sobota, 2 listopada 2019

Od Pandory CD. Spero

Stwór był ogromny, większy od swego cienia, który już mnie przeraził. Przypominał zmutowanego nietoperza, miał czarne futro, czerwone oczy, ostre kły i szpony, do tego ogromniaste skrzydła i ogon. Posiadał dwie pary kończyn i szpiczaste uszy, gdy mnie zobaczył, wydał z siebie głośny, przeraźliwy krzyk. Przygotowałem się do obrony, stając przed nieprzytomną samicą. Moja pierwsza myśl była taka, że zginę. Potwór rozerwie mnie na strzępy, ale co tam. Raz się żyje.
Bestia ruszyła na mnie, człapiąc swymi ogromnymi kończynami po ziemi, trzęsąc przy okazji całym otoczeniem. Gdy był blisko, zrobiłem skok w bok i zionąłem na niego ogniem. Obronił się skrzydłami, czego nie widziałem i kiedy przestałem atakować, ten zamachnął się kończyną. Zostałem odrzucony do tylu, ale szybko utrzymałem równowagę dzięki skrzydłom. Gdy myślał, że się mnie pozbył, ruszył do szczeniaka. Podleciałem do niego i znowu zaatakowałem go ogniem, tym razem w kark. Nie spodziewając się tego, ryknął i położył się na ziemi, zasłaniając się skrzydłami. Nie miałem zamiaru przestać, a on o tym dobrze wiedział, dlatego po chwili uderzył mnie ogonem. Dostałem w głowę, zamknąłem oczy i po chwili zaryłem o ziemię. Zajęło mi trochę czasu, na powrót do rzeczywistości. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem jak potwór pochyla się nad Ash i… coś z niej wysysał. To przypominało pochłanianie magii albo życia, coś co przypominało strużkę dymu, wylatującą z jej ciała i wchodzącą do jego paszczy, miała granatowy kolor. Podniosłem się chwiejnie na łapach i skorzystałem z ostatniej szansy: skupiłem się i z całych sił skierowałem umysł na ciało nietoperza. „Stój” pomyślałem i po chwili to zrobił. Nie ruszał się, przestał także pochłaniać Ash. Stanąłem na tylne łapy, podpierając się skrzydłami i przednimi kończynami zacząłem sterować potworem. Opierał się i to bardzo mocno, dlatego zamiast ruszać jego kończynami, aby stad odszedł, zacisnąłem łapę na jego szyi. Zaczął się dusić. Czułem bicie jego serca i drżenie całego ciała, napięte mięśnie i przyśpieszony obieg krwi. Starał się nabrać powietrza, ale nie pozwoliłem mu otworzyć paszczy. Byłem coraz słabszy, ale jeszcze chwila… jeszcze trochę… moment…
Padłem pierwszy. Wiedziałem, że teraz mnie zabije, ale… usłyszałem uderzenie. Stwór padł na ziemię zaraz po mnie. Nie wiedziałem, czy żył czy tylko stracił przytomność, ale cieszyłem się, że miałem trochę czasu. Najpierw poświęciłem go na kilkusekundowy odpoczynek, nabranie powietrza i odzyskanie władzy nad ciałem. Gdy się podniosłem, stwór zamienił się w dym i zniknął, lecąc za jakieś drzewo. To było dziwne. Przypatrywałem się miejscu, w którym zniknął, ale zaraz ruszyłem do dalej nieprzytomnej Ash.
- Jak mogłeś… - usłyszałem niski głos. Nie zatrzymałem się i dopiero gdy znalazłem się przy szczeniaku, rozejrzałem się po miejscu. - Mój biedny Fist… Chciał się tylko nakarmić jej magią, czy to coś złego? - właścicielem głosu był zielony łuskowaty stwór o krótkich kończynach, ale z długą brodą. Po chwili krokodyl wstał na dwie łapy i bez problemu się na nich poruszał, w moją stronę.
- Kim jesteś? - zapytałem wręcz szeptem, ale ten postanowił mnie zignorować.
- Skoro teraz moje dziecko nie żyje, chyba sprawię sobie nowe. Na przykład… z ciebie. A jej magia będzie idealna do tego – wymierzył we mnie łapą, poczułem mrowienie w całym ciele. Gdy miałem ochotę zwymiotować, a nieprzyjemny ból rozlał się po mojej głowie, usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem głowę w kierunku wyjścia, pojawiła się tam Spero.

<Spero?>

Słowa: 534

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics