Przycisnął szczękę do piersi, nie chcąc pokazywać swojej
irytacji. I co ma teraz powiedzieć przełożonym? Że dzieciak sam się uwolnił, a
on stracił pół dnia na śledzeniu go i przy okazji zaniedbał swoje obowiązki?
Westchnął, zagryzając zęby. Pięknie. Taki z niego wojownik, że lata z posyłkami
jak jakiś podrostek, a kiedy już ma szansę na zrobienie czegoś względnie
bohaterskiego, to kończy się tak, że ofiara nawet go nie potrzebuje. Pewnie jak
się o tym dowiedzą, to będzie sprzątał pola treningowe po rekrutach przez
resztę miesiąca.
,,Dobra, skup się. To nie ty jesteś tutaj
najważniejszy", przypomniał sobie. Co teraz? Jest więcej szczeniaków, ale
zagrożenie, o którym poinformował dowództwo, zostało już zażegnane. Westchnął.
Nie mógł nic zrobić, miał związane łapy. Jakie prawo pozwalało na narażanie
większej liczby cywilów? Musi wysłać wiadomość do centrum, aby poinformować o
przebiegu wydarzeń.
- Wracamy. Moim obowiązkiem jest złożenie raportu. Nie mam
uprawnień ani pozwolenia na aresztowanie i przesłuchiwanie tej dwójki. Poza
tym, jesteś cywilem i nie mogę cię narażać. Rozwiązanie tej sprawy należy do
sztabu wywiadowczego, nie jednego posłańca - wyjaśnił z kamienną twarzą.
Widział, jak mimika Spero się zmienia.
- Rozumiem - odparła zawiedziona. - Ash, narysuj runę. Zaraz
dam ci krew.
Młodsza wadera wykonała polecenie, odgarniając śnieg. Po
paru sekundach stała na wyznaczonym przez siebie symbolu, a błękitna wilczyca
uniosła ugryzioną przez siebie łapę nad biały puch.
Nagle w zaroślach rozległ się szelest. Aarved usłyszał go o
wiele wcześniej od towarzyszek i od razu się spiął.
- Ty mała suko, myślałaś, że nie wyczujemy, że używasz
magii? - rozległ się wściekły głos dochodzący z krzaków. Wynurzyły się z nich
dwa rosłe basiory. Wojownik widział, jak
ich spojrzenie wpierw kieruje się na ciemniejsze samice, które wyraźnie
odcinały się od śniegu, a potem przechodzi na niego. Przesunął się powoli tak,
aby stanąć między napastnikami, a swoimi towarzyszkami. Był większy od
porywaczy, jednak niewiele. Ponadto było ich dwóch i nie wiedział o nich nic.
Stali na skarpie, a obcy zagradzali drogę ucieczki. Byli w potrzasku i musieli
walczyć, bo nie zanosiło się na to, aby dwa samce tak łatwo się poddały.
Aarved obnażył kły i nastroszył sierść, wydobywając ze
swojego gardła niski, drżący pomruk. Może uda mu się ich zniechęcić.
- A ty co, marny żołnierzyku? - zadrwił z niego wyższy z
przeciwników. Najwyraźniej szybciej zrozumiał sytuację. Aarved zauważył, jak
jego oczy kierują się na odznakę na pasie wojskowym, który otaczał pierś
rogatego. - Połamać ci najpierw kręgosłup, czy te śmieszne rogi?
- Ashaya, uciekaj i zawiadom wojsko! - krzyknęła Spero,
odskakując od runy, aby umożliwić młodszej wykorzystanie magii. - No już!
Błysnęło światło i szara wilczyca zniknęła, a w miejscu runy
pozostało jedynie dymiące kamienne podłoże.
- Spero, blisko mnie - szepnął basior. Poczuł, jak wadera
przysuwa się do niego, a jej serce bije szybko. - Nie pozwól zajść się od tyłu.
Nie wiemy, co potrafią, czekamy na ich ruch.
<Spero?>
Słowa: 480
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz