Assovi Major |
Umieramy w liczbie pojedynczej, zawsze sami.
Imię: Quigley
Ród: Wilk pochodzi z rodu Gubernatorów Wielkiej Góry. Należały do niego wilki o śnieżnobiałej barwie, zamieszkujące zbocza góry Smoczej.
Wiek: 9 lat
Płeć: Basior♂
Rasa: Quatar
Stan: Mieszkaniec
Stanowisko: Alchemik
Charakter: Zapoznaję wszystkich ze starym młodym dziadem - młody umysłem, stary duchem. Co racja to racja - zdarza mu się ponarzekać i być typowym zrzędą, ale obiecuję - to nie z waszej winy. Na całe szczęście częściej idzie spotkać go w nastroju sprzyjającym pogawędkom. W gruncie rzeczy jest on całkiem sympatyczny. Każdy ma gorszy dzień, nie? Nie. No i git, to przechodząc dalej - oprócz dziadygą zrzędą, można ochrzcić go mianem pracusia wesołka. Tego ukrywać nie można, Quigley jest oddany temu co robi i stara się nie spaprać sprawy aż tak bardzo - a że przy okazji rzuci jakiś żarcik, smaczny bądź nie, to tylko lepiej. Tym co można zaliczyć do wad (chociaż basior nie uważa tego za wadę) to niezdarstwo. Często zdarza mu się strącić to i owo, robiąc przy tym kupę bałaganu. Zdecydowanie nie idzie to w parze z jego chorobliwym perfekcjonizmem. Ah, to może wrócę do tej wady niewady - dlaczego nie uważa bycia niezdarą za wadę? Bo jest przekonany, że wady nie istnieją. Potykasz się często, bo krzywo chodzisz? Tak? No to słuchaj - Quigley uzna to za charakterystyczną cechę, którą nadano Ci wraz z przyjściem na świat. Tak więc jeśli przebywasz aktualnie w jego towarzystwie - nie krępuj się i zrzucaj wszystko dookoła - on też to robi. To jest też właśnie jego poczucie humoru. Łatwiej podejść do problemu rozpatrując go pod innym kątem niż na poważnie. Nie dość, że można dobrze zabawić się rozmyślając nad trapiącym nas kłopotem, to jeszcze potem nie odczuwamy aż takiego stresu, który jak wiadomo prowadzi do siwienia.. ha ha. Czasem jednak trzeba wrócić na ziemię. Nie tracąc zmysłów, podejść do sytuacji trochę inaczej, żeby potem nie nazywali Cię niepoważnym. Tak więc owszem - legendy nie kłamią. Dziad potrafi być poważny i myśleć trzeźwo. Inaczej istniałoby prawdopodobieństwo, że szybko straciły sympatię innych wilków. To natomiast mogłoby oznaczać kryzys dla Quigleya. Co prawda nie pogardzi chwilą prywatności, ale na dłuższą metę najprawdopodobniej postradałby zmysły. Jest towarzyski do tego stopnia, że idąc drogą zdarza mu się mówić do kamienia - jednak tylko wtedy, gdy kamień wygląda sympatycznie. Inaczej mógłby być podejrzany o próbę zamachu stanu na społeczność bezbronnych otoczaków (doszedł do tego jak rozmawiał z jednym, podpowiedział mu to jego niezawodny intelekt). Więc jak już doszliśmy do tego, że wilk jest ekstrawertycznym wariatem, warto dodać że zawsze jest do dyspozycji. Niezależnie od dnia i pory - chętnie wyciągnie do Ciebie pomocną dłoń. Zdecydowanie bardziej ceni sobie czyjeś życie, aniżeli swoje. Szczerze mówiąc, to jest trochę strachliwy. Woli trzymać się raczej z tyłu, jeśli w grę wchodzi coś, co mogłoby ubrudzić mu brzuch. Każdy wie, że błoto na brzuchu jest najgorsze - nie dość że śmierdzi, to jeszcze trudno domyć. Dlatego nie przepada za szczeniętami. Niby można się z nimi pobawić, jednak strasznie brudzą i hałasują w najmniej odpowiednim momencie. Skutkuje to czasem wywołaniem tak bardzo wyjątkowego wybuchu irytacji, a to trochę zaburza mu wizerunek chodzącej oazy spokoju. Istny rarytas.
Wygląd: Oczy. To zdecydowanie cecha charakterystyczna basiora. Głębokie i przenikliwe, przyjmujące różne odcienie. Zawsze jest to niebieski, zielony i pomarańczowy, lecz w zależności od dnia, kolory te przyjmują różne tony. Z uwagi na budowę oczu inni często uważają, że Quigley jest ponury. Oczywiście nic bardziej mylnego. Z pyska wystają mu długie kły, sześć z lewej strony i dwa z prawej. Jest to skutek pochłonięcia duszy brata. Na szyi ma goły placek. Można zauważyć dzięki temu, że w odróżnieniu od futra jego skóra jest czarna. Jest to pewnego rodzaju kompleks dla wilka. Stara się to zakrywać siwymi, gęstymi kłakami. Szczerze mówiąc, to nie pod innymi względami nie różni się od innych wilków. Ma cztery łapy, długą, gęstą kitę i przeciętną posturę. Czy długachne uszy się zaliczają do czegoś niezwykłego? Tak? No to ma uszy. Całkiem długie nawet.
Żywioł: Biała magia oraz umysł.
Moce:
- Quigley potrafi na jakiś czas uchronić siebie lub sojuszników, tworząc kilkusekundowe niewidzialne pole.
- Porozumiewanie się z konkretnymi duchami - wilk zawdzięcza tę umiejętność bratu.
- Władanie białą magią umożliwia basiorowi leczenie ran - tych powierzchniowych jak i wewnętrznych. Ranny będzie dochodził do siebie jeszcze przez pewien czas, jednak spadnie ryzyko potencjalnego zakażenia.
Rodzina: Jedyna rodzina, która mu została to brat Orsen, którego dusza żyje w nim samym.
Druga Połówka: brak
Potomstwo: brak
Miejsce Zamieszkania: Dystrykt I, w pobliżu lasu Darminasa. Wejście do jaskini Quigleya jest wąskie, by nie można było dostać się do niej z łatwością. Jest też usadowione w takim miejscu, by nie rzucało się w oczy - wygląda jak zwykła dziura gdzieś między drzewami. W środku jest dość wystarczająco miejsca, by pomieścić 6 wilków. Basior ceni sobie czystość i harmonię, więc wszystko zawsze jest wysprzątane i ładnie poukładane. Po lewej stronie od wejścia znajduje się wklęsły kamień z porozdzielanymi przegrodami - to tam Quigley trzyma wszystkie swoje alchemiczne cacka. Na prawo zaś leżą poukładane księgi i zapiski. W samym rogu na końcu jaskini znajduje się leże, zrobione z dwóch niedźwiedzi, wypełnionymi czymś na wzór waty - stworzonej osobiście przez wilka, przy pomocy alchemii.
Patron: Ehrina
Umiejętności:
Intelekt: 20 | Siła: 5 | Zwinność: 10 | Szybkość: 10 | Latanie: 0 | Pływanie: 10 | Magia: 20 |
Wzrok: 10 | Węch: 10 | Słuch: 10 |
Historia: Zastanawiające jest jak wilki z rodu Quigleya cenią sobie duchy. Drżą przed nimi, czczą, uwielbiają. Odprawiają rytuały, jakiego żadne wrogie oko nie widziało. Co jeśli jakiś wilk się zbuntuje? Jeśli zbezcześci, pogardzi - zadrwi? Wtedy odwrotu już nie ma. Dusza zostanie zabrana, pozbawiona nosiciela. Przeklęta.
Młody wilk nie był w stanie oderwać wzroku od niebożnika. Był zahipnotyzowany, zmuszony by patrzeć. Całe stado musiało. Futro nieszczęśnika począwszy od czubka uszu, stawało się czarne niczym smoła. Oczy zaszły mgłą, z pyska zaczęła wydobywać się szara piana. Łapy zaczęły się wykrzywiać, uwalniając tym niewiarygodny, pełen bólu ryk. Duchy wyznaczały sprawiedliwość. Sprawiedliwość, która nie istniała. Matki rodzą martwe, zgniłe dzieci - bo duchy tego chcą. Ojcowie giną brutalnie rozszarpywani przez najgorsze zmory - bo duchy tego chcą. Dzieci topią się w rwących rzekach - bo duchy tego chcą. Zmuszają do posłuszeństwa. Quigley w głębi serca nosił nienawiść. Chciał stać się wyzwoleńcem. Przestać być niewolnikiem. Dlatego zebrał w sobie wszystkie siły i cholerycznie rzucił się w stronę cierpiącego wilka. Przeszył go ogromny ból. Płonęły mu wnętrzności. Wypływały oczy. Kruszyły pazury. Zmiażdżyło mu czaszkę.
Tak złączył duszę z bratem.
Inne:
- Jako że wilk dzieli duszę z bratem, to posiada również jego wspomnienia. Nie dzielą nic więcej, ponieważ podczas połączenia dusz Orsen już praktycznie jej nie posiadał.
- Jest niemiłosiernie zakochany w żabach. Lubi je obserwować, ich życie wydaje mu się ciekawsze od jego własnego.
Autor: nikt się nie dowie
Jest przecudowny
OdpowiedzUsuń