Życie krętymi ścieżkami wodzi
Jakby nie chciało nas, byśmy doszli do końca
Jakby chciało nas wpuścić w maliny
I nigdy nie wypuścić
Tak stoję teraz ja
Saki Dalais
Na rozstaju dróg, gdzie jedna idzie dalej
A druga prowadzi do malin
Wiem, że chciałbym zostać
Tu jest mój dom, przyjaciele, moje maliny
Ale czego nauczę się w świecie
Gdzie wszystko wiem?
Może nie jestem gotów
Postawić ten pierwszy krok
Prosto lub w stronę owoców
Może nie jestem gotów
Zadecydować
Czy wolę odejść
Czy może zostać
Jeśli odejdę, to daleko
I nigdy nie wrócę
Nie zobaczę więcej tych śnieżnych zasp
Tego białego lasu
Który był dla mnie całym życiem
Tęsknić oczywiście będę, bo jakby tu
Nie tęsknić?
Za domem, za życiem, które się kochało?
Za przyjaciółmi, których się poznało?
Choćbym miał świat wielki zobaczyć
Najpiękniejsze cuda spotkać
Serce nie zapomni, nawet gdyby chciało
Ja, Saki Dalais, syn Amerna Dalais
Co poświęcił całego siebie, by mnie wychować
Złamię serce i odejdę
Nie. Nie mogę.
To nie ten dzień i nie ta droga
Nie ta pora, nie te gwiazdy
Może jeszcze się coś zmieni
I będę świadkiem, by to zobaczyć
Żegnaj, ścieżko w nieznane
Witajcie z powrotem, zmrożone maliny
Jeszcze nigdzie się nie wybieram
Nie ma tak łatwo!
Pewnie będę ledwo koniec z końcem wiązał
I co z tego?
Jest coś ekscytującego w niepewności jutra
W obawie, czy na jutro starczy
Czy się nora nie zawali
Czy mnie nikt zaraz nie zje
Dreszcz emocji! Co się zdarzy?
Na podróży to bym wiedział
Będę iść, o tej zacznę polować
A tutaj może ktoś wpadnie na herbatę
Albo znowu to ja wpadnę, tylko że do zaspy
Nie obchodzą mnie podróże
I cudy tego świata
Niech mnie pocałują w... nos
Ja się jeszcze nie wybieram
Niech mnie wołają, ile chcą, ile mogą
Ja jeszcze kija włóczykija nie przyodziewam
Słowa: 301 = 20 KŁ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz