- Upośledzone łamagi – mruknęła starsza wilczyca, idąc przede mną w stronę bramy.
- Na pewno naszyjnik się znajdzie – starałem się ją zapewnić.
- Musi, nie podaruje im tak łatwo. Skoro ten lis przedarł się tak łatwo między ich łapami, to albo go znajda, albo ich sprzedam jako niewolników, żeby odzyskać chociaż część wartości tego przedmiotu – mówiła surowo. Wiedziałem, że gdyby istniał taki targ niewolników, na pewno by to zrobiła. Teraz jedynie mogła im kazać pracować za darmo, bo nawet wywalenie na zbity pysk nic by nie dało, a wątpię, aby złodziej tu wrócił, w końcu jaki normalny, szanujący się kryminalista wraca do ego samego miejsca dwa razy? - Do zobaczenia Valerian – powiedziała stając.
- Do zobaczenia babciu – uśmiechnąłem się lekko, po czym pożegnałem jej plecy, gdy się do mnie odwróciła. Przekroczyłem bramę i ruszyłem w stronę domu. Przyszedłem odwiedzić swoją staruszkę, która przywitałem dzisiaj w podłym humorze. Okazało się, że w nocy ktoś włamał się do rezydencji i ukradł kilka cennych nie tylko pod względem pieniężnym, albo także moralnym, naszyjniki i inną biżuterię. Wiedziałem tylko, że część należała do mamy, więc naprawdę chciałem, aby te rzeczy się znalazły. Złodziejem był lis, przynajmniej tak twierdził dozorca, kiedy obudziły go hałasy. Niestety jego wiek nie pozwolił mu na pogoń za kryminalistą, więc zdążył tylko zobaczyć rudą kitę, wciskającą się między kratami w bramie. Skubany musiał być mały, ale w sumie czy nie takie są lisy?
Gdy byłem na targu, zobaczyłem w tłumie rudą sylwetkę. Chciałem ją zignorować, ale gdy zobaczyłem tego samego koloru ogon, nabrałem podejrzeń, czy to nie lis. Nawet jeśli nie ten konkretny, to może chociaż zna w swoich stronach jakiegoś złodzieja? Nie miałem pojęcia, czy mi to powie, ale teraz jedynie myślałem o tym, aby go złapać. Jednak nie tu, w tym miejscu było za dużo wilków. Jeśli zrozumiałby, że go gonię, uciekłby, wtapiając się w tłum. Dlatego też zacząłem go śledzić, póki nie wyszliśmy z targu. Cały czas widziałem tylko rudą sierść, migającą mi gdzieś w tłumie. W końcu wyszliśmy na bardziej otwartą przestrzeń i kiedy byliśmy blisko lasu, skoczyłem na tego kogoś. Nie wyciągnąłem ani pazurów, nie wyszczerzyłem kłów, ani nie nastroszyłem sierści, bo nie musiałem. I tak byłem prawie trzy razy większy od tego stworzenia, dlatego bez problemu przygniotłem go do ziemi. Spojrzałem na jego pysk i… się lekko zdziwiłem.
- Jesteś wilkiem, czy lisem? - zapytałem, lekko się nachylając.
<Sarin?>
Słowa: 387
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz