Przez moment nie wiedział, co się wydarzyło. Po chwili jednak wszystko do niego dotarło. Zerwał się na równe nogi, sapiąc głośno. Patrzył, jak jego przeciwnik wije się pod zębami Spero, a krew kapie na śnieg. Dostrzegł jednak to, czego niebieskooka widzieć nie mogła - za nią pojawił się mag. wyskoczył z boku, stamtąd, gdzie go zostawiła. Przed jego pyskiem pojawiła się srebrna, wirująca kula. Powietrze wokół niej falowało z gorąca.
Basior zareagował błyskawicznie.
Skoczył przed waderę. Nie miał nawet szans jej odepchnąć, gdy stała wczepiona w szyję porywacza. Użył kamiennej skóry. Miał nadzieję, że nie było za późno.
Poczuł przeszywający ból. Zawył, ale nie miał czasu, aby spojrzeć na bok, w który trafił pocisk. Szybko otworzył pysk i wystrzelił w stronę przeciwnika kulę ognia.
Wilk chciał odskoczyć, jednak rogacz upewnił się, że odbierze mu tę możliwość. Wokół niego wyrosły wysokie kamienne ściany. Mag zatoczył się na jedną z nich, oszołomiony.
Aarved skoczył w jego kierunku i wbił kły w ciemną szyję. Zamiast jednak trwać przy przeciwniku tak, jak Spero, wykonał jedno szybkie szarpnięcie i odskoczył, nim wróg zdążył zareagować. A zareagować chciał, albowiem chwilę później wokół jego ciała pojawiła się gorąca fala powietrza.
Czarodziej podniósł się chwiejnie na łapy. Dyszał ciężko i otarł powoli szkarłatną od krwi sierść. Zaśmiał się.
- Pięknie, pięknie. Waleczny żołnierzyk i pyskata suka. Cudowne duo.
Basior poczuł, jak coś oplata mu się wokół łapy. Nie mógł się wyrwać, mimo że próbował. Gdy macka mocy uniosła go w powietrze, wiedział, że zaraz przeciwnik rąbnie nim o ziemię. Zrobił więc jedyną rzecz, która przyszła mu do głowy; poluzował magię, która trzymała stworzone przez niego ściany.
A potem zepchnął je telekinezą na porywacza.
Czarodziej zawył, lecz jego głos zginął pośród huku zwalających się na niego skał. Stracił przytomność.
Wraz ze świadomością maga, zniknęła macka oplatająca kończynę Aarveda. To była bardzo dobra wiadomość - gorzej, że basior znajdował się jakieś pięć metrów nad ziemią, a grawitacja zaczęła ciągnąć go w dół. Nie miał jak zripostować tego ataku. Nawet gdyby użył mocy i pokrył swoją skórę skałą, bardzo prawdopodobne było, że z bólu straciłby przytomność. Przygotował się więc na nadchodzące cierpienie i zamknął oczy, aby nie widzieć zbliżającej się coraz szybciej ziemi. Zacisnął zęby, wiedząc, że impet wyciśnie mu powietrze z płuc. A potem nadejdzie ciemność.
Nie nadszedł jednak ani szok, ani huk, których się spodziewał. Zamiast tego otoczyła go białe morze zimna. Chłodne drobinki wpadły mu do oczu i nosa. Zdziwiony leżał przez chwilę w śniegu, zastanawiając się, czemu jest jeszcze świadomy. Dopiero po chwili do niego dotarło - wylądował w zaspie, której wcześniej tam nie było, Ktoś musiał mu pomóc.
Wygrzebał się z góry puchu i otrzepał sierść. Przed sobą ujrzał Spero, która stała nad leżącym w kałuży krwi basiorem. Nie oddychał. Uświadomienie sobie, że to właśnie niebieskiej towarzyszce zawdzięcza swoją świadomość, zajęło Aarvedowi chwilę.
- Dziękuję - skinął jej głową, gdy wreszcie uporządkował sobie w umyśle to, co przed chwilą się wydarzyło. Samica uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Ja też jestem tobie wdzięczna. To twoja moc, prawda? Potrafisz się osłonić przed ciosami?
- Nie tylko przed ciosami - wyjaśnił basior, podchodząc do przysypanego gruzami porywacza. Przycisnął mu łapę do rany na szyi. Gdy go zaatakował, uważał, żeby nie przerwać tętnicy i udało mu się to. Niestety drugi przeciwnik nie miał tyle szczęścia. Ilość krwi, która wypłynęła z jego ciała sugerowała, że wykrwawił się w przeciągu kilku sekund.
- Mogę na chwilę pokryć moje ciało bardzo trudną do przebicia powłoką - kontynuował Aarved, wyciągając drugiego wilka spod gruzów. - Ból pozostaje, ale obrażeń nie ma.
,,O tak, ból pozostaje", pomyślał, krzywiąc się, kiedy bok zapiekł tak, jakby pokrywały go bąble po poparzeniu drugiego stopnia. Nie chciał przyznać się do słabości, ale wiedział, że sam nie da sobie rady z wydostaniem spod zawaliska rannego. Prędzej zemdleje.
- Rozumiem - oznajmiła wadera.
- Masz jakiś opatrunek? Coś, co można mu zawiązać wokół szyi?
- Niestety nie za bardzo. Ale na dole jest ich obozowisko. Tam powinno coś być.
- Świetny pomysł - pochwalił ją wojownik i wyprostował się. - Trzeba mu to szybko opatrzeć. Pomóż mi go wyciągnąć.
Wadera bez wahania chwyciła za bezwładne ciało. Kilka stęknięć i fal bólu w boku Aarveda i mag znalazł się poza gruzowiskiem. Basior odetchnął, mrużąc oczy i ucisnął ranę. Wilczyca pobiegła po opatrunek i pojawiła się równie szybko, jak zniknęła.
- Teraz czekamy, aż się obudzi - mruknął rogaty, kończąc obwiązywanie ugryzienia, a biorąc się za pysk i kończyny porywacza. - Jesteś w stanie wysłać wiadomość do zwiadu?
- Oczywiście. Powiedzieć im, że walczyliśmy?
- Tak. Przekaż, że jeden przeciwnik nie żyje, drugi włada silną magią, ale jest nieprzytomny. Zostaliśmy zaatakowani, ale szczenię i ty jesteście bezpieczni.
Spero kiwnęła głową i oddaliła się nieco. Wojownik odetchnął z ulgą. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Na początku bał się, że nie wyjdą z tego cali - wadera zbyt łatwo dawała sobą manipulować i zamiast skupić się na najsilniejszym przeciwniku, próbowała mu pomóc. To był przejaw jej lojalności wobec towarzysza, ale przez to dała magowi szansę na zaatakowanie jej. Cóż, czy mógł ją winić? Nie była magiem wojskowym. Walczyła najlepiej, jak potrafiła.
Musiał jednak przyznać, była silniejsza, niż się spodziewał. I bardzo się z tego faktu cieszył. Czuł również niewymowną wdzięczność za uratowanie od bardzo nieprzyjemnego upadku. Zastanawiał się jednak, co się dzieje. Czemu te basiory w ogóle się tu znalazły, czemu porywały uzdolnione szczenięta? Podskórnie czuł, że złapanie tej dwójki wcale nie jest rozwiązaniem problemu, a jedynie odkryciem wierzchołka góry lodowej. Miał wrażenie, że to nie koniec i ta sprawa będzie się za nim długo ciągnąć.
- Szkoda, że go zabiłaś - wskazał głową na zwłoki. Wadera, która właśnie skończyła wysyłanie wiadomości, podniosła głowę ze zdziwieniem.
- ,,Szkoda"?
- Gdyby przeżył, moglibyśmy zabić tego o - szturchnął nieprzytomnego maga. - A tamten posługiwał się o wiele słabszą magią.
- W ogóle jej nie używał. Albo nie zdążył - doprecyzowała Spero. Aarved kiwnął głową.
- Dokładnie. Łatwiej byłoby go przetrzymywać. Po tym nie wiemy, czego się spodziewać, dlatego musimy pilnować, aby pozostał nieprzytomny do dotarcia wojsk. Boję się go przepytywać bez kogoś, kto potrafi kontrolować umysły. Nawet jeśli nie będzie próbował nas skrzywdzić, może się z kimś telepatycznie porozumiewać bez naszej wiedzy. Chyba że potrafisz wyczuwać takie rzeczy lub czytać w myślach.
Spojrzał na wilczycę pytająco.
<Spero?>
Słowa: 1009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz