środa, 14 grudnia 2022

Od Xevy, CD. Hauro

Xeva położyła pysk na blacie i spojrzała mętnym spojrzeniem w głąb pomieszczenia.
– Nie wiem, czy Cię to w ogóle obchodzi, ale jestem Hauro – usłyszała głos basiora.
Uniosła głowę i spojrzała na niego. Sierść wokół jej oczu była pozlepiana łzami, a jasna smuga na jej dolnych policzkach i brodzie była pokryta szarym błotem. 
– Oczywiście, że mnie to obchodzi – odparła. – Ja dziękuję, panie Hauro. To bardzo miłe z pana strony było.
– Robiłem to, co powinien zrobić każdy porządny wilk. Trudno się patrzy na cierpienie innych.
Xeva nie zauważyła, jak Lerdis posyła znaczące spojrzenie klientom karczmy siedzących wokół ich stołu, jednak na jego słowa uśmiechnęła się smutnawo.
Doceniała jego pomoc, nawet bardzo, ale wiedziała, że nawet najszczersze słowa otuchy i chęci pomocy nie zwrócą jej tego, co straciła tego dnia. Pieniądze, dokumenty do pracy… To nie było ważne – przynajmniej nie teraz. Największa góra złota nie była w stanie jej pocieszyć, albowiem nic nie było dla niej tak cenne, jak stara, podarta torba z plecionej trawy oraz mały sztylecik z wilczej kości.
Bała się nadchodzących dni. Bała się pustki, którą będzie czuła, gdy spojrzy na swoją szyję i głębokiego smutku, który będzie ją ogarniał za każdym razem, gdy przypomni sobie ten dzień. Bała się… samotności. Samotności, którą przyniosła utrata czegoś, co najbardziej przypominało dom. Poczuła, że jej dusza utraciła nieco ciepła bogatych lasów, wonnych kwiatów oraz parzącego, tropikalnego słońca, a zastąpił je chłód samolubności i desperacji stolicy Królestwa. Podczas swojej podróży słyszała o nim tyle dobrego; centrum kultury i sztuki, jeden z najbogatszych krajów kontynentu, dystyngowane i nastawione na rozwój.
Zamiast tego znalazła śmierdzące błoto, szydercze spojrzenia i żałobę.
,,Czy to dziwne odczuwać żałobę po przedmiotach?”, zapytała sama siebie. Odpowiedź pojawiła się prawie natychmiastowo: ,,nie straciłaś zwykłych rzeczy, straciłaś część domu i rodziny. To się opłakuje”.
Podniosła się z siedzenia. Poczuła obcą lekkość na swojej szyi. Mimo tego, że ostrze nie było ciężkie, to nie mogła się pozbyć tego dziwnego uczucia – miała wrażenie, że kark wygina jej się w górę. Łzy stanęły jej w oczach, gdy sobie to uświadomiła, ale zagryzła mocno zęby, postanawiając, że wytrzyma do powrotu do domu.
– Ja panu dziękuję, ale iść już muszę. – Poprawiła na sobie brudny kubrak. – Jeszcze raz panu dziękuję.
Hauro zerwał się z siedzenia.
– Mógłbym panią odprowadzić? – wypalił. Po chwili jednak odwrócił wzrok. – Pani wybaczy moją porywczość, ale… Rozumie pani, nieszczęścia lubią chodzić parami.
Xeva zamrugała zaskoczona, a po chwili uśmiechnęła się szczerze.
– Ależ oczywiście! To naprawdę wspaniałe jest! O ile pan planów nie ma.
Oba wilki skierowały się do wyjścia do karczmy, przechodząc między odsuwającymi się od nimi klientami, którzy prawdopodobnie nie doceniali zapachu stęchlizny dochodzącego z futra i odzienia samicy.
Stanęli na progu. Odkrywczyni zatrzęsła się lekko, a Lerdis spojrzał na nią z niepokojem. Spojrzeli na siebie z lekką konsternacją. Nie znali się, więc chwila ciszy, jaka zapadłą po wyjściu z budynku, była wyjątkowo krępująca. Tenersika spojrzała w niebo, patrząc na kłębiące się chmury i spadające z nich powoli płatki śniegu. Wyglądało na to, że zbliża się śnieżyca – tak, jakby dzień już nie był dostatecznie problematyczny. W końcu jednak wadera wyrwała się ze swoich myśli, odchrząknęła, otrzepała się i wskazała głową w głąb ulicy.
– To co zamierza pani zrobić, żeby odnaleźć te skradzione przedmioty? – zapytał rogacz, podążając w kierunku obranym przez różowooką.
Piegowata zamrugała, omijając przechodniów szerokim łukiem.
– To znaczy? Chyba nic robić nie zamierzam – odparła zrezygnowanym tonem.
– Jak to nic? – Basiora wyraźne zamurowało. – Wydawało się to dla pani ważne.
– Oczywiście, że to ważne jest – oburzenie w jej głosie było niemal namacalne. – Ale co ja mam zrobić? Centrum ogromne jest, wilków jeszcze więcej, a złodziej jeden jest. I już pewnie… – przełknęła ciężko ślinę. – I pewnie już wszystko sprzedała.
Uniosła wzrok, napotykając oczy towarzysza. Ku jej zdziwieniu ujrzała w nich… rozczarowanie i zdziwienie.
– To nie chce pani nawet spróbować?
Zapadła chwila ciszy. Xeva zatrzymała się wpół kroku. Dotąd nawet nie pomyślała, że mogłaby spróbować, ale skoro ten wilk tak na to naciskał, to może istniała jakaś możliwość, aby odnaleźć tamtą Sivariuskę? Wyglądał na lepiej zapoznanego z Centrum… A może nawet kogoś znał?
– A pan w stanie mi pomóc jest?


<Hauro?>

Słowa: 673 = 39 KŁ
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics