materiałów wywieszonych na każdym stoisku. Próbowała się jednak nieco powstrzymać przed podbieganiem do każdego z nich i zasypywaniu sprzedawców gradem pytań, bo już kilka razy usłyszała skierowane w swoją stronę przykre komentarze, kiedy gnała na łeb na szyję po zatłoczonych chodnikach. To wszystko jednak było tak cudowne! Tyle zapachów i barw, których w życiu nigdy dotąd nie widziała! Jaskarwe i nasycone połacie tkanin, ozdobione szklanymi paciorkami i połyskliwymi kamyczkami, spływały soczystymi falami ze stolików handlarzy, którzy wychwalali swoje towary, próbując przekrzyczeć szum rozmów zebranych. Wszechobecny hałas i mnogość bodźców sprawiały, że Xeva czuła się tak, jakby nawdychała się tego dziwnego dymu, który często wydobywał się ze szczelin na południu Teneris i do których ojciec zawsze zabraniał jej się zbliżać.
W końcu jednak, przedarłszy się przez puszczę straganów, dotarła do swojego celu - ogromnej budowli, wdzięczenie wznoszącej się wokół niewielkich mieszkanek swoim potężnym gmachem. Wadera dalej nie mogła pojąć, jak można było wybudować coś tak wspaniałego i dużego. Biblioteka była dla niej czymś stojącym na równi z cudem bożym lub cielesną postacią Rakazuth. Musiała się przez chwilę zatrzymać, aby nasycić swoje oczy tym widokiem, jednocześnie zaburzając ruch na sąsiadującym z filią placykiem, albowiem na przystanek wybrała sobie sam jego środek. Oczywiście nie miała pojęcia, że komuś przeszkadza, zbyt oszołomiona wodokiem tak gigantycznego zabudowania. Wypełniała ją pewność, że te ściany nie mogły zostać postawione wilczą łapą, a stały się darem od boginii. Owszem, czytała, że cywilizacje z północy są w stanie tworzyć miasta, ale coś tak... Niewilczego? Nie mieściło jej się to w głowie, a najbardziej logicznym wyjaśnieniem stało się dla niej przeświadczenie, że po prostu watahy północy znalazły kiedyś to miejsce, już rozbudowane, i zaczęły wokół niego żyć. Wilczyca zaczęła się zastanawiać, w jakim stanie znaleźli ten budynek i ile lat zajęło jego odrestaurowanie, gdy...
- Rusz się! - usłyszała za sobą. Podskoczyła i odwróciła się, aby zobaczyć za sobą starszego basiora, który ciągnął wózek z rzeczami osłoniętymi lnianą plandeką. Nieznajomy prychnął i ruszył dalej, odprowadzany zaskoczonym spojrzeniem różowych oczu.
- Niech pani tak nie stoi na środku, na Silvarię!
Xeva poleciała do przodu, czując, jak ktoś ją popycha. Wsunęła ogon między łapy i oddaliła się truchtem, aby później zerknąć za siebie. Wadera w średnim wieku patrzyła na nią dziwnym wzrokiem, przemierzając powoli placyk. Pasiaste uszy stuliły się na karku, kiedy dziwnie nieswoja wilczyca weszła do gmachu biblioteki. Nie przypominała samej siebie sprzed dziesięciu minut, zupełnie jakby ktoś wymienił jej osobowość. Było jej niezmiernie głupio, że dwa obce wilki tak na nią zareagowały. Serce biło nieznośnie szybko, a żołądek się ścisnął. Chciało jej się płakać, ale zacisnęła zęby i przełknęła z trudem ślinę. Zapragnęła móc zaszyć się w swoim namiocie rodzinnym pośród kocy pachnących matką i ojcem, słuchając znajomych odgłosów życia swojej watahy, w której czuła się bezpiecznie.  Tam nikomu nie przeszkadzała jej obecność.
Humor nieco jej się poprawił, kiedy przeszedłszy ozdobiony rzeźbami korytarz, znalazła się w ogromnej sali wypełnionej od podłogi do sufitu regałami z książkami. Musiała aż przystanąć, kiedy uderzył ją widok tysięcy, a może i nawet milionów, woluminów, drobinek pyłu tańczących w promieniach słońca wpadających przez wysokie okna i oszałamiającego zapachu kurzu, starości i zapisanego papieru. Tkwiła tak w miejscu przez ułamek sekundy, gdy nagle coś ją tknęło i jak oparzona odskoczyła w bok, aby nie zagradzać przejścia. Po tym gwałtownym ruchu westchnęła i weszła głębiej do pomieszczenia, mając nadzieję, że znajdzie między półkami chwilę prywatności i odosobnienia, aby uspokoić się po przykrym wydarzeniu na placu. Miała jednak wrażenie, że ogromne szafy patrzą na nią z pychą i pogardą, poczuła się mała i nic nieważna - zwątpiła więc, by udało jej się znaleźć utraconą równowagę w miarę szybko.Nadal nie mogła przeboleć wzroku tamtych dwóch wilków...
Zaczęła się rozglądać, próbując odwrócić swoją uwagę od gryzącego jej myśli poczucia winy. Co zrobiła źle? Może nie powinna się tam w ogóle pokazywać? Może oprócz zwykłego zawadzania po prostu... Nikt jej tu nie chciał? Skąd oni mogli wiedzieć, jaką ona jest osobą? Ocenili ją tak szybko, tak szybko zdecydowali, że będą dla niej niemili, że ją zganią, mimo że nigdy ze sobą nie rozm...
- Przepraszam, szuka pani czegoś?
Różowooka niemalże nie wskoczyła z przerażenia na najwyższą dostępną półkę. Obróciła się i zobaczyła zaskoczony pysk nieco podstarzałej wadery. W jej oczach ujrzała niepokój i zdezorientowanie, może dlatego, że młoda wadera wpatrywała się w nią niczym w ducha.
- Czy wszystko...
- Tak! - szczeknęła Xeva, czerwieniąc się pod futerkiem. Poczuła swój ogon na własnym brzuchu.
- Rozumiem... - kiwnęła głową bibliotekarka, nie spuszczając wzroku z nieznajomej. - Szuka pani czegoś?
- Tak! - odparła wadera, po czym polizała się po nosie. Zapadła cisza, a z upływem czasu wyraz twarzy starszej wilczycy stawał się coraz dziwniejszy. Jej milczenie podpowiedziało Xevie, że powinna powiedzieć coś więcej. - Książka historii. Ja książki historii szukam.
- Ach, rozumiem - mruknęła samica. - Książki historyczne znajdują się po drugiej stronie pomieszczenia. Zaprowadzę panią.
- Bardzo dziękuję - odetchnęła Xeva z ulgą, bo przygotowywała się mentalnie na kolejny przytyk w jej stronę. Szła za nieznajomą, rozglądając się z ciekawością. - Niesamowite, że tutaj tyle książek jest.
- To prawda, na tych półkach stoi wiele wieków naszego dorobku kultury - odpowiedziała starsza z nich i zaczęła opowiadać trochę o budynku, najwyraźniej domyślając się, że Xeva pochodzi z innych stron świata, nadal bacznie obserwując nieznajomą kątem oka. - Mamy tutaj dzieła jeszcze sprzed ery bariery. Właściwie jest tutaj tyle książek, że wątpię, aby komukolwiek udało się przeczytać je wszystkie, nawet jeśli poświęciłby temu całe życie.
- Niesamowite... - westchnęła piegowata, nieco ośmielona przyjaznym (a przynajmniej nie wrpgim) tonem bibliotekarki. - Skąd pani wie, gdzie poszczególne rzeczy są?
- To znaczy?
- No... Gdzie książki historii leżą na przykład.
- Nie rozumiem... - wadera odwróciła się, aby dokładniej spojrzeć na Xevę. - Książki są uporządkowane tematycznie. Idziemy do działu historycznego. Czy o to pani pyta?
- Ach, już rozumiem! - krzyknęła Xeva, podskakując lekko z ekscytacji. No tak, to logiczne - uporządkować tyle wiedzy w jakieś kategorie. Teraz, gdy druga samica jej to wytłumaczyła, głupim wydawał jej się pomysł, że woluminy mogłyby leżeć na półkach od tak, bez żadnego uporządkowania. - To niezwykłe!
- Jeśli wolno mi zapytać - Wadera zatrzymała się przy wejściu do długiego korytarza półek, nad którego wejściem wisiała drewniana tabliczka ,,Dział Ksiąg Historycznych i Opisowych". - Skąd pani pochodzi? Słyszę po akcencie, że nie z Królestwa.
- Z Teneris jestem - odparła Xeva, rzucając się między tomy z ekscytacją.
- Z Teneris? Niesamowite, tyle drogi... - zaczęła wilczyca, ale widząc, że dziwna osoba ignoruje jej słowa, skacząc od półki do półki, posłała jej jedno spojrzenie dezaprobaty i zmusiła się do przybrania sztucznego uśmiechu. - Tutaj są książki historyczne. Mam nadzieję, że znajdzie pani coś ciekawego. Jeśli będzie chciała pani wziąć coś do domu, proszę mnie znaleźć lub zaczekać przy biurku, które stoi o tam, na innego pracownika. Tylko musi je pani przynieść z powrotem!
- Można książki do siebie brać? Na Rakazuth... Dziękuję! - wykrzyknęła Xeva, skacząc w miejscu z ekscytacji, a kiedy wadera odwróciła się, aby wrócić do swoich obowiązków, różowooka rzuciła się w wir poszukiwania czegoś ciekawego.
Zaczęła gnać między regałami, co jakiś czas zatrzymując się .gwałtownie w miejscu, aby przekrzywić głowę i odczytać tytuł, który przykuł jej uwagę. W końcu, gdy spędziła dobre pół godziny na rekonesansie otaczających ją woluminów, zdecydowała się na wzięcie trzech najgrubszych pozycji, jakie udało jej się unieść. Zaszyła się w rogu między jedną z szafek, a ścianą, zwinęła się wygodnie i zaczęła oglądać wybrane przez siebie tomy. Jeden z nich oprawiony był w grubą, farbowaną na zielono skórę. Na okładce nie znajdowały się żadne napisy, ale za to grzbiet ozdobiony był estetycznym pismem i nieco zdartymi już złotymi ornamentami. Niestety nie potrafiła ich odczytać, a kiedy otworzyła księgę na pierwszej-lepszej stronie, okazało się, że paragrafy zapisane są w nieznanym jej (prawdopodobnie nieużywanym już w Królestwie) języku. Odłożyła więc ciężki przedmiot na bok z bolesnym westchnieniem.
Następna lektura okazała się dokładnym wywodem na temat rolnictwa i gospodarki na przestrzeni wieków na północy. Ten temat niezbyt interesował wilczycę, więc odłożyła ,,Historię rozwoju farmerstwa na terenach Krainy Wiecznie Skutej Lodem" na ,,stosik", który miała zamiar zabrać ze sobą do mieszkania. Trzecia pozycja okazała się już natomiast o wiele bardziej interesująca dla pragnącego emocjonujących wydarzeń mózgu samicy. ,,Wojskowość i bitwy - omówienie rozwoju strategii i ekwipunku wojsk Królestwa Północy" przyciągnęła jej uwagę rysunkami ustawień armii, szkicami uzbrojenia oraz broni i bogatymi opisami wojen. Przeglądała nowy przedmiot swojego zainteresowania strona po stronie, aż w końcu zatrzymała się na ilustracji przedstawiającej generała stojącego wraz ze swoim oddziałem nad skrajem urwiska.
,,Wielka bitwa w Kanionie".
,,Po wygranej  walce nad Przełęczą Zapomnianych, zerdińskie wojska zaczęły kierować się w głąb lądu. Agares Armadeos poprowadził swoje oddziały przez Wielki Kanion, będąc pewnym, że wilki Królestwa nie będą w stanie odbudować się po zatrważającej porażce na froncie południowym. Ponadto strome ściany rowu uniemożliwiały atak z zaskoczenia. Latający wojownicy Zerdinów nieustannie patrolowałi powietrze, było więc niemalże niemożliwe, aby wojskom generała Eliatha II Horrusa Lorrenta udało się zatrzymać nadciągające siły nieprzyjaciela przed terenami Centrum. Dowódca oddziałów Krainy Wiecznie Skutej Lodem zdawał sobie sprawę, że jego podwładni nie są gotowi na zapewnie druzgocące spotkanie z siłami nieprzyjaciela. Pozostawało im jedynie przegrupować się na granicy miasta i modlić się do bogów, aby los się do nich uśmiechnął, albowiem nie wszystkie wilki z Dystryktów zdążyły dotrzeć do garnizonów, gdy Królestwo zostało zaatakowane z zaskoczenia i jeszcze nie zdążyło się odbudować po pierwszej wojnie wschodniej.
Generał Eliath II Horrus Lorrent nie miał jednak zamiaru ułatwiać przeciwnikom przemarszu. Razem zszewoimi strategami opraciwał być może desperacki,ale zarazem genialny plan, który był ostatnią szansą na zatrzymanie Zerdinów przed opanowaniem dwóch wschodnich Dystryktów. Rozkazał jak najszybciej zebrać pośród swoich żołnierzy wilki o białej sierści, w dodatku władające żywiołem ziemi. Udało się zgromadzić oddział 143 osób, w którego skład wchodzili również ranni z bitew nad Przełęczą Zapomnianych, Strefą Wykluczenia oraz Lasem Południowym. Mimo tego generał Lorrent nakazał pewną gotowość i zebrał wybrane osoby przy wyjściu do Wielkiego Kanionu. Żołnierze mieli za zadanie schować swój ekwipunek w pobliskim lesie, gdzie przebywał dowódca wraz ze swoimi posłańcami i strategami, po czym położyć się przy skraju kanionu i czekać na moment pojawienia się wrogich oddziałów.
Morale były niskie, wojownicy nie mieli wielkich nadziei na wygraną, byli wyczerpani i chorzy, a ich zaufanie do własnego przywódcy mocno ucierpiało po poprzednich porażkach. Doszło do buntu, część oddziału licząca 15 wilków zdezerterowała do pobliskiego lasu. Eliath II Horrus Lorrent nie miał jednak zamiaru pozwolić na odebranie sobie kontroli. Przemówił do reszty zebranych przez siebie walczących oraz spędził z nimi wietrzną, wypełnioną burzami śnieżnymi noc, aby zyskać sympatię i wesprzeć swoich podwładnych w ich trudach. Ponadto wysłał grupę swoich najbardziej zaufanych podwładnych i nakazał im odszukanie zdrajców, a następnie uwięzienie ich i zakneblowanie. Niestety uciekinierzy zaginęli. Uważano, że zmarli w pobliskim lesie, nie mogąc znaleźć drogi do domu podczas jednej ze śnieżyc, a wiatr i śnieg pochowały ich ciała. 
Wojsko Zerdinów zbliżało się do stanowiska obrońców Królestwa. Został im nakazany bezwzględny bezruch, aż do momentu, gdy nie zobaczą nadciągających wrogich linii pod sobą. Pod wieczór wreszcie zza zakrętu kanionu wyłoniła się masa czarnych postaci, a około północy generał wydał rozkaz do rozpoczęcia akcji.
Na komendę wydaną przez dowódcę, wojownicy zepchnęli tony głazów oraz śniegu w gardło kanionu. Wymagało to ogromnego nakładu mocy, albowiem w głąb przepaści zrzucone zostały masy otaczającej oddział ziemi z obu stron rowu. W huku obijających się o ścianę kamieni dało się dosłyszeć przerażające wrzaski zaatakowanych z zaskoczenia wilków.
Dzięki działaniom wojsk Królestwa, śmierć poniosło około 700 żołnierzy wrogich oddziałów, a ich droga została skutecznie zablokowana, a ciężko ranny został dowódca czarnej armii, Agares Armadeos. Wielki Kanion zablokowało wysokie na około 25 metrów i długie na około 100 zawalisko. Dzięki temu Zerdini musieli zawrócić swoje wojska, a przywódcy obrony Krainy Skutej Lodem zyskali dostatecznie dużo czasu, aby zorganizować skuteczną defensywę na pozostałej linii frontu i przypuścić ostateczny atak na główne oddziały ze wschodu, kiedy te zmuszone zostały do wyjścia z Kanionu i nadłożenia około czterech dni drogi. 
Bitwa ta okazała się kluczową walką II wojny zerdińskiej. Dzięki niej wojska Królestwa zdołały podnieść się z dna po pierwszych przegranach i odeprzeć druzgocące siły przeciwnika. Szala zwycięsta przechyliła się na stronę Północy. Mimo że w późniejszym czasie odbyło się wiele innych ważnych walk (m.in. powietrzna bitwa Śnieżnych Jastrzębi pod Symfonią Północy czy niezwykle odważne działania oddziałów lądowych w Dolinie Poległych, które zupełnie wykluczyły z wojny około 1/6 wojsk zerdińskich), wielka bitwa w Kanionie uznawana jest za najważniejsze, a przynajmniej za decydujące, spotkanie II wojny zerdińskiej.
Generał Eliath II Horrus Lorrent został odznaczony za swoje zasługi Herbem Silvarii, Błogosławieństwem Królowej i Wstęgą Ararina. Herb Silvarii otrzymało również 57 wilków z wybranego przez dowódcę oddziału, a 70 - Oko Eruzana. Eliath II Horrus Lorrent został bohaterem narodowym. Po zakończeniu II wojny zerdińskiej przeszedł na emeryturę przez poważne uszkodzenie kręgosłupa w bitwie pod La'maarez i żył spokojnie w niewielkiej posiadłości w Dystrykcie II, aż nie zmarł w wieku 35 lat.
Dopiero po jego śmierci okazało się, że zaginionych piętnastu dezerterów tak naprawdę zostało wykorzystanych (prawdopodobnie) na rozkaz Eliatha II Horrusa Lorrenta jako przynęta. Jeden z jego asystentów wyznał po latach, że zostało mu wydane polecenie sprowadzenia skutych i otumanionych eliksirami wojowników w dół kanionu, aby mieli oni odwrócić uwagę oddziałów zerdińskich i skupić na sobie pierwsze ataki. Gdyby tak było, Eliath II Horrus Lorrent mógłby pośmiertnie stracić swoje odznaczenia, albowiem ukarane przez niego wilki nie zostały osądzone przez sąd wojenny i uznane przez opinię publiczną za dezerterów - przez to generał mógł zostać potępiony za zabójstwo swoich podwładnych i nadużycie władzy. Oznaczałoby to również cios dla cieszącego się ogromną hcwałą rodu Lorrentów. Nie zachowały się jednak żadne dokumenty, raporty czy rozkazy wydane na piśmie, które mogłyby udowodnić, że rzeczywiście dowódca zdecydował się na tak radykalny i kontrowersyjny krok. Ponadto kilka lat po oficjalnym występieniu jednego z posłańców okazało się, że za czasów młodości pragnął on wziąć za partnerkę jedną z sióstr Eliatha II Horrusa Lorrenta, czego on zdecydowanie nie pochwalał i stał się główną przeszkodą na drodze do zawarcia małżeństwa. W końcu para zmuszona była się rozstać, a siostra generała, Mineretta Henvara Lorrent, wyszła za obiecującego młodego sierżanta, Voleu z rodu Białej Rzeki. Sprawa zaginionych piętnastu dezerterów pozostaje więc niewyjaśniona po dziś dzień".
Xeva wzięła głęboki wdech. To było takie... niesamowite! Tak nie z tej ziemi! Jak to możliwe, że tyle wilków spotkało się w jednym miejscu i... walczyło ze sobą. O co? Dlaczego? i jak? Młoda wilczyca zapragnęła wiedzieć więcej, jeszcze więcej. Ułożyła się wygodniej, przerzuciła książkę na pierwszą stronę i zanurzyła się w lekturze na wiele, wiele godzin...

KONIEC CZĘŚCI I


Nagroda: 2 punkty inteligencji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics