Znowu problemy. Cały czas pod górkę. O Świecie, dlaczego
chociaż raz nie mogło coś pójść po ich myśli? Po wszystkich tych problemach i
walce o przetrwanie, która wcale nie się zapowiadała się kończyć, rozciągało
się pod ich łapami zaszklone lodem jezioro, a Vallieana czuła się, jakby stała
na jego środku- cała rozedrgana, a lód pęka.
Nie stresuj się. Jesteś lekka, prześlizgniesz się w mgnieniu
oka. Ale musicie przejść osobno.
Głos w głowie absolutnie nie uspokoił wadery. Spojrzała z
przerażeniem Aarvedowi w oczy i zaklęła na swoje bezużyteczne moce. Wilk był od
niej cięższy, ponadto dużo bardziej uszkodzony. Co jeśli ona przejdzie, ale
wojownik utknie na środku jeziora lub, co gorsza, wpadnie w ciemną otchłań?
Wszyscy bogowie jej świadkiem, że oddałaby połowę swojej krwi dla pewności, że
basiorowi nic się stanie i zejdzie z tego jeziora bezpieczny i cały. Gdyby
chociaż była w stanie uleczyć jego skaleczone kości, zrobiłaby to bez wahania,
od razu, na raz. Jednak los nie był łaskawy- leczyła zatrutą krew, krwotoki,
nawet gnijące narządy, nie złamane kości.
Wzięła płytki wdech i bezwstydnie zatopiła pysk w gęstym
futrze basiora na jego szyi. To jak bardzo musiała śmierdzieć strachem,
wiedział tylko Aarved. I Vernon.
- Zróbmy to szybko- szepnęła, nadal szukając pocieszenia nad
obojczykiem samca, jednak nie znalazła go tam. Po chwili słabości wyprostowała
się i spojrzała przepraszająco w zielone oczy, bez żadnego poczucia wstydu.
Odpowiedział jej ciepły uśmiech.
Powoli zbliżyli się do krawędzi jeziora, na przestrzeni
kilku metrów szukając miejsca gdzie lód zdawał się najgrubszy. Oboje badali go
łapami, z jednej stronie ostrożnie, jakby bali się że pęknie, aby po chwili
opierać całe ciało na jego powierzchni.
- Jesteś gotowa?- pierwszy odezwał się Aarved. W odpowiedzi
otrzymał słaby uśmiech, w końcu jak mogłaby się na to przygotować? Odetchnęła.
- Pójdę przodem, w porządku? Żeby mniej obciążyć lód-
zaproponowała, a w jej myślach rozbrzmiało dodatkowe “i ciebie”. W razie czego
będzie ratował jednego wilka, a nie dwa, a przynajmniej taką miała nadzieję.
- Jasne. Bądź ostrożna- odparł, przysiadając po raz ostatni
na tym brzegu.
- Widzimy się po drugiej stronie- zażartowała, chociaż
brzmiałoby to pewnie weselej, gdyby jej głos nie zadrżał.
Zanim wstąpiła na lód, po raz ostatni zbadała go łapami,
jakby dla upewnienia.
Będzie dobrze, mała. Naprawdę nie jest tak źle.
Pewny, ciepły głos. Bez ani jednego drgnięcia. Silny i
spokojny podniósł ją lekko na duchu.
- Raz kozie śmierć- szepnęła do siebie i rozpoczęła
przeprawę.
Do przejścia wilki miały przed sobą kilkadziesiąt metrów.
Szło się lepiej, niż wadera by przypuszczała, niemniej jednak skutki ostatnich
polowych warunków życia dawały jej się we znaki, w dodatku szklana pokrywa
jeziora była czysta i lśniąca, niezabrudzona śniegiem, przez co było jeszcze
bardziej ślisko.
Jednak wadera już się wyłączyła, skupiona jedynie na drugim
brzegu, tak odległego. Po chwili jej myśli przesunęły się do ciepłej sterty
skór w jej jaskini, w której miała ochotę zatonąć- było to jedyne miejsce w
którym mogłaby tonąć.
Przesuń się trochę bardziej na lewo, bliżej tej wysepki.
Jest twarda i zamarznięta. I nie zatrzymuj się.
Skinęła delikatnie łebkiem, poddając się poradom
niefizycznego basiora. Mimo chęci odwrócenia się i sprawdzenia, czy Aarved już
wyszedł, powstrzymywała się. Szło jej sprawnie, nie mogła zwalniać.
Jeszcze kawałek.
Przy brzegu poczuła się już pewniej. Ostatnie kroki pokonała
prawie w stojącej pozycji, przemierzając odległość lekkimi susami.
Odetchnęła głęboko, czując pod łapami stabilny grunt i
mimowolnie wysłała sama sobie uśmiech, patrząc w niebo. Potruptała chwilę w
miejscu, aby za chwilę odwrócić się przodem do rannego wilka. Nim zdążyła
jednak zamrugać, w powietrzu rozniósł się trzask łamanego lodu, a ona
wstrzymała oddech.
<Vedziu, pływasz sobie? c:>
Słowa: 584
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz