Medyk zastrzygł uszami i spojrzał we wskazanym przez mniejszego basiora kierunku.
- Ktoś chyba o tym zapomniał – powiedział brązowy basior, kiwając łbem. Niedaleko, za wysokim drzewem skrywał się czarny wilk. Wolnym krokiem zmierzał w stronę skubiącej trawę łani. Pandora momentalnie zerwał się z miejsca, skacząc w kierunku obcego. Zdjął go z główki, zbijając z łap. Ciemny basior mocno uderzył o ziemię. Towarzysz medyka usiadł na ziemi, masując się po głowie.
Czarny wilk wstał, otrząsnął się i z głośnym warknięciem skoczył w stronę Pandory. Lawrence nie czekał dłużej. Momentalnie znalazł się za swoim kompanem. Najeżył sierść, łypiąc wściekle na przeciwnika.
- Odbiło wam! - mruknął czarny basior, spluwając na ziemię. - Prawie była moja!
- W czasie rui nie można tutaj polować - wyjaśnił nerwowo Pandora. Na pysku obcego wilka malowała się wściekłość. Syknął jedynie i zrzucił się w stronę białego basiora. Lawrence był jednak szybszy. Z warknięciem zbił z łap napastnika, przygniatając go swoim ciężarem. Nieznajomy zaskomlał. Przez chwilę próbował wyrwać się z objęć. Medyk nie trzymał go jednak długo. Odskoczył równie szybko, co zaatakował.
- To nie czas na walki - prychnął Lawrence, otrzepując futro. Zdziwiony wilk zmierzył go wrogim wzrokiem. Ponownie splunął na ziemię i odszedł w stronę drzew. Pandora i medyk wymienili się spojrzeniami.
- Dobrze, że obeszło się bez rozlewu krwi. - Biały wilk ostatni raz zerknął w stronę obcego.
- Racja. Nie mam jeszcze wszystkich ziół. Tych tamujących krwotok głównie. - Lawrence zaśmiał się posępnie. - Kontynuujemy podróż?
Pandora kiwnął łbem i ruszył w znanym sobie kierunku. Brązowy basior poszedł za nim. Nie mógł doczekać się odwiedzinami w jaskini! W podskokach dogonił swojego towarzysza.
Reszta podróży minęła im w miłej atmosferze. W międzyczasie Lawrence niejednokrotnie usłyszał za sobą dziwny szelest.
- Śledzi nas, prawda? - szepnął medyk. Pandora potwierdził obawy. Czarny wilk najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić. Obydwaj podróżnicy nie dali jednak po sobie poznać.
W końcu dotarli do dużej groty. Lawrence poczuł na swoim futrze chłodny przeciąg. Jaskinia wydawała się głęboka.
- Chodźmy! - zadecydował Pandora i poprowadził towarzysza dalej.
W panujących wszędzie ciemnościach Lawrence nie potrafił dostrzec nic oprócz białego futra idącego przed nim wilka. Medyk kierował się głównie węchem i słuchem. Ostatecznie doszli do ogromnej groty, w której centrum znajdowało się jezioro. Przez niewielki otwór w sklepieniu padał niewielki strumień światła.
- Jak tutaj pięknie! - Lawrence otworzył pysk z zachwytu. Zeskoczył niżej, biorąc głęboki oddech. Brakowało mu tak niezwykle świeżego powietrza.
Pandora przebiegł obok, ocierając się o futro medyka.
- Czego szukamy? - zapytał, rozglądając się po pogrążonej w półcieniu jaskini.
- Mchu - odparł brązowy basior. - Dużo mchu!
<Pandora?>
Słowa: 422
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz