Wadera miała zadziwiającą moc. Na prawdę miała talent i bardzo podobała mi się jej dekoracja, chociaż do jeżdżenia po lodzie dalej nie byłem przekonany. Gdyby to była otwarta przestrzeń, jak najbardziej, ale tutaj stały różne szafki i przedmioty, które po wywaleniu zrobiły by niezły bałagan, a co gorsza, coś podobnego mogło spaść na głowę szczeniaka. Jednak przecież nie będę zabierał zabawy dzieciom, prawda? Musiałbym być okropnym opiekunem.
- Nie musisz przepraszać – pokręciłem głową i nic coś dodałem, Hide, czyli czerwono bury wilk bez jednego uszka, podszedł do Spero i ją szturchnął.
- Już sobie idziesz? - w jego głosie usłyszeć można było zawód, w jego ślady podążyły szczeniaki obok, które także jęknęły zasmucone, że ich towarzyszka zabaw znika na dziś.
- Niestety, nie chce przeszkadzać – powiedziała łagodnie.
- Ale ty nie przeszkadzasz! - jęknął żałośnie.
- No już szczeniaki, trzeba iść na obiad – powiedziałem głośno, odwracając się do dzieci. Część się ruszyła w stronę drzwi, a druga została. Widząc ich naburmuszone miny, dodałem: - Zmykajcie, a ja porozmawiam z panną Spero i może ją przekonam, by została – po tych słowach na ich pyszczkach zagościła nadzieja z uśmiechem. Młode wstały i grzecznie ruszyły za resztą do sali obiadowej. Gdy ostatni z nich, czyli Hide, zniknął nam z oczu, odwróciłem się do samicy.
- Bardzo cię lubią – stwierdziłem z delikatnym uśmiechem. - A skoro ciężko ci znaleźć czas wolny, może teraz z niego skorzystasz? - zaproponowałem z cichą nadzieją, że zostanie. - Bardzo się ucieszą – dodałem jeszcze. Wadera nie była przekonana.
- Sama nie wiem – powiedziała bardziej do siebie.
- Przynajmniej nie zrobisz ze mnie złego opiekuna – szturchnąłem ją, mając na myśli to, że dla dzieci, miałem ją przekonać. Spero spojrzała na mnie, lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową.
- Do kolacji – odpowiedziała, na co przytaknąłem.
- Dziękuje – odwróciliśmy się do drzwi i poszliśmy do reszty wilczków. Wszystkie szczeniaki grzecznie siedziały na swoich miejscach i zajadały się zającami. Widząc mnie razem z ich ulubioną koleżanką, szeroko się uśmiechnęły, ale znając zasady etykiety, nie odezwały się tylko zajęły się spożywaniem obiadu. Przeszliśmy do pomieszczenia obok, gdzie jedli dorośli; w tej chwili były tam tylko trzy samica, dwie kucharki i jedna pomocnica. Kiedy nas zobaczyły, przywitały nas, podając jedzenie.
- Spero, jak miło cię widzieć – odezwała się niebieska wadera o czarnych oczach, która z nich wszystkich była najbardziej rozmowna. Kiedy one rozmawiały, ja usiadłem do obiadu i w milczeniu zacząłem go spożywać, a zaraz po mnie usiadła reszta. Kucharki plotkowały i opowiadały Spero przeróżne rzeczy, jakie ich spotkały, pomocnica za to siedziała cicho i tak jak ja, tylko słuchała.
Kiedy zjedliśmy, poszliśmy do szczeniaków, które skończywszy swój posiłek, zaczęły rozrabiać. Biegały po sali i krzyczały, znowu bawiąc się w swoje wymyślone historyjki.
- Ykhym – chrząknąłem głośno, wszyscy się zatrzymali i popatrzyli na mnie. Wiedzieli o co chodzi, dlatego grzecznie odwrócili się w moją stronę i się nie odzywali. - Co mieliście zrobić, gdy wszyscy skończą jeść? - zapytałem łagodnie.
- Przyjść do pana – parę wilków odezwało się jednocześnie. Pokiwałem głową.
- Najważniejsze jest przyznanie się do winy – wyszedłem na środek. - A skoro to zrobiliście, wyjdziemy na dwór – i nagle na ich pyszczkach pojawiły się szerokie uśmiechy, a strach w oczach minął od razu. Może i byłem za miękki, jeśli chodziło o naukę zasad i kultury, ale nie potrafiłem ani krzyczeć, ani karcić tak małych stworzeń. W końcu każdemu się coś zapomni, prawda?
<Spero? Trochę pomysłu mi zabrakło>
Słowa: 559
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz