Wpatrywała się w ogień jak zaczarowana. Była zmęczona i może
trochę obolała, ale w końcu się najadła i mogła wygrzać w cieple ognia, nie
miała zamiaru narzekać. Łapy co prawda nadal piekły, a mięśnie drżały, jednak w
końcu były nagrzane, futro kolejno mokło od topniejącego śniegu i odparowywało.
Jej lodowate oczy powoli się zamykały, a ona sama traciła kontakt z
rzeczywistością. Wsłuchana w ciche, przyjemne nucenie, nawet jeśli słyszała je
tylko w głowie, odcinała się do swojej krainy.
Jak więc się zdziwiła, kiedy poczuła przy tuż przy sobie
duże, masywne ciało. Tak blisko…
Zbyt blisko.
- Będzie nam cieplej, gdy zgaśnie ogień. Jeśli będzie ci za
ciepło, powiedz, a odsunę się- sprostował szybko basior, napotykając jej
pytające spojrzenie. Wpatrywała się przez chwilę w oboje zielonych jak trawa po
deszczu oczu. Zakręciło jej się lekko w głowie, więc skinęła i położyła łepek
na łapach.
- Masz rację…
Rozbudziła się bardziej niż by w tamtej chwili chciała.
Podsunięcie się Aarveda było jak wpadnięcie do lodowatej wody. Zastanawiała się
gorączkowo co wojownik miał na myśli przez ten gest, a jej mózg jakby zaczynał
parować razem z wodą z futra. Naprawdę chodziło tylko o zatrzymanie ciepła? A
może jednak… Na miłość, Vall, uspokój się!- zganiła się w myślach i zakryła
pysk prawą łapą, wzdychając.
Przeleżała w tej pozycji parę minut, może trochę dłużej, a
kiedy zdała sobie w końcu sprawę z tego, jak daleko pogalopowały jej myśli (za
dużo romansideł, dużo za dużo!) podniosła ostrożnie głowę.
Spojrzała na odprężonego we śnie wojownika, a przynajmniej
wyglądał na spokojnego. Zupełnie jakby to nie jego dopadła walka z gigantycznym
pająkiem, czy spacery ze złamanymi żebrami. Jego serce biło regularnie, oddech
również był miarowy. W ciepłym świetle ognia łagodny pysk nabierał nowego
wyrazu.
Vallieana położyła ponownie głowę na łapy, obserwując
śpiącego wojownika. Przesuwała wzrokiem od jego krzywych rogów, po wzory na
nosie, a zanim zapadła ostatecznie w sen, przyglądała się długiej szramie pod
okiem wilka. Pomyślała o jego bracie, potem o swoich rodzicach. Powinna
odwiedzić wkrótce Adrila, pewnie tęsknił…
Przez całą noc śniło jej się, że błądzi w mroku. Śnieg napierał
na nią z każdej strony, razem z wiatrem zabierając dech w delikatnej piersi.
Nie wiedziała gdzie jest i skąd się tam wzięła, nie wiedziała też czego szuka,
więc po prostu parła naprzód z uporem maniaka.
Rano dobudzała się dosyć długo, błądząc gdzieś między jawą,
a snem. Gdy była w końcu na tyle trzeźwa, że uniosła głowę, uświadomiła sobie,
że w nocy ogień rzeczywiście wygasł i że rzeczywiście zrobiło się zimno.
Natomiast Valli była przyciśnięta do boku znajomego basiora. Przez noc tak do
niego przyległa, że prawie wepchnęła głowę pod jego pachę.
Zamrugała kilkukrotnie i cicho ziewnęła, wciągając w płuca
zimne powietrze
-Dzień dobry- usłyszała mruknięcie nad swoją głową i lekko
speszona spojrzała na Aaeveda, jednak zaraz się rozluźniła.
- Witam- uśmiechnęła się. Z lekkim stęknięciem przeturlała
się na plecy i przeciągnęła kończyny, wyginając kręgosłup w łuk. O sobie dały
znać wczorajsze kopniaki od kozła, które pewnie były efektem pięknych siniaków
pod czarno-białym futrem
- Jak się spało? Mam nadzieję, że za bardzo się nie
wierciłam- jej pyszczek przybrał nieco przepraszający wyraz, kiedy już
podniosła się na nogi. Mimowolnie jej wzrok powędrował za martwą sarną
spoczywającą na tyle jaskini.
W końcu obudziła się w miarę najedzona i w całkiem dobrym
humorze. Może i chciałaby już być z powrotem w domu, jednak mogło być gorzej.
<Aarved? Wybacz że tak króciutko ;^;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz