Aarved nie spodziewał się, że tego dnia zdarzy się coś
ciekawego. Miał w planach udanie się do szpitala na okresowe badania, które co
pół roku zlecano każdemu wojownikowi. Gdy jednak czekał na wyniki w poczekalni,
do budynku weszła nietypowa istota. Z początku basior był pewien, że widzi coś,
o czym matka opowiadała mu legendy, gdy był mały. W jego umyśle pojawił się
obraz potężnego zwierzęcia, często o wiele większego od wilka. Pamiętał, że
samce - tak jak osobnik przed nim - posiadały grzywę długiej sierści na karku.
Na zdrowy rozum wydawało mu się, że takie futro przydaje się w chłodnym
klimacie, jednak Silence twierdziła, że pochodzą z gorących stepów i sawann.
Próbował przywołać z odmętów pamięci nazwę tej niesamowitej rasy. W końcu
doznał olśnienia - lwy. Tylko co on robił w tej pokrytej śniegiem krainie? Czy
mama Aarveda zmyślała, czy to jednak nie jest stworzenie, o którym tak lubiła
mu opowiadać?
I tak siedział, i patrzył na, jak mu się wydawało,
najprawdziwszego lwa. Nie wiedział, że ów osobnik był hybrydą - w końcu nigdy
nie widział wielkiego kota na własne oczy i nie był w stanie odróżnić mieszanki
od osobnika czystej krwi. Zaintrygował go jednak nieznajomy - szczególnie, że
nie zjawił się w szpitalu bez powodu. U jego boku szła wyraźnie ranna, kulejąca
wadera. Z sali wybiegła inna wilczyca, najprawdopodobniej pielęgniarka, i
zaczęła wypytywać o szczegóły zdarzenia.
- N... Nie wiem - odparła poszkodowana, kręcąc głową. -
Uciekałam przed czymś i wpadłam do dziury. Tylko tyle pamiętam.
Aarved zmarszczył brwi. Ostatnio coraz więcej mieszkańców
Królestwa uskarżało się na tajemnicze istoty przesiadujące w lasach i
prześladujące podróżnych. Wojsko i oddział zwiadowczy już się tym zajęli.
Niektórzy powiadali, że to Saltus Mortem, inni podejrzewali szajki rzezimieszków,
a rogatemu wojownikowi raz obiła się o uszy rozmowa dwóch babć, w której
przewinęli się Diatroni. Sam Ved z początku wątpił, by było to coś poważnego,
ba - podejrzewał, że znakomita część świadków zmyśla i próbują wyciągnąć
odszkodowania. Skargi jednak wciąż napływały, a nikt nie znalazł żadnych
śladów.
Teraz basior nie wiedział już, co myśleć.
Dlatego tak bardzo zaintrygowały go słowa wadery. Zaciekawił
się sprawą do tego stopnia, że porzucił bierne czekanie na wyniki, wstał i
podszedł do nietypowo wyglądającego przybysza, aby wypytać o szczegóły.
Zauważył, że biała istota jest wyższa od niego, ale ten fakt go nie zniechęcił.
- Przepraszam, czy mogę panu zająć chwilę?
Lew odwrócił się i spojrzał na niego, po czym kiwnął głową.
- Oczywiście.
- Nazywam się Aarved i służę jako wojownik lądowy. - Tutaj
skłonił się lekko. - Przypadkiem usłyszałem, jak pańska towarzyszka rozmawia z
pielęgniarką. Niestety coraz częściej dochodzą nas słuchy o podobnych
przypadkach i każda informacja jst bardzo cenna. Czy miałby pan coś przeciwko
opowiedzeniu mi o tej sytuacji i ewentualnym wskazaniu miejsca zdarzenia?
<Valerian?>
Słowa: 443
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz