czwartek, 12 stycznia 2023

Od Sakiego

Historie zdarzają się różne. Niektóre są niezwykle długie, napisane starannie z ogromną dbałością o najmniejsze szczegóły. Inne są dosyć krótkie, szybkie, idealne na jeden wieczór i nie trzeba martwić się o żadne zwroty akcji. Zdarzają się jednak takie osobistości, które swojej historii nie mają. Są jak drobinki kurzu niesione przez wiatr, zupełnie niezauważalni, a gdy się gdzieś umoszczą, są usuwani, bo psują widoki. Niejeden z pewnością zbywał się na trzeci plan, by potem zniknąć na długi okres (o ile nie na zawsze) w mgiełce zapomnienia. Niektórzy nawet na tyle nie mogli liczyć, bo nigdy nie pojawili się choćby na drugim planie. Części to przeszkadzało, innym z kolei wcale.

Do tych "innych" zaliczał się pewien Folix z niezdiagnozowanym ADHD, który na chwilę obecną, zupełnie napuszony za sprawą zimowego futra, przedzierał się przez świeżo usypane zaspy w zimowym, wiecznie białym Królestwie. Jako że należał do tych małych zwierząt (gdyż pomimo bycia wilkiem, geny Folixa strasznie go zmniejszyły), miał niemałe problemy z poruszaniem się w świeżym śniegu. Może gdyby nie niósł na plecach zdobyczy, nie zapadał by się tak głęboko, jednak przetrwanie czasami wymaga poświęceń. Zdobyczą nie było mięso, które szybko by zamarzło w tych nieprzyjaznych temperaturach, a gałęzie służące do rozpalenia ognia. Obecnie Folix niósł je do swojego schronienia, radząc sobie tylko jako tako i zastanawiając się, w jaki sposób rozpali to ognisko, skoro nie posiada telepatii. Być może w innym, alternatywnym świecie nie przeszkadzało by, że ma łapy i narrator pozwoliłby mu użyć zwykłego krzesiwa. Tu nie było takiej możliwości, więc musiał poradzić sobie w inny sposób. Należało być kreatywnym.

Miał już w domu jedno krzesiwo, bardzo duże, dość drogie, mimo że było używane. Lisowilk miał mniej więcej w planach, jak zamierza go użyć, ale nie miał pojęcia, czy mu to wyjdzie. Jeżeli nie, spróbuje z zapałkami, na nie też ma jakiś plan, choć będzie groził poparzeniami.

Czy ten Folix miał własną historię? Owszem, miał przeszłość, choć do szczególnie interesujących ona nie należała. Ale w historii innych, ani tym bardziej świata, nie brał za szczególnie udziału. Nie zostawiał za sobą żadnych śladów, może poza tymi w śniegu, które za chwilę zostaną ponownie zasypane. Zupełnie bezwartościowy kmiot, którego jedyną cenną rzeczą były narządy i sztylet u boku. Taki sobie byt do istnienia, nie do życia.

A może i żył, tylko co za różnica, jeżeli nikt tego życia nie zauważał. Mógłby zginąć, zabić się i nikt nie zwróciłby uwagi. I tak jest zupełnie sam na tym jakże białym świecie, którego ledwo widział dalej niż poza lasem, w którym mieszkał. Szczęście w nieszczęściu, w tym lesie miał wszystko, czego potrzebował. A może właśnie to było tym wielkim nieszczęściem. Folix nie czuł potrzeby opuszczenia rodzinnych stron i zostawienia po sobie śladu.

Większość czasu nie robiło to różnicy. Nie przeszkadzało mu bycie nikim. Ale ostatnio miewał wrażenie, że walczy o przetrwanie po nic. Nie ma dla kogo walczyć, nie ma żadnego celu, całe jego istnienie opiera się o taką samą rutynę. Nawet nie robi nic twórczego, bo absolutnie nie czuje do tego weny. Jeżeli nic nie wnosi do świata, to po co ma marnować jego zasoby? Być może powinien się zastanowić nad przyszłymi planami.

<Koniec>

Słowa: 518 = 31 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics