Przeczytawszy treść wywieszonego ogłoszenia Jastes westchnął cicho, czując ciągnący go do ziemi ciężar paczek i listów, a nade wszystko zmęczenia, wiążącego się z roznoszeniem ich przez większość dnia. Poczuł jednak litość do szczenięcia, ono bowiem musiało być właścicielem zaginionego kota. Mały na pewno martwi się o swojego podopiecznego... Czy już zdołał go odnaleźć? Czeka dalej? A może zwierzak nie żyje, w końcu kot pozostawiony samopas w wilczym środowisku to nienajlepszy pomysł. Tak, pewnie zginął, o ile dalej nie wrócił do swojego domu. Lecz czy należy stawiać na nim krzyżyk i zostawić go na śmierć, nawet nie próbując go odszukać? Przejść obojętnie obok smutku dziecka?
Warknął, mrucząc o swoim zbyt miękkim sercu, lecz nie było w nim złości. Cieszył się nawet, że może mieć chwilową przerwę od nudnej pracy, zdawał sobie jednak sprawę, że przez to zajmie mu ona dłużej czasu niż zazwyczaj. Mimo tego zdecydował się pomóc nieznanemu szczeniakowi.
Przywołał wiatr, rozczłonkował go na kilka nurtów, po czym puścił w cztery strony świata, dając mu większą swobodę, aby zbytnio się nie zmęczyć. Jednak cały czas utrzymywał wszystkie odłamy w kontakcie, pilnując by żaden nie wyrwał się spod jego luźnej kontroli. Powiewy krążyły po ulicach, zbierając zasłyszane odgłosy, natomiast Jastes przygotowywał się na cios, który za kilka chwil miał przyjąć jego mózg. Po kilku minutach wziął głęboki oddech, delikatnym naciągnięciem wyimaginowanej liny skierował wiatr z powrotem ku sobie i pozwolił, by ten przemykał wokół jego uszu, dbając by dwa powiewy nie zmieszały się ze sobą nawzajem. Uderzyła go kakofonia dźwięków: fragmenty rozmów, śmiechy, krzyki, płacz, kroki stawiane na śniegu, drapanie pazurów o kamień, ptasie gwizdy, szum liści i wiele, wiele innych. W pierwszej chwili zabrakło mu oddechu, szybko jednak ponownie skupił się na zadaniu- poszukiwaniu ściśle określonych odgłosów. I Kiedy zdawało się, że wiatr nie zdołał złapać ich w swoją sieć basiora dobiegło ciche, żałosne kocie wołanie. Z nową energią otworzył oczy, które nie wiadomo kiedy się zamknęły, po czym wniknął umysłem w niosący je powiew, biorąc głęboki wdech, aby poczuć jak najwięcej. Dzięki temu wiedział w którą stronę się kierować.
Kilkanaście minut później basior odnalazł przyczajoną pod jakimś kartonem, czarną, odpowiadającą podobiźnie na ogłoszeniu zgubę, tak przerażoną, że aż zastygłą. Jastes nie czekał na to, by kot otrząsnął się z szoku i szybko złapał go delikatnie na miękką skórę na karku. Z początku zwierzak wisiał cicho i spokojnie, lecz z czasem, jakby uświadamiając sobie, że nie znajduje się w niebezpieczeństwie zaczął dawać coraz głośniejsze oznaki swojego niezadowolenia. Przechodnie obrzucali Jastesa zdziwionymi spojrzeniami, a ten miał coraz większą ochotę, aby upuścić drącego mu się pod pyskiem kota. Oczywiście nie zrobił tego, a zwierzę zaniósł na zapamiętany wcześniej adres. Jakież było szczęście mieszkającej tam rodziny, gdy ich oczom ukazała się ta niewielka czarna kulka! Matka załzawionego szczeniaka wcisnęła basiorowi kilkanaście łusek, a ten na progu przypomniał sobie, że niesie przecież listy. Po sprawdzeniu czy przypadkiem któryś nie był zaadresowany do spotkanych wilków, upewnieniu się, że nie tym razem i pożegnaniu wyszedł, odprowadzony przez żarliwe podziękowania wdzięcznego szczeniaka.
Nagroda: 15 KŁ + 1 punkt umiejętności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz