Siedział na zewnątrz, podziwiając martwotę, która ogarnęła cały krajobraz w Królestwie Północy. Co jak co, ale klimat mieli tutaj... przewspaniały! I na cóż lata praktyki przewidywania pogody, skoro tutaj ciągle jest to samo? Świeci ładnie słońce lub śnieżyca przeszkadza w swobodnym przemieszczaniu się. Deszcz? Tylko ze śniegiem bądź z gradem. To dezorientujące i co najmniej irytujące.
Ilya, kiedy dostał propozycję eskorty, prawie wyskoczył z własnej skóry. Już miał dość siedzenia w jednym miejscu. Skrycie liczył, że ktoś lub coś dostarczy mu mocnych wrażeń w ciągu następnych dni. Po raz pierwszy w życiu przyszło mu się modlić do tych bogów, do których modlił się jego opiekun i błagał o przebaczenie, ale w porównaniu do starego... Jego wysłuchali. W ciągu kilku minut spokojnego truchtu, dodreptał do legowiska zielarki, która postanowiła poszukać ciekawszych ziółek poza swoimi szklarniami.
Stanął przed chudziutką waderą i dokładnie się jej przyjrzał, by po chwili do niej podejść i zacząć węszyć w pobliżu jej szyi i pyska. Odrobinę się zawstydziła jego zachowaniem, ale jak stała od początku, tak stała przez całą tę dziwną sytuację. Kiedy basior się odsunął, jej oblicze wydało się Ilyi jakieś takie bardziej odważne. Chwilę się wahała, ale niebawem otworzyła swój pysk i wydusiła z siebie pierwsze słowa:
– Witaj, nazywam się Primrose i jestem zielarką. Dziękuję, że zgodziłeś się mi towarzyszyć w mojej podróży. Mam nadzieję, że spędzimy razem miło czas.
– Ohm... – Lekko się zakłopotał, nie wiedząc, co jej odpowiedzieć. Zdradziła mu tyle informacji i od razu przeszła do kolejnych, nie dając mu czasu na ich przyswojenie. Pokręcił niezadowolony łbem. – Ilya.
Przyglądali się sobie nawzajem, aż w końcu pośrednik, który załatwił zlecenie Ilyi, a Primrose eskortę oznajmił im, że mogą już ruszać. Zanim jednak pozwolił im odejść, ostrzegł ich przed możliwymi niebezpieczeństwami, zapewnił odrobinę prowiantu na drogę. Dopiero na koniec, gdy przyszło się im żegnać przy granicy Królestwa, życzył im bezpiecznej podróży. Naprawdę bardzo przyjemny nieznajomy. Może też mu zależy na znalezieniu ziół innych niż te, które pielęgnowane są u nich.
Basior skąpany w szarości szedł obok mniejszej od siebie wadery i rozglądał się wokół, wyczekując momentu, w którym monotonna biel zazieleni się różnorodnymi roślinkami w otoczeniu trawy. Zastrzygł uszami, kiedy za nimi czmychnął zając, wiatr mocniej zawiał, a wadera zadała mu proste pytanie:
– Jak się czujesz?
Proste pytanie? Zupełnie zbiło go z tropu. Co to ma znaczyć? Co dokładniej chce wiedzieć? Czuł się jak zwykle, czyli normalnie, ale czy to jest właściwa odpowiedź na to pytanie? Nie wiedział, ale przestał się nad tym zastanawiać. To nie było w jego naturze, by zastanawiać się bóg wie ile nad pytaniem, które dotyczyło właśnie jego.
– W porządku... A ty?
<Primrose?>
Słowa: 473
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz