Tym razem rynek był do przejścia, bez tłoczenia się, ocierania o innych i przepychania. Nie było słychać krzyku bawiących się dzieci, czy płaczu tych zagubionych. Nikt już się nie przekrzykiwał, większość mieszkańców była już w domu i szykowała się do snu. Tylko Pandora i Spero, pod lekkim wpływem otumanienia nektarem, z uśmiechem na pyskach, kroczyli środkiem targu i na nowo oglądali wszystkie rzeczy. Teraz mogli zobaczyć więcej, niż wcześniej. Dziergane dywaniki, szmaciane laleczki, łapacze snów, kryształy, diamenty, biżuteria z perłami, szklane i porcelanowe figurki, świeczki, lampy naftowe, kwiaty, ktoś nawet sprzedawał magię w butelce i wiele, wiele innych ciekawych przedmiotów. Żadne z nich jednak nie skusiło się na kupienie czegokolwiek, chociaż wiele rzeczy im się podobało; prawdopodobnie byli jeszcze na tyle świadomi, że zdawali sobie sprawę ze swego stanu i wiedzieli, że chwilowe zauroczenie świecącą piłeczką, czy modelem konstelacji gwiazd, jest tymczasowe, krótkotrwałe i za dwa dni stwierdzą, że tylko zmarnowali pieniądze.
Gdy dotarli do końca targu, stanęli przy fontannie, przy której się spotkali. Spero spojrzała na wodę i przez chwilę podziwiała odbijające się w niej gwiazdy.
- Fajnie było – stwierdziła. Pandora także spojrzał na taflę wody i przez chwilę oglądał gwiazdy.
- Możemy to kiedyś powtórzyć – zaoferował i spojrzał na waderę, która przytaknęła.
- Z chęcią.
- Więc do innego razu.
- Tak, cześć Pandora – odwróciła się i ruszyła w swoją stronę, tak samo jak skrzydlaty wilk.
Mógł uznać ten wieczór za udany, a nawet tą znajomość. Już dawno nie miał dobrego znajomego, z którym by gdzieś wyszedł, a Spero okazała się dobrym towarzyszem. Świetnie mu leciał czas przy niej, nie czuł się w żaden sposób niekomfortowo. Już dawno nikt tak go nie rozbawił. To chyba nazywała się przyjaźń, czy coś takiego, prawda? Czy mógł ją wziąć za swoją przyjaciółkę? W przyszłości się okażę.
Pandora wrócił do swojego wynajętego domu, czekając na jutrzejszy dzień i zastanawiając się, kiedy wrócili do drugiego dystryktu.
<end>
Słowa: 308
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz