Słowa Spero drgnęły mną. Gdy to powiedziała poczułem jakieś przyjemne, wewnętrzne ciepło. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy jej głowa ukryła się na mojej piersi i uniosłem delikatnie skrzydło, obejmując ją. Westchnąłem szczęśliwy składając pocałunek na czubku jej głowy, a następnie mój wzrok powędrował na kolorowe ogniki. Trwało to jeszcze jakąś chwilę. Po oddechu towarzyszki, mogłem spokojnie stwierdzić, że odpłynęła w mocny sen. Nie powinna zasypiać na zewnątrz. Przemyślałem jak mógłbym ją podnieść, nie budząc jej jednocześnie. Na całe szczęście jest drobna, więc z ułożeniem jej nie będę mieć problemu. Najdelikatniej jak potrafiłem odsunąłem się od niej i gdy się osuwała natychmiast położyłem się na ziemi. Z pomocą skrzydeł mogłem na moich plecach przenieść Spero, nie zakłócając jej spokoju. Tak nie pójdziemy ani do mnie, ani też do niej. W głowie wertowałem wszystkie możliwe wyjścia. Mógłbym poprosić Lien o pomoc, ale czy naprawdę jest to potrzebne? Oczywiście przyjmą nas na zamku, ale z jakiegoś powodu chciałem tego uniknąć. Po krótkiej chwili stwierdziłem, że najlepiej będzie udać się do Maciągowego Oka.
Nie miałem siły dłużej zadręczać się myślami. Po prostu zasnąłem, przypominając sobie jak wilczyca szeptała do mnie przy lodowisku.
Obudziłem się nad ranem. Wadera właśnie zaczęła otwierać oczy.
-Witam śpiącą królewnę – uśmiechnąłem się szeroko – Jak się spało?
Słowa: 385
~*~
Gdy dotarliśmy na miejsce w zajeździe unosił się miły dla nosa aromat pieczonej dziczyzny, Palenisko na środku rozgrzewało pomieszczenie, a kilkoro wilków siedziało w spokoju przy stołach i jadło kolację. Zapłaciłem za pokój, do którego udałem się ze śpiącą przyjaciółką. Delikatnie położyłem ją na posłaniu i przykryłem baranią skórą. Kiedy byłem pewien, że waderze jest ciepło i wygodnie mogłem zgasić świecę i położyć się obok niej. Światło księżyca wpadające przez okno delikatnie oświetlało pomieszczenie. Wpatrywałem się przez moment w pysk Spero. Lubię cię, wiesz? Chyba nawet bardziej, niż jestem skłonna przyznać, wybrzmiewało mi w głowie. Dlaczego tak mnie ucieszyły te dwa zdania? Właśnie, kim ona właściwie dla mnie jest? Znam siebie, znam moje przekleństwo. Nie mogę postępować nigdy pochopnie. Poza tym jestem żołnierzem, powinienem dwa razy się nad wszystkim zastanawiać. Tak jak nad tym szczeniakiem. Może Spero ma rację? Skoro tak bardzo się o niego martwię powinienem go adoptować. A co jeśli umrę na polu walki? Przecież o to chodzi, nie chcę nikogo opuszczać. Chyba muszę poprosić błękitną o radę i jej zadać to pytanie, co jeśli umrę?Nie miałem siły dłużej zadręczać się myślami. Po prostu zasnąłem, przypominając sobie jak wilczyca szeptała do mnie przy lodowisku.
Obudziłem się nad ranem. Wadera właśnie zaczęła otwierać oczy.
-Witam śpiącą królewnę – uśmiechnąłem się szeroko – Jak się spało?
<Spero?>
Słowa: 385
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz