— Nie przejmuj się tym wszystkim, co narobiłeś przed chwilą. — mój ton sugerował co innego, niż powiedziałam, ale taka już jestem. Nie jestem dobrym pocieszycielem.
— Mhm. — usłyszałam tylko w odpowiedzi.
Wyglądał lekko zabawnie w tej sytuacji, ale wiem, że takie myślenie jest lekko złe. Nie mogłam się z niego wtedy naśmiewać. Znienawidziłby mnie, a jest jedynym osobnikiem z jakim obecnie rozmawiam i nawet lubię rozmawiać... czasem. On opuścił uszy i skierował się w przeciwnym kierunku, zapewne do swojego domu. Wymieniliśmy się pożegnaniami jeszcze raz i wróciłam do siebie.
Nastał nowy dzień, a promyki słońca wbiły się do jaskini, znaczy w sumie to wstałam zanim to się stało. Miałam koszmar. Taki realistyczny. Biegłam przez ciemny las, aż w końcu złapał mnie cień lub coś tego typu, przebił moje ciało i zobaczyłam moje serce. To było okropne. Wtedy się obudziłam i łzy lekko popłynęły mi z oczu. Musiałam ochłonąć i głęboko odetchnąć. Nie przytrafia mi się mieć często koszmary, ale jeśli już, to bywają brutalne. Może to przez wojsko i presję, jaką nałożyła na mnie matka, wysyłając mnie do takiego miejsca? Miałam trening z rana na Polu Ćwiczebnym. Ogarnęłam się, zjadłam coś i ruszyłam na ćwiczenia. Najpierw była rozgrzewka. Potem trochę pobiegałam, trochę bardzo pobiegałam. Odpoczęłam chwilę i zaczęłam przemieszczać się między kamieniami najszybciej, jak potrafiłam. Na koniec znalazłam miejsce, gdzie poćwiczyłam panowanie nad ogniem. Smuga płomieni poleciała i zrobiła niezłą dziurę w lodzie. Mięśnie mnie bolały, ale to chyba dobrze. Ruszyłam tym razem w stronę Centrum. Zamyśliłam się nieco o moim koszmarze i aż sierść mi się zjeżyła na samą myśl o tym. Ponuciłam coś sobie w głowie na odprężenie i usłyszałam miejski gwar. Nie było jednak dużo wilków. W końcu dalej był ranek. Poszłam do biblioteki po jakąś książkę. Chciałam chwilę poczytać, żeby zapomnieć o całej sytuacji z koszmaru. Po drodze poczułam znajomy zapach. To był Pandora. Chyba gdzieś szedł, bo zobaczyłam jego sylwetkę od tyłu. Z tego powodu, że mi się nudziło, a musiałam się komuś w końcu wygadać o koszmarze, ruszyłam w jego kierunku. Podeszłam od prawej strony i zaczęłam rozmowę.
— Hej... Wybacz, jeśli ci w czymś przeszkadzam, ale chciałabym się... wygadać tobie o czymś. Potem cię zostawię w spokoju. — zaczęłam i skończyłam niepewnie.
<Pandora? Przepraszam za tak długi czas oczekiwania...>
Słowa: 365
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz