czwartek, 2 lipca 2020

Od Saity do Calypso

- Przyszłaś w jakimś celu, czy jak zwykle dla zabawy?
Uśmiechnęłam się do pytającego mnie o to basiora, stojącego za barem karczmy, do której zawitałam tego dnia. Stara Wiosna. Lubiłam to miejsce. Lubiłam jej właściciela. On chyba też nie miał nic przeciwko mnie, z resztą, generalnie był całkiem pozytywnie nastawiony w stosunku do innych wilków. Podobało mi się to. Może dlatego tak chętnie wpadałam tu z nim pogawędzić.
No i, jeśli mam być szczera, Willy był skarbnicą wiedzy. Jego swego rodzaju dar zjednywania sobie innych sprawiał, że nie tylko ja lubiłam spędzać z nim czas. A podczas nawet niezobowiązującej rozmowy, jeśli nie pilnuje się wystarczająco, można było sporo zdradzić... Potem natomiast, zupełnie niechcący, znany wszystkim basior mógł mi się w jakiejś gorącej kwestii wygadać. Karczma była więc dla mnie łatwym źródłem informacji. Ta w szczególności.
- Moje życie to ciągła zabawa, mój drogi - zaśmiałam się dość piskliwym, głupiutkim śmiechem, sięgając po kufel z piwem, który mi podał. Pociągnęłam łyk napoju, mrużąc lekko oczy z zadowoleniem. Czasami mnie samą niepokoiło to, z jaką łatwością zgrywałam słodką idiotkę. Ale cóż, taka praca. - Działo się dzisiaj coś ciekawego?
Basior nie od razu odpowiedział na moje pytanie. Oparł się za to o bar przede mną i zapatrzył na mnie z zainteresowaniem. Uśmiechnęłam się kącikiem pyska, odsłaniając lśniący bielą kieł, zastrzygłam uszami i pochyliłam się nieznacznie w kierunku basiora... Niemal natychmiast Willy się cofnął, kręcąc lekko głową z niedowierzaniem, by zająć się czyszczeniem kufli. Zadowolona z siebie upiłam kolejny łyk alkoholu, przenosząc wzrok na salę, starając się dostrzec jak najwięcej szczegółów, które mogłyby mi się kiedyś potencjalnie przydać. Tymczasem barman w końcu się odezwał, stawiając przede mną miseczkę z jagodami.
- Nie wydaje mi się, żebyś nie pracowała - przyglądał mi się z pewnym zainteresowaniem. Nie zmieniłam w żaden sposób swojej postawy, tak, jakbym w ogóle jego słów nie słyszałam. Mimo to basior kontynuował. - Masz za dużo pieniędzy - zaśmiał się, ja tylko spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem i machnęłam łapą, zbywając jego słowa.
- Gdzie tam - prychnęłam, śmiejąc się cicho. - Wcale nie mam aż tylu pieniędzy.
Basior nie zwrócił uwagi na to, że nie odniosłam się do tego, czy pracuję. Lepiej dla mnie. W końcu jaki sens miało chwalenie się, że pracuje się jako szpieg...? Najwygodniej było mi po prostu przemilczać tę kwestię. Pozwolić, by wilki same sobie dopowiadały pewne informacje. W brew pozorom, im więcej plotek na mój temat krążyło, tym lepiej dla mnie.
Willy mruknął coś niewyraźnie, jakby nie dowierzając, jednak nie skomentował moich słów. Zamiast tego wrócił do czyszczenia kufli i szklanek, podążając za moim wzrokiem, błądzącym dookoła w poszukiwaniu... sama nie wiedziałam czego. Na pewno czegoś interesującego, na czym można by na ten wieczór skupić uwagę.
- A jeśli chodzi o to, co się działo... - po chwili basior ponownie się odezwał, zwracając tym moją uwagę z powrotem na sobie. - Chyba nic niezwykłego. Kilka podpitych typa, niezobowiązujące rozmowy o pogodzie... Norma w tym miejscu.
- Och, naprawdę nic ciekawego się nie stało? - wygięłam pysk w podkówkę, zrobiłam maślane oczy. Niby skupiałam uwagę na basiorze, jednak w rzeczywistości moje spojrzenie, a także strzygące uszy, skierowane były w kierunku wyjątkowo ciekawie wyglądającej wadery, która właśnie się zbliżała do baru...
Nie czekając na odpowiedź Willy'ego, odwróciłam się na stołku barowym tak, by znaleźć się pyskiem zwróconą w kierunku nowo przybyłej. Uśmiechnęłam się do niej promiennie, puszczając jej oczko. Nie znała mnie, nie było mowy, bym ją wcześniej spotkała. Mimo to nie zachowała się tak, jak większość wilków w podobnej sytuacji. Nie spuściła wzroku, nie spojrzała na mnie jak na wariatkę... Odpowiedziała uśmiechem.
- Na przykład ona... Nie jest interesująca? - swoje wypowiedziane niskim, powabnym tonem słowa skierowałam do barmana, choć natarczywe spojrzenie moich złotych oczu cały czas spoczywało na waderze. Zaimponowało mi to, że w ogóle nie wydawała się tym moim wpatrywaniem się w nią speszona. Wręcz przeciwnie, zachowywała się cały czas całkiem naturalnie. Tylko jej czerwone oczy od czasu do czasu spotykały moje, złote... Intrygowała mnie.
- Dopiero tu weszła, Saito - zaśmiał się basior, stawiając przede mną kolejny, napełniony piwem kufel, a zabierając ten, który w międzyczasie opróżniłam. Drugi postawił przed waderą.
- Cóż, dobrze, że akurat teraz... - mruknęłam, przesuwając ogon tak, by "przypadkiem" dotknął boku nowo przybyłej. - Może będę teraz miała jakiś konkretny powód, by zostać tu dłużej - uśmiechnęłam się do wadery promiennie.

<Calypso?>

Słowa: 701 = 40 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics